Józef Ziółkowski „Krakus”
- Jak trafił pan do Powstania?
Różne były drogi. Z początku była luźna konspiracja szkolna, natomiast później zostałem zwerbowany przez byłych podoficerów siódmego pułku piechoty do batalionu „Garłuch”.
- A jak pamięta pan sam wybuch Powstania?
Sam wybuch Powstania jest bardzo kolorowy, bo każdy był powiadomiony. Nasz oddział miał wymaszerować na Okęcie, do zdobywania lotniska. Jak to zwykle bywa daty i terminy zostały podane niewłaściwe i nie zdążyłem na zbiórkę. W związku z tym niezwłocznie dołączyłem do batalionu „Kiliński” i drugiego, czy trzeciego dnia Powstania zdobywaliśmy Pocztę Dworcową na Placu Napoleona. Poczta padła oczywiście. Zdobyliśmy, euforia. Zdobyliśmy tam broń, amunicję, każdy po bohatersku wymaszerował z Poczty [podbudowany] swoim zwycięstwem i idziemy dalej. Z uwagi na to, że nie zdążyłem na zbiórkę, więc spotkałem drugiego takiego kolegę, jak ja, który nie zdążył. Wówczas zgłosiliśmy się do świeżo organizowanego oddziału Chrobry II, który był niedaleko mnie, bo mieszkałem na Twardej pod [numerem] piętnastym, oddział organizował się na Twardej pod [numerem] czterdziestym i tam dołączyliśmy do oddziału. Czwartego sierpnia zdobyliśmy Pocztę Dworcową na rogu Żelaznej i Chmielnej. Poczta była do końca Powstania [niezburzona], to znaczy jako jedyna twierdza, która nie padła, natomiast ja – to był piąty, czy szósty wrzesień – zostałem ciężko ranny w głowę. Zabrano mnie do szpitala na ulicy Mariańskiej zrobiono operację. Tam zrobiono operację, później wszystkich kierowali do szpitali polowych i trafiłem na ulicę Grzybowską 12. W międzyczasie Niemcy zajęli kwartał budynków i wszystkim kazano wyjść, więc wyczołgałem się z piwnicy z otwartymi ranami dołączyłem do cywilów. To był chyba 12 wrzesień, a 13 września znalazłem się w Oświęcimiu, razem z cywilami. Byłem w Oświęcimiu do końca października, następnie mnie przewieźli do obozu we Flossenburgu, z Flossenburga do Litomierzyc, z Litomierzyc do Landesfutu i z Landesfutu do Schmiedebergu. Ostatnie dwa obozy są na terenie obecnej Polski, to znaczy Landesfurt to jest Kamienna Góra, a Schmiedeberg koło [niezrozumiałe]. Kto przypuszczał, że tam była kopalnia uranu?? W ostatniej fazie wojny nas tam powieźli i tam zostaliśmy - mało tego – do Landesfutu później przyprowadzili i dziewiątego maja nas wyzwolili Rosjanie.
- Jakie ma pan najgorsze wspomnienie z Powstania?
Nie mam przykrych wspomnień. To było bohaterstwo… jazda na ognistym koniu, do przodu.
- Chciałabym zapytać o życie codzienne w Postaniu. Jak pan wychodził ubrany do Powstania, jak pan był uzbrojony?
Zdobyłem karabin na Poczcie Głównej. Z tym karabinem zgłosiłem się do [oddziału] Chrobry II, tam, z uwagi na to, że nie było broni, więc nie mogłem jego używać jako moją własność, tylko karabin zostawał na linii, natomiast zmieniają się tylko koło karabinu ludzie. Tak wyszło, że śledziłem losy tego karabinu, nie przypominam sobie dokładnie daty, ale padł jeden z powstańców razem z karabinem i już karabin nie wrócił do nas.
- A jak było z żywnością, z wodą?
Byłem w tej dobrej sytuacji, że miałem blisko do domu. Co nieraz wpadłem, to nie dość, że nie konsumowałem racji, które przydzielane były dla powstańców, tylko w domu [jadłem], jeszcze sobie przyniosłem, dla kogoś przyniosłem i wódki przyniosłem… Tak to się odbywało. […] To było jednak nowatorstwo ze strony powstańców, oczywiście, i ludności cywilnej, mimo że były różne niesnaski, do mnie wyskoczyła kobieta z cegłą, że: „To przez was to wszystko zgruzowane….” Ale co było robić…
- Ale to było na początku Powstania, czy później?
To było później, gdzieś w połowie sierpnia.
- Jak dowiadywaliście się o tym, co się dzieje w Powstaniu w innych dzielnicach, na przykład o tym, co się dzieje w Warszawie?
Wychodziły pisma, co prawda nie takie wyczerpująco informacyjne, ale to taka pantoflowa poczta, że tam zabili, tu dostali po kościach i tak dalej. Tak to się odbywało.
Byliśmy w tej dobrej sytuacji, że na Dworcu Głównym byli Niemcy i linia elektrowni pruszkowskiej prowadziła na Dworzec Pocztowy i tam u nas światło było cały czas i było radio też. I czekaliśmy, kiedy się odezwie.
- Chciałabym, żeby pan nam opowiedział jakąś akcję bardziej szczegółowo.
Nawet ta Poczta Główna to była akcja, taka akcja spontaniczna, że dzisiaj patrząc na to [widać, że] prawie że z gołymi rękami ludzie poszli. Wzięto do niewoli ponad stu czterdziestu Niemców, uzbrojonych po zęby, dwa czołgi, które wspomagały pocztę zostały spalone i tak to się zakończyło, że Niemcy skapitulowali. Później druga [akcja] – samo zdobycie Poczty Dworcowej czwartego sierpnia, też było – czy ja wiem, jak to można nazwać – bohaterstwo, nie bohaterstwo, w każdym razie olbrzymia placówka zdobyta. Czy Niemcy stchórzyli, czy myśmy tak ostro nacierali, w każdym razie zdobyta została i powstańcy trwali do końca. Poza tym naprzeciw nas stali nie Niemcy, tylko Ukraińcy z dywizji Rona Kamińskiego. To byli barbarzyńcy, kogo dorwali - strzelali. Nie było [wyjątków]. Pijane towarzystwo, bez przerwy... Dlaczego to mówię? Dlatego, że później interesowałem się historią „Ronowców”. Byli, gdzie był Dworzec Główny na [ulicy] Towarowej, tam byli osadzeni, na Nowogrodzkiej do Placu Starynkiewicza wodociągi też były opanowane przez nich. Robili wypady. Był wypad z ich strony. Fabryka Bormana nie padła, bo została obroniona. Ale po jednej stronie ulicy Srebrnej od Towarowej Fabryka Handkego… do samej ulicy Chmielnej wkroczyli Ukraińcy, posunęli się do przodu. Zrobiono alarm, że Ukraińcy podchodzą pod nasze pozycje, w związku z tym powołano drużynę szturmową, czternastu ludzi, między innymi ja i pobiegliśmy na odsiecz załodze Bormana, która się dzielnie broniła. Pod naszym naciskiem Ukraińcy wycofali się z powrotem na swoje pozycje. Wówczas na drugim piętrze fabryki Bormana… Wiadomo było, że przeciw nam są Ukraińcy, że są ukryci, tak samo jak my, za węgłami. Miałem lusterko, na patyk je nałożyłem, przez okno wystawiałem i patrzyłem, jak wygląda teren, w lusterku. Natomiast dowódca, który z nami poszedł, porucznik Łukasz, który jest oczywiście umieszczony na kamieniu na Cmentarzu Powązkowskim (padł w obronie Poczty Dworcowej), stanął bezpośrednio w oknie, twarzą do ulicy i [mówi]: „Co się boisz, przecież już po akcji!” Otworzył papierośnicę, wziął papierosa, do ust go nie doniósł. I w tym momencie padł strzał. Ani ręką, ani nogą chłop nie ruszył. Były takie wypadki. Przy mnie, przy moich nogach padł. Były takie [przypadki], że przyjechał czołg „tygrys”, więc było strzelanie, ale co to za ostrzał z karabinu…
To było na rogu [ulic] Srebrnej i Towarowej. [Czołg] podwindował lufę do góry, dmuchnął dwa razy, dwa pociski, i w fabryce Bormana zrobił się kurz, zapach gazu od pocisków i bohaterstwo zmniejszyło się do tego, że człowiek usiadł w kącie, myśląc, co teraz się będzie działo. Jakoś nie było żadnego desantu za czołgiem, drugi raz nie strzelał i ucichło. Takie to były wypadki, no cóż… Oświęcim, obozy. Po obozie, wiedząc, że rodzinę tutaj miałem, więc nigdzie nie chciałem się zatrzymywać, wróciłem do Warszawy. Dom rozwalony, mieszkanie spalone, stanąłem na gruzach tego mieszkania i tak sobie pomyślałem: „No tak, cholera jasna, w obozie to przynajmniej raz dziennie człowiek dostał zupę. A tutaj pies z kulawą nogą nie chce się spytać, kto ty jesteś, ani czy ci coś potrzeba?” I proszę mi wierzyć, oby nikogo nie trafił taki los, ażeby się zastanawiał, w jaki sposób zostać porządnym człowiekiem. Jest tyle okazji, każda szumowina [każdego] przyjmie, ale później trzeba się czymś odpłacać. Takich okazji było bardzo dużo, z których niestety musiałem rezygnować, bo czułem w sobie to ja, moje ja i to mi nie pozwalało na [nieuczciwość]. Ale z drugiej strony nie miałem pomocy, bo spotykałem kolegów: „No co tam słychać?” Opowiadam, że mam bardzo ciężką sytuację. „No tak. Ja się spieszę. Do widzenia.”
- Jak pan ocenia Powstanie?
W dalszym ciągu myślę, że to było bohaterstwo całego społeczeństwa warszawskiego, a największe bohaterstwo młodzieży, która poświęciła wszystko. Zwycięstwo… co prawda nie skonsumowane było to zwycięstwo, bo jego nie było w ogóle, ale było dużo udręki i tak dalej. Chciałbym przekazać młodszemu pokoleniu, ażeby jednak ten wzór w jakiś sposób mogli wykorzystać.
Warszawa, 31 lipca 2005 roku
Rozmowę prowadziła Patrycja Bukalska