Tadeusz Skowron „Orliński”

Archiwum Historii Mówionej

Nazywam się Tadeusz Skowron, pseudonim „Orliński”. Byłem […] łącznikiem, […] urodziłem się 17 lutego 1918 roku.

  • Co pan robił przed 1 września 1939 roku?

Pracowałem w Warszawie, ale jak się zaczęło tu robić ciasno, to pojechałem z powrotem do rodziców. Jak byłem w Warszawie, byłem u siostry i chodziłem do TKT, ale co miesiąc trzydzieści złotych się płaciło za to. Z początku siostra płaciła, a nie miałem nigdzie żadnej pracy, bo miałem czternaście lat wtedy. Niestety musiałem zrezygnować w ogóle z nauki i poszedłem na praktykę młynarską, w powiecie łowickim, u pana Brauna. Już nie pamiętam jak nazywała się rzeczka, która przechodziła przez Bolimów. Tam po trzech latach skończyłem praktykę, ponieważ z pyłu młyńskiego miałem krwotoki. Nie było dnia, żeby mi krew nie leciała nosem i musiałem zrezygnować z młynarstwa. Poszedłem z powrotem do rodziców. Pracowałem w Holenderskiej Mleczarni Parowej.

  • Jaki wpływ wywarło na pana wychowanie rodzina i szkoła przed wojną?

Nie dublowałem w szkołach, tylko normalnie z oddziału do oddziału, przez siedem lat skończyłem siedem oddziałów, ale potem siostra chciała, żebym chodził do TKT, ale też miała zarobki nieduże.

  • Jak zapamiętał pan wybuch wojny?

W 1939 roku wywędrowaliśmy aż pod granicę rosyjską i tam jak weszli Rosjanie, to się skończyła też wędrówka. Przez jedną noc byliśmy w obozie i uciekliśmy w kilku. Zaczęliśmy wędrować na Warszawę z powrotem, trochę pociągami. Nawet miejscami nas przytulili, żeby można wrócić z powrotem do Warszawy. Przyjechaliśmy do Warszawy, w Warszawie Niemcy już wszystko ogarnęli i pracowałem w tramwajach MZK, jako konduktor, na Młynarskiej jest zajezdnia, do samego Powstania. Jak już Powstanie się zaczęło, to od razu poszedłem do uczestników Związku Walki Zbrojnej, zapisałem się i…

  • W jaki sposób trafił pan do konspiracji?

Normalnie poszedłem, zgłosiłem się od razu, żeby mnie przyjęli. Jak Niemcy weszli, to byłem w podziemiu, Związek Walki Zbrojnej, ZWZ. Miałem trzech panów, którzy byli oficerami, znałem ich i byłem gońcem. Jeździłem na powiat sochaczewski, skierniewicki i łowicki. Później w Warszawie, jak zacząłem pracować, to już w MZK się robiło, a swoją drogą jeździłem. Jak coś takiego było, to zawiadamiali mnie i gdzieś jeździłem, rozwoziłem. Powstanie jak już się zaczęło, to już z domu się poszło i robiłem na Grzybowskiej.

  • Jak pan zapamiętał godzinę „W”? Gdzie pana zastał wybuch Powstania?

W MZK pracowałem wtedy i jak Powstanie się zaczęło, zaczęli zatrzymywać wszystkie tramwaje, wszystko i nawet, żeby czołgi nie chodziły, to przecież nawet potrafili wywalać wagony tramwajowe, żeby przeszkodzić czołgom. Ale z tym wszystkim Niemcy sobie dawali radę, oni mieli bądź co bądź siłę w tym czasie. A Warszawa cóż? Cóż Warszawa? To było powstanko niewielkie, zaczęło się to na Starówce, a później się rozciągnęło na całą Warszawę. Do końca byłem. Wywieźli nas, najpierw nas wywieźli do obozu zwykłego, a potem nas przesłali do Austrii, to znaczy do Bawarii. W Bawarii pracowaliśmy do końca wojny, zwalałem tam węgiel, codziennie wagon węgla zwalałem, ciepłownia tam była.

  • Powróćmy jeszcze do Powstania. Proszę opowiedzieć o swojej walce w czasie Powstania. W jakich warunkach pan walczył? Gdzie to było?

Normalnie „Chrobry II” na Grzybowskiej, tam jak jest Hala Mirowska, mieliśmy wypady do Śródmieścia, Marszałkowska, nawet do Alei Jerozolimskich, w kierunku na Wolę, przy Placu Trzech Krzyży.

  • Co się działo w trakcie tych wypadów? Jakie były wasze zadania?

W większości z Niemcami cały czas, gdzie oni byli, to chodziliśmy i ostrzeliwaliśmy ich. Przecież trzeba było walczyć.

  • Jakim uzbrojeniem dysponowaliście?

A skąd? Po cywilu, żadnego uzbrojenia nie było, tylko jeżeli broń się gdzieś zdobyło, to tą bronią walczyliśmy, bo tak to nie mieliśmy żadnego. Bądź co bądź „Chrobry II” musiał sam [mieć], bo tam przecież początkowo był podporucznik, a później kapitanem został bodajże przy końcu. Ale też był do końca, a później mieli jakieś łączności, że on się wydostał i do Anglii pojechał, a nas wywieźli wszystkich do Niemiec.

  • Z jakimi trudnościami wiązała się walka w Powstaniu?

Brak amunicji, trzeba było ją zdobyć, bo inaczej, to nic z tego nie było. Mała łączność była, bo przecież oni nas okrążyli i trzymali Warszawę całą odciętą od zewnątrz, że nie było żadnych łączności, ani dostaw, ani nic. Różnie to było.

  • Jak zapamiętał pan żołnierzy strony nieprzyjacielskiej, spotkanych w walce albo wziętych do niewoli w czasie Powstania?

W większości to oni nie mieli litości żadnej dla nas. Jeśli nas gdzieś spotkali, a nie potrafili się obronić, to ręczne granaty i samolotami. Przecież oni bombardowali Warszawę jak trzeba, cały dzień czasem tak stłukli, że szkoda gadać. Ulica Chłodna, Wolska, były zbite i Towarowa wszędzie. Były takie momenty, że nie było żołnierzy a z kolei rzucali bomby zapalające. One upadały a nie rozrywały się, to chodziło się i jakoś zasypywało się piaskiem, czy czymś. To ludzie sami po prostu nie dochodzili do tego, bo się bali. Chodziłem, zakładałem czymś, rozminować tego, nie rozminowałem, ale musiałem to jakoś zakryć, żeby chronić ludzi przed stratami.

  • Czy zetknął się pan osobiście z przypadkami zbrodni wojennych, popełnionych podczas Powstania przez Niemców?

Nie, specjalnie nie mieliśmy tak łączności, przeważnie tylko były styczki, strzelanina i tak dalej. Jakoś się człowiek musiał obronić, wycofywaliśmy się niestety, ale mieliśmy i łączność, przecież było coraz więcej naszych. Kiedy Rosjanie zaczęli atakować od Pragi, to część wojska przeszła na tamtą stronę. W większości, ci którzy chcieli mieć łączność z Rosją. U nas każdy jeden nie chciał ani z jednym, ani z drugim, bo bądź co bądź z 1939 roku wiedziałem jak się sowieci obchodzą z jeńcami wojennymi z Polski. Starałem się, żeby nie mieć tam żadnej styczności.

  • Jak przyjmowała walkę waszego oddziału ludność cywilna?

Ludność cywilna w większości została powywożona do Niemiec. Siostra moja jedna, druga, zostały wywiezione do Niemiec i tam pracowały, tak jak mnie po Powstaniu wywieźli, to początkowo trzymali i głodzili. Później jak nas dali do Bawarii, to tam mieliśmy takiego, który był z pierwszej wojny światowej żołnierzem, znał możliwość i powiedział: „Ja wam postaram się dać pracę i będę dbał o was.” Rzeczywiście, przez ten czas, jak byliśmy w Bawarii, mieliśmy od niego pomoc, a było nas trzydziestu. Do końca byłem w Bawarii.

  • Jak wyglądało pana życie codzienne podczas Powstania? Chodzi mi o żywność, ubranie, noclegi.

Z tym było bardzo krucho. Jeśli chodzi o jedzenie, to jak się raz dostało, to wszystko, a tak to w większości na suchym [prowiancie]. Jak ktoś gdzieś coś miał, to się podzielił, czy coś w tym rodzaju, no i ludność, jak jeszcze była, to przynosiła, żeby nie być głodnym.

  • Czy były też problemy z noclegami albo ubraniem?

Każdy w kącie tylko. Na ulicy zastało nas Powstanie, to na ulicy trzeba było też nocować. Jak pracowałem w tramwajach, to zatrzymali tramwaj i wszystko, i Powstanie.

  • Jaka atmosfera panowała w pana oddziale?

Jeden drugiemu podawał rękę i cywilni też starali się, jak gdzieś był zamożniejszy, miał jedzenie, to przynosił, żeby tylko utrzymać się.

  • Czy podczas Powstania w pana otoczeniu uczestniczono w życiu religijnym?

Kościoły były pozamykane niestety i żadnego księdza, ani zakonnika nie było, tylko na Chłodnej jest kościół, to tam jak ktoś był bliżej, to od początku proboszcz dawał, a później co się stało z nimi to nie wiem.

  • Czy podczas Powstania docierała do pana podziemna prasa?

Skąd, nic nie mieliśmy, żadnej prasy.

  • Jakie jest pana najgorsze wspomnienie z okresu Powstania?

Jeżeli chodzi o ludność, to jeden drugiemu pomagał jak mógł, a że nie było tego towaru, to przecież nigdzie z zewnątrz nikt nic nie przysłał, nie dał rady, bo Niemcy wszystko zatrzymywali i zabierali niestety. Jeśli chodzi o otoczenie Warszawy, to Warszawa była izolowana i niestety ludność Warszawy przymierała z głodu. Przecież później sami wychodzili jak Niemcy ogłaszali. Siostry dwie zostały wywiezione do Niemiec i tam pracowały też, ale w takich warunkach, że gorzej jak psa traktowali.

  • Czy jest może jakiś szczegół, jakieś wydarzenie, które się panu najbardziej utrwaliło w pamięci z okresu Powstania?

Na pogawędki, to ja nigdzie nie chodziłem. W większości tylko pilnowałem, żeby się nie pokazywali Niemcy i żeby się nie dostawali. Każdy z nas musiał zdobyć broń, żeby się bronić. To znowu amunicji zało, niestety karabin sam nie będzie strzelał, jak nie ma kul. W każdym bądź razie jeśli chodzi o traktowanie Niemców przez okres Powstania, to była tragedia. Ludzi wywozili wszystkich i niestety to nie liczyło się za ludzi, tylko za zbrodniarzy.

  • Co się działo z panem po zakończeniu Powstania?

Wywieźli nas najpierw do zgrupowania i stamtąd potem nas segregowali i wywozili do obozów.

  • Gdzie było to zgrupowanie?

Pod Bałtykiem, w tamtą stronę, na Prusy Wschodnie.

  • Później trafił pan do obozu?

Stamtąd wysłali nas trzydziestu do Bawarii. Codziennie zwalałem trzydzieści ton… tak trzydzieści, nie wiem ile na wagonie w tej chwili wożą, ale chyba około trzydziestu ton, no to trzydzieści ton codziennie zwalałem. Dobrze, że trafiałem na takiego, który był w pierwszą wojnę światową w obozie w Rosji. On powiedział nam: „Pracujcie tylko spokojnie, nie uciekajcie, ja się wami zajmę i będziecie mieli względnie.”

  • Pamięta pan może jak nazywał się ten człowiek?

Nie, nie pamiętam.

  • W jaki sposób odbyło się pana wyzwolenie?

Amerykańskie wojska tylko. Jak nas Amerykanie wyzwolili, to początkowo nas tylko samochodami zwozili do obozu, albo przewozili gdzieś indziej, jak czuli że mogą tam Niemcy dostać się i nas „rozwalać”.

  • Co się z panem stało po wyzwoleniu?

Po wyzwoleniu Amerykanie zrobili narodowe szkółki i tam skończyłem gimnazjum.

  • Gdzie to było?

W Niemczech, na terenie niemieckim, bo jeszcze do Polski nie mogłem wrócić…

  • To było cały czas w Bawarii?

Jak wojska rosyjskie weszły, to wiedzieliśmy, że z jednej niewoli, do drugiej się przyszło. Dopiero po pewnym czasie, jak już można […] Jeśli chodzi o opiekę, to jak nawet tam byłem, nie chciałem wrócić z powrotem do Polski, bo się bałem ruskich.

  • Kiedy pan powrócił do Polski?

Po trzech, czy czterech latach.

  • Czy był pan represjonowany w Polsce, za swoje uczestnictwo w Powstaniu, za przynależność do Armii Krajowej?

Jak przyszedłem, to się od razu zapisałem do uczestników Związku Walki Zbrojnej na Starym Mieście, płaciłem, a teraz nie płacę, bo po prostu tu człowiek prawie…

  • Czy spotykały pana jakieś nieprzyjemności związane z uczestnictwem w Powstaniu?

Nie.

  • Czy chciałby pan może powiedzieć na temat Powstania, coś czego nikt dotąd nie powiedział?

My z ludźmi, którzy byli, nie mieliśmy bardzo styczności, bo wszystkich Niemcy powywozili. Prawie nikogo nie było, a jak był, to siedział jak mysz w kącie, bo się bał wyjść. Bardzo mało ludzi było, ewakuowali wszystkich, powywozili. Człowiek w Warszawie przez Niemców był tak traktowany jak pies. Wywieziony, to dobrze. Nie, to rozwalali i w porządku.
Warszawa, 3 kwietnia 2006 roku
Rozmowę prowadziła Alicja Waśniewska
Tadeusz Skowron Pseudonim: „Orliński” Stopień: łącznik Formacja: zgrupowanie „Chrobry II” Dzielnica: Wola Zobacz biogram

Zobacz także

Nasz newsletter