Katarzyna Utracka
Dział Historyczny Muzeum Powstania Warszawskiego
Utraciliśmy – po całkowitym niemal zniszczeniu – jeden z najcięższych odcinków bojowych, najbardziej narażony na wszelkiego rodzaju napór nieprzyjaciela. Niemcy nigdzie bodaj w Warszawie nie przejawiali tyle wysiłków co w likwidacji Reduty Staromiejskiej (…) – pisał dzień po upadku Starego Miasta powstańczy „Biuletyn Informacyjny”.
Po nieudanej próbie przebicia się oddziałów staromiejskich, jedyną możliwością wyjścia z okrążenia, okazała się ewakuacja kanałami do Śródmieścia. Rozpoczęła się ona 1 września wieczorem i trwała do godzin rannych następnego dnia. Zburzoną i opuszczoną przez Powstańców dzielnicę zajęli Niemcy, rozpoczynając masowe mordy na ludności cywilnej i rannych żołnierzach.
Z powodu nieudanej próby wydostania się Powstańców ze Starówki podjęto decyzję o ewakuacji załogi kanałami. Kilka dni wcześniej, w nocy z 25 na 26 sierpnia, tą drogą Stare Miasto opuściła Komenda Główna AK wraz z kierownictwem Delegatury Rządu RP na Kraj, m.in. z wicepremierem Janem Stanisławem Jankowskim „Sobolem”, oraz z przewodniczącym Rady Jedności Narodowej Kazimierzem Pużakiem „Bazylim”.
Ulica Długa przy skrzyżowaniu z Miodową, w okolicy włazu do kanału. Ujęcie w kierunku południowo-zachodnim. Na pierwszym planie postać por. Wojciecha Sarneckiego „Wojtka” z kompanii „Anna” Batalionu „Gustaw”, dalej łączniczka. W tle widoczna narożna kamienica Długa 17 / Miodowa 27. Perspektywę ulicy zamyka dom Długa 32. Koniec sierpnia 1944 r. Fot. Wiesław Chrzanowski „Wiesław” / ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
Pod koniec sierpnia rozpoczęto ewakuację kanałami rannych Powstańców oraz nieuzbrojonych służb tyłowych (kwatermistrzowskich i technicznych). Napór niemieckich oddziałów na Stare Miasto wzmagał się z godziny na godzinę. 1 września po południu płk „Wachnowski” alarmował: Nieprzyjaciel rozpoczął akcję ze wszystkich stron. Bezustanne bombardowania lotnicze. Oceniam, że jest to generalny atak. Bombardowanie zwalnia tempo wysyłania nieuzbrojonych. Prawdopodobnie nie zdążę przejść do Was z oddziałami uzbrojonymi. W odpowiedzi płk „Monter” zarządził: Oddziały z bronią w ręku dokonują odwrotu kanałami do Śródmieścia. Zależy mi, aby jak najwięcej ludzi z bronią i amunicją przeszło. Będą potrzebni do dalszej walki.
Wieczorem rozpoczęła się ewakuacja uzbrojonych oddziałów. Trwała do godzin porannych 2 września. Niemal dwukilometrowa trasa kanałami zaczynała się od włazu na placu Krasińskich, w rejonie zbiegu ulic Długiej i Miodowej, następnie wiodła pod ulicami: Miodową, Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat. Kończył ją właz u zbiegu Wareckiej z Nowym Światem. Pokonanie tego „szlaku” zajmowało około czterech godzin. Istniała również alternatywna trasa zaczynająca się od włazu na ul. Daniłowiczowskiej. Wiodła ona pod ul. Wierzbową i placem Piłsudskiego w kierunku Mazowieckiej. Powstańcy poruszający się tą drogą wychodzili przez właz na placu Napoleona (obecnie Plac Powstańców Warszawy). Trasa ta, choć krótsza, była trudniejsza ze względu na brak możliwości pełnego wyprostowania sylwetki podczas przemarszu oraz zaduch panujący w kanale.
Widok na plac Krasińskich po upadku Starówki. W tle ruiny kościoła garnizonowego przy ul. Długiej. Październik/listopad 1944 r. Fot. autor nieznany / ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
Ewakuacja oddziałów powstańczych przebiegała według planu, choć nie obyło się bez utrudnień i zakłóceń. Lidia Markiewicz-Ziental, w Powstaniu sanitariuszka „Lidka” w Batalionie „Zośka”, tak zapamiętała te dramatyczne chwile: Znów zbieramy się grupami, co kilkanaście metrów przystając po jakichś bramach i w spalonych domach, ażeby skryć się przed oszalałymi lotnikami niemieckimi. (…) Ludność cywilna widzi wycofujące się oddziały żołnierzy. Pytają nas, czy to już koniec. Cóż odpowiadać. Mówimy, że wyprowadzamy tylko rannych. (…) Po kilku dopiero godzinach dochodzimy do włazu przy pl. Krasińskich. Ustawieni jesteśmy w jakiś długi, niekończący się szereg. (…) Jest rozkaz, ażeby transportować tylko lżej rannych, ciężko ranni zostają na Starym Mieście, rzadkie są wypadki, kiedy przenosi się ciężko rannych. Niemcy krążą tuż nad samym włazem i ostrzeliwują go z broni maszynowej (…). Do kanału wchodzimy tak, ażeby ciężej ranni szli między zdrowszymi. Po kilku godzinach morderczej wędrówki, gdy wreszcie dotarli do Śródmieścia, oślepił nas blask dziennego światła – relacjonowała „Lidka”. – Idziemy pod górę, pomagając wydostać się rannym. Oszałamia nas cisza i spokój Śródmieścia, dziwne wydają się szyby w oknach i ludzie spokojnie przemierzający ulice (…). Świat, w którym znaleźliśmy się, jest tak inny, że wydaje się nam zupełnie nierealny.
Powstańcy po ewakuacji kanałami ze Starego Miasta do Śródmieścia na jednej z posesji przy ul. Wareckiej. 2 września 1944 r. Fot. Joachim Joachimczyk „Joachim” / ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
Ewakuacja kanałami zakończyła się około godziny 9.00 rano, wraz z zasypaniem głównego włazu gruzami ze zbombardowanego budynku. Powstańcy, którzy nie dotarli do włazu na czas, rozproszyli się w poszukiwaniu innych dróg ucieczki. Obrona Starego Miasta dobiegła końca.
Szacuje się, że ze Starówki wycofało się 5,3 tys. Powstańców, z czego 4,5 tys. przedostało się do Śródmieścia, a 800 – na Żoliborz. Na Starym Mieście zostało 35 tys. osób, wśród nich 2,5 tys. ciężko rannych Powstańców wraz z częścią personelu medycznego. Niemieckie wojsko zaczęło stopniowo zajmować opuszczoną i zburzoną dzielnicę. Rozpoczęły się mordy na ludności cywilnej i polskich żołnierzach. Tego dnia Niemcy zabili około 1,3 tys. osób, wśród nich około 300 rannych z Centralnego Powstańczego Szpitala Chirurgicznego przy ul. Długiej 7. Tego dnia niemieckie pociski zniszczyły również kolumnę Zygmunta.
Powstańcy ze Starówki po wyjściu ze wzmocnionego płytami chodnikowym i workami z piaskiem wylotu kanału na rogu ulic Wareckiej i Nowy Świat. Pierwszy od prawej, z aparatem fotograficznym Tadeusz Bukowski „Bończa”. 2 września 1944 r. Fot. Joachim Joachimczyk „Joachim” / ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
2 września obfitował w dramatyczne wydarzenia również w innych rejonach Warszawy. Dzień wcześniej, gdy trwał generalny szturm wroga na Stare Miasto, niemieckie oddziały z całym impetem uderzyły również na Sadybę oddaloną o kilka kilometrów od centrum Mokotowa. Rozpoczął się ostrzał artyleryjski i bombardowania lotnicze mokotowskiego osiedla. Szczególnie dotkliwie ucierpiał XIX-wieczny fort Dąbrowskiego. W jego gruzach wraz z ponad 20 żołnierzami zginął dowódca obrony fortu, por. Czesław Szczubełek „Jaszczur”. Pomimo ogromnej przewagi wroga Powstańcy nie dali się wyprzeć ze swoich pozycji.
Pac Trzech Krzyży. Zbombardowane gimnazjum Królowej Jadwigi. Po 2 września 1944 r. Fot. autor nieznany / ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
Następnego dnia od rana nieprzyjaciel kontynuował natarcie na Sadybę. Zniszczenia były bardzo duże, z każdą godziną przybywało zabitych i rannych. Po południu nastąpiło decydujące uderzenie. Sadyba padła. Niemcy przystąpili do rozstrzeliwania wszystkich osób podejrzanych o udział w Powstaniu. Nie oszczędzano nawet kobiet. Niektórym Powstańcom udało się przedostać na pobliskie Sielce i tam kontynuować walkę. Zajęcie Sadyby otworzyło Niemcom dostęp od południa do dwóch ważnych ulic Dolnego Mokotowa: Czerniakowskiej i Belwederskiej, co sprawiło, że mogli łatwo otoczyć obrońców Sielc – walczący tam Polacy znaleźli się w bardzo trudnym położeniu.
W czasie, gdy oddziały niemieckie pacyfikowały Sadybę miał miejsce zmasowany ostrzał Śródmieścia. Niemieckie bomby zrujnowały m.in. kościół św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży oraz pobliski budynek gimnazjum Królowej Jadwigi. Zamieszanie spowodowane bombardowaniami wykorzystali żołnierze kompanii z Batalionu „Miłosz” pod dowództwem por. Kazimierza Leskiego „Bradla, którzy zajęli budynek YMCA przy ul. Konopnickiej 6.
Ruiny kościoła św. Aleksandra, ujęcie w kierunku północnym. Około 1945 r. Fot. Stefan Rassalski „Ster” / ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
2 września okazał się ważnym dniem również dla oddziałów powstańczych stacjonujących w Puszczy Kampinoskiej. Po krwawej pacyfikacji Ochoty i okolic placu Starynkiewicza niemieckie dowództwo podjęło decyzję o przerzuceniu Pułku Szturmowego SS RONA (skrót od: Russkaja Oswoboditielnaja Narodnaja Armija) poza Warszawę, do Kampinosu. Tam liczący kilkuset żołnierzy oddział kolaborantów dokonywał mordów, gwałtów i grabieży w okolicznych wioskach. W tej sytuacji dowództwo Grupy „Kampinos” postanowiło zaatakować wroga. Całą akcję zaplanował i przeprowadził por. Adolf Pilch „Dolina”.
Żołnierze z Pułku Szturmowego SS „RONA” (w charakterystycznych, futrzanych czapkach) z żołnierzem niemieckich wojsk pancernych. Sierpień 1944 r. Fot. autor nieznany / ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
Powstańcy ruszyli o zmroku – musieli niezauważeni dotrzeć do wsi Truskaw, gdzie stacjonował pułk RONA. Dysproporcje w liczebności żołnierzy i uzbrojenia były tak duże, że jedynie zaskoczenie nieprzyjaciela dawało nadzieję na powodzenie operacji. Do pierwszych walk doszło 3 września około godziny 1.00 w nocy. Powstańcy podpalili wiejskie zabudowania, wywołując chaos w szeregach wroga. Priorytetem było unieszkodliwienie niemieckich dział. Zadanie udało się zrealizować. Około 4.00 nad ranem por. „Dolina” nakazał swoim żołnierzom odwrót. Bitwa zakończyła się ogromnym sukcesem. Polacy zdobyli broń i amunicję. Zlikwidowano uciążliwe dla partyzantów źródło artyleryjskiego ostrzału. Oddziały RONA zostały rozbite. Straty po stronie nieprzyjaciela wyniosły około 250 zabitych i około 100 rannych. Wśród Powstańców było kilkunastu żołnierzy zabitych i rannych.