Nazywam się Wiktor Tonkin, urodziłem się 21 lutego 1922 roku.
W okolicy Mazowieckiej, Traugutta, Czackiego. W tych okolicach strzelałem do Niemców, Niemcy do mnie.
To była kompania „Lewara”.
Miałem wtenczas pseudonim „Ostoja”.
To była miejscowość Tołkacze, Tołkiny. Co moi rodzice robili? Ojciec był inżynierem, a mama prowadziła gabinet kosmetyczny, tak że jakieś pieniądze mieliśmy. Nie brakowało nam niczego.
Żadnego rodzeństwa nie miałem, byłem jedynakiem.
W Kowlu. Ojciec był budowniczym domów kolejowych i wtenczas, przy wybuchu wojny, byliśmy w Kowlu.
Przykrość.
Z Kowla pojechaliśmy do Sokółki. W Sokółce byliśmy, mieliśmy tam rodzinę. Pojechaliśmy do Białegostoku i z Białegostoku do Warszawy. Ojciec miał swojego ministra, ministra budowy… Ojciec budował linie tramwajowe i kolejowe. […]
Na ulicy Mazowieckiej.
Tak, należałem. Nie przyznawałem się do tego. Opowiadałem, że pracowałem, żeby zarobić na życie. Tak opowiadałem Niemcom.
Tak, na Mazowieckiej.
U „Lewara”, tak jest. Tam walczyłem.
W Powstaniu miałem pistolet maszynowy. Ten pistolet mi wypadł z ręki, jak bombardowali nas Niemcy.
Była barykada. […] Bardzo dużo [czasu już] minęło, już nie bardzo pamiętam. W nocy czasami wszystko pamiętam, a potem nie mogę tego powtórzyć. Zabawne.
Właściwie nic najgorszego nie miałem. Miałem pistolet, strzelałem do Niemców, Niemcy do mnie, chowałem się i cały czas była taka zabawa.
Na nas nie padały, bo myśmy byli za blisko Niemców, na Czackiego. Tak że na nas nie padały duże bomby.
Tak, wyszedłem do niewoli, do Westertimke.
Tak, jeszcze mam dwóch kolegów z tamtych czasów – Maćkowiak i Andrzej Ankiewicz, w Warszawie [mieszka].
W obozie, tak jest. Miałem narzędzia, robiłem ryngrafy, takie rzeczy. Nade mną stał jakiś facet, taki biedny stał, z nosa mu prawie kapało. Jak skończyłem ryngraf i ktoś mi przyniósł chleb, tym chlebem podzieliłem się z tym biedakiem. To był Andrzej Ankiewicz.
[To] właśnie ja się z nim podzieliłem.
Bo stał nade mną. Jak pracowałem, to stał i taki był nieszczęśliwy. Nos duży, kapało mu z tego nosa. Dałem mu chleb.
Razem byliśmy w jednym baraku i wtenczas z Maćkowiakiem się poznałem.
W złocie przeważnie.
W obozie w złocie robiłem.
Głos z boku: Ludzie mieli złote papierośnice. [Mam] negatywy ryngrafów. […]
Tak.
Tak, przynosili, jak chcieli, żeby zrobić taki ryngraf. […]
Ale nie widzieli tego.
Kilka dni. [Miałem] ryngraf, [który] cały czas ze mną był.
Żeby nie zerwali, to musiałem chować.
Zawsze gdzieś można było schować, w but czy gdzieś.
Nie miałem często rewizji. Jak już byłem [w obozie], to już nie miałem rewizji.
W dzień robiłem.
Nie robiłem dla Niemców żadnych ryngrafów.
Owszem. Robiłem kolegom.
Miałem jedzenie. Oczywiście, że mi przynosili, dawali mi coś za to.
Trzy czy cztery, może pięć. Nie pamiętam już w tej chwili. Potem pracowałem w kartoflarni. W kartoflarni było bardzo wygodnie, bo mogłem obierać albo coś robić coś swojego.
Kanadyjczycy nas wyzwolili. Głos z boku: 28 kwietnia w nocy, o godzinie jedenastej.
Nie wróciłem, pojechałem do Belgii, do Brukseli na studia. Studia zacząłem od razu na drugim roku. Przyjęli mnie na drugi rok, bo już miałem zrobioną maturę. Dostałem wiadomość z Polski, że moi rodzice są w Gdańsku, ojciec odbudowuje port. Był z ministrem Kwiatkowskim, to był kolega ojca na studiach. Przyjechałem do rodziców na chwilę, miałem wrócić na swoje studia. Ale tu była blisko Politechnika, to zapisałem się na architekturę, była blisko uczelnia plastyczna, na plastykę się zapisałem i obydwie uczelnie skończyłem.
Tak.
[Nie pamiętam już, kto był] dyrektorem biura, które zajmowało się całą robotą przy pierwszym pomniku… I nikogo nie było [do zrobienia], tylko ja jeden, to mnie wzięli i zrobiłem pierwszy pomnik.
Pomnik Zwycięstwa to był pomnik wzięty z konkursu.
Tak jest.
To zrobiłem w czynie.
Tak jest, też zrobiłem.
Pomnik w Gdańsku – 100 000 ludzi zamordowano. Na Majdanku było 300 000. To były dwa obozy. Trzeci był Oświęcim – 400 000 Polaków zamordowano. Pomniki, zrobione przeze mnie, były monumentalne.
Bo nie las miał opowiadać te okropne rzeczy, które się tu działy, tylko musiała mówić bryła.
Nie, Majdanek był ostatnim dziełem. 300 000 ludzi tam zamordowano. Tam jest kopuła, brama i zejście. Opisałem to zresztą.
Nie pamiętam… To było rodowe zawołanie i dlatego to przyjąłem.
Nie wiem, nie znam.
Tak jest.
Tak.
Po Powstaniu.
Tak.