Tajemnica legendarnej fotografii z Powstania Warszawskiego

Tragedia Powstania Warszawskiego, męstwo powstańców i dramat ludności cywilnej, to najczęściej poruszane tematy, gdy mowa o niezłomnej Warszawie, walczącej o wolność latem 1944 roku. Przejścia i ewakuacje kanałami z rejonów najcięższych walk, zapisały się jako jedne z najbardziej przerażających elementów walk powstańczych. Dziś ujawniamy historię wyjątkowo znanej fotografii związanej z przeprawą przez to „podziemne piekło”.

Fot: por. Jerzy Umiński ps. „Zbroja” wydobywany z kanału przez Niemców podczas Powstania Warszawskiego. Autor: August Ahrens PK/Zbiory Muzeum Powstania Warszawskiego


Przez lata powyższa fotografia była opisywana jako przedstawiająca powstańca wyciąganego z kanału przez Niemców. Często mogliśmy także przeczytać, że uwieczniony powstaniec został następnie rozstrzelany przez Niemców w egzekucji przy ulicy Dworkowej, w której zginęło około 120 polskich żołnierzy walczącego Mokotowa.

Według odnotowanej w 2021 r. relacji Andrzeja Umińskiego, powstaniec z fotografii to jego ojciec - por.Jerzy Umiński ps. „Zbroja, walczący w oddziale osłony Komendy Obwodu OS-V pułku „Baszta” na Mokotowie. Co więcej, dowiadujemy się, że por. Umiński nie został rozstrzelany. Wzięty do niewoli, znalazł się w forcie Bema, a następnie przetransportowano go do obozu przejściowego Dulag 142 w Skierniewicach. Został  wywieziony do jednego z obozów jenieckich w III Rzeszy, gdzie otrzymał numer 224618. Tam przeżył koniec działań wojennych, a po wyzwoleniu obozu, powrócił do Polski. Czekali na niego żona i synowie.

Fot. Maria i Jerzy Umińscy z synem Andrzejem ok. 1936 roku. Fotografia udostępniona przez p. J. Bielickiego
 

Fot. W środku Maria Umińska z d. Nowca, Zofia Nowca - jej matka, Jerzy Umiński, Kisielewo 1930 r. Fotografia udostępniona przez p. J. Bielickiego
 

W związku ze swoim przedwojennym wykształceniem i doświadczeniem zawodowym, szczęśliwie został mianowany zarządcą trzech opuszczonych przez Niemców podwarszawskich majątków ziemskich w okolicach Błonia. Do przydzielanego mieszkania w pałacu w Pilaszkowie sprowadził żonę i synów. Niestety, powrót do ‘normalności’ nie trwał długo. W 1947 r. Jerzy Umiński zginął w wypadku drogowym. Jadąc motocyklem do swego biura, zginął na miejscu potrącony przez nieprawidłowo wyprzedzającą wojskową ciężarówkę. Został pochowany w grobie rodzinnym na Cmentarzu Powązkowskim.


Droga do Powstania Warszawskiego. Losy Jerzego Umińskiego i jego odważnej żony, Marii


Co więcej wiemy o bohaterze tej historii? Urodził się 12 września 1906 r. w Dziembakowie pod Sierpcem w ziemiańskiej rodzinie Zygmunta i Karoliny z Gościckich. Jego młodzieńczymi pasjami były konie i motocykle. Ukończył studia na SGGW oraz odbył służbę wojskową, jakże mogłoby być inaczej, w kawalerii. W 1931 roku ożenił się z Marią z domu Nowca (ur. 1910), pochodzącą z ziemiańskiej rodziny osiadłej w Kisielewie. Rodzice doczekali dwóch synów - Andrzeja i Marka. W 1936 roku Umińscy przenieśli się do Rakowca pod Warszawą, gdzie Jerzy został mianowany przez prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego zarządcą tamtejszego miejskiego majątku ziemskiego. Odwiedzali go potem wraz z żoną i synami w jego domu przy ulicy Szustra 72, docierając tam „służbową” bryczką.

Fot. Jerzy Umiński, Kisielewo lata'30 XX wieku. Fotografia udostępniona przez p. J. Bielickiego
 

Po wybuchu II wojny światowej, por. Umiński pełni funkcję oficera łącznikowego. Liczne dramatyczne zwroty akcji podczas kampanii wrześniowej pozwalają rodzinie Jerzego uniknąć wywózki, a jemu niewoli. Zarządcą majątku w Rakowcu zostaje Niemiec, niemniej Umińscy mogą nadal tam pracować. Wkrótce angażują się w działalność konspiracyjną, a w 1944 roku oboje są uczestnikami powstania.


Kilka lat temu w Muzeum Powstania Warszawskiego przeprowadziliśmy wywiad z Alojzym Tołwińskim, żołnierzem Powstania Warszawskiego, który tak wspominał pierwsze dni sierpnia 1944 roku:


„Służyłem w Powstaniu Warszawskim pod dowództwem Jerzego Umińskiego „Zbroi”. Cały czas byliśmy w kontakcie, telefonicznym i osobistym, i to porucznik Umiński informował mnie, gdzie i kiedy mam się stawić w razie wybuchu Powstania. Naszym zadaniem było zaatakowanie najpierw alei Szucha. Nie mieliśmy żadnych szans. Ogień niemieckich ciężkich karabinów maszynowych wzdłuż ulicy Bagatela uniemożliwił dotarcie do alei Szucha. Straciliśmy kilku ludzi i nie byli to ostatni polegli koledzy. Przenieśliśmy się na Czerniaków (...)”.

[Archiwum Historii Mówionej: https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/alojzy-tolwinski,1130.html]

Następnie Jerzy Umiński trafił ze swoim oddziałem do Lasów Chojnowskich, co szczegółowo opisuje jeden z jego podkomendnych - Tadeusz Szurmak „Surma”:

Wzdłuż drogi byliśmy rozstawieni przez porucznika „Zbroję”. Wyjrzeliśmy i zorientowaliśmy się, że nadciąga grupa Niemców. Otrzymaliśmy po cichu rozkaz, żeby godnie przyjąć tychże Niemców. Innego wyjścia nie było. Podpuściliśmy ich tuż pod nasze stanowiska. Pierwszy był mój kolega Alek Tołwiński, drugi byłem ja, dalej był jeszcze Staś, na końcu za grubym drzewem schowany porucznik „Zbroja” z niemieckim pistoletem maszynowym. My mieliśmy granaty i broń krótką. Podpuściliśmy Niemców jak najbliżej i w momencie gdy już pierwsza grupa znajdowała się naprzeciwko mnie w odległości dosłownie kilku metrów zająłem takie stanowisko między drzewami, gdzie był prześwit, gdzie można było rzucić celnie granat. Wstałem, odbezpieczyłem zawleczkę, którą Niemcy usłyszeli, bo to był szczęk. Jak usłyszeli, zobaczyli mnie, zaczęli ściągać karabiny z pleców, ale już nie zdążyli. Mój granat rzucony przede mnie,  celnie trafił prosto pod ich nogi i wybuchł. Niemcy zostali ranni, podnieśli wrzask, krzyki, jęki. Zgubili broń. Oczywiście podskoczyłem i chwyciłem tę cenną dla nas „czeską zbrojówkę”. To był ręczny karabin maszynowy. Natychmiast na rozkaz porucznika „Zbroi” (zresztą on tam pomagał i wydawał rozkazy) pociągnąłem ten karabin na jego stanowisko i otworzyliśmy ogień na Niemców, wycofując się z poprzednio zajmowanych stanowisk. Tak jak zostało to wtedy określone przez mojego dowódcę, był to czyn i zdobycz nader cenna.”

[Archiwum Historii Mówionej: https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/tadeusz-szurmak,2716.html].

Najprawdopodobniej dalszy szlak bojowy Jerzego wiódł przez Wilanów i finalnie Mokotów, gdzie po morderczym marszu przez kanały docieramy do momentu w którym zostało wykonane wspomniane na początku artykułu zdjęcie – 27 września 1944 roku.


Odkrywając losy Jerzego, trudno przejść obojętnie obok przeżyć jego żony Marii, noszącej wojenny pseudonim „Myszka”. W czasie powstania pozostawała w Śródmieściu Warszawy do dyspozycji Wydziału IV Okręgu Warszawskiego AK - Kwatermistrzostwa. Liczymy, że odnaleziony w zasobach archiwum Instytutu Pamięci Narodowej jej powstańczy pamiętnik, będzie prawdziwą skarbnicą wiedzy. Zarekwirowały go komunistyczne władze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego z racji aresztowania Marii przez Urząd Bezpieczeństwa w 1947 roku i wyroku skazującego ją na siedem lat więzienia. Dopiero po 1989 roku został unieważniony kuriozalny, ale jakże charakterystyczny dla tamtych czasów, wyrok stwierdzający, że Maria Umińska została: „skazana z artykułu 8 Dekretu z 16 listopada 1945 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa i z artykułu 5 Dekretu Prezydenta RP z 22 listopada 1938 r. o ochronie niektórych interesów państwa - przynależność do nielegalnej organizacji AK”.

 

Fot: Maria Umińska „Myszka”. 10 października 1944 r. Stalag Fallingbostel XI C

Przyczyną uwięzienia była antykomunistyczna aktywność Marii po powrocie z niemieckiego obozu jenieckiego Fallingbostel XI C. Początkowo zamieszkała w Bielsku-Białej, blisko południowej granicy Polski i zaangażowała się w pomoc byłym żołnierzom AK w ich wyjazdach za granicę, ściganych i prześladowanych przez komunistyczne władze, co było traktowane jako poważne naruszenie ówczesnego prawa.

Fot. Maria Umińska z d. Nowca, ok. 1940 r. Fotografia udostępniona przez p. J. Bielickiego
 

Niezwykłym aktem zamykającym życie Marii Umińskiej było poznanie w warunkach więzienia na Rakowieckiej Władysława Boczonia, którego poślubiła, kiedy oboje byli już na wolności. Osiedli w Szczecinie i dożyli sędziwego wieku. A przedwojenny oficer Wydziału II (kontrwywiadu) Władysław Boczoń zasługuje na oddzielną uwagę, bo w czasie II wojny światowej został oficerem Abwehry, nie przestając pracować dla Armii Krajowej. Nierozpoznany przez Niemców, czekał go trudny los w powojennej Polsce podległej Sowietom. Ale to już temat na kolejną opowieść…

Źródła: Nasze Korzenie, numer 20 /06.2022, ISSN 2084-2600: Janusz Bielicki, Dwór Kisielewo, jego mieszkańcy i goście, Archiwum IPN: nr. ref. IPN BU 531/37, IPN Ka 238/3696, IPN BU 1558/159, Archiwum rodzinne Janusza Bielickiego

Zobacz także

Nasz newsletter