Janina Mossakowska „Zawierucha”

Archiwum Historii Mówionej

Janina Mossakowska, urodzona w Warszawie 7 kwietnia 1924 roku.

  • Spędziła pani dzieciństwo w Warszawie?

Tak.

  • Jak pani pamięta swoją rodzinę, swoje dzieciństwo?

Mieszkałam z rodzicami, z bratem, który był o dwa lata młodszy ode mnie.

  • Na Pradze?

Nie, w Warszawie, cały czas w Śródmieściu. Na Pradze jestem dopiero po Powstaniu, chociaż należałam do zgrupowania praskiego, ale mieszkałam w Śródmieściu. Ostatnio przy ulicy Długiej.

  • Jaki wpływ wywarła na panią rodzina?

Mój ojciec był legionistą, został odznaczony Krzyżem Niepodległości. Cała rodzina była katolicka i bardzo polska. To pewnie było jedną z przyczyn, że moje życie ułożyło się tak, jak się ułożyło, po polsku.

  • A szkoła?

Chodziłam do szkoły powszechnej, bo to się wtedy nazywała [szkoła] powszechna. W 1939 roku skończyłam tę szkołę. Później okupacja, więc jakaś szkoła zawodowa, którą Niemcy pozwolili otworzyć i uczestniczyć w niej polskim dzieciom.

  • A jeszcze przed wybuchem wojny, jak pani pamięta przedwojenną Warszawę?

Warszawa była zawsze dla mnie piękna i jest do dzisiaj, choć dziś jest może mniej znana. Mieszkałam ostatnio właśnie przy ulicy Długiej, więc [to był] teren, tam gdzie później wybuchło Powstanie i gdzie w Powstaniu było najwięcej walk, ale mnie już tam wtedy nie było, byłam na Pradze.

  • Jak pani pamięta wybuch wojny, 1 września?

Wybuch wojny, miałam piętnaście lat. To wszystko wydało mi się takie dziwne. Sam wyraz „wojna” był jakimś dziwnym, dlatego, że miałam w pamięci wiele wspomnień mojego ojca, bo ojciec wspominał swój pobyt w Legionach, swoje przeżycia legionowe, potem wojenne. Dlatego to dla mnie było tylko takim dziwnym momentem, ale nie takim bardzo obcym.

  • Jak się zaczęła okupacja, jak się zmieniło pani życie?

Za okupacji, jak wszyscy, mieliśmy na karku wroga i nasze życie było może nie mniej ciekawe, ile mniej swobodne. Wiele rzeczy nie było nam wolno, tak jak to wiadomo było w krajach okupacyjnych. Później zaczęła się konspiracja.

  • Chodziła pani w czasie okupacji do szkoły, tak?

Tak.

  • A pracowała pani później w zawodzie?

Nie.

  • Jakie były początki konspiracji?

W 1942 roku wstąpiłam do Armii Krajowej, Obwód Warszawa-Praga 626, zgrupowanie 1662, dowódca porucznik Paweł Jurczak, pseudonim „Pawelski” i Oddział Bojowy Kobiet 1677.

  • Jak zaczęła się konspiracja?

Zaczęło się od przysięgi. Trzeba było złożyć przysięgę na wierność krajowi. Później były ćwiczenia, były szkolenia. W domu moich rodziców przy ulicy Długiej, w domu Józefy i Jana Storów była skrzynka dla prasy konspiracyjnej, odbywały się ćwiczenia, odbywały się szkolenia, nawet szkolenia z bronią. Były także ćwiczenia w terenie, wyjeżdżaliśmy poza Warszawę, do Pomiechówka, do innych podmiejskich lasków i tam mieliśmy ćwiczenia z bronią. Wprawdzie nie było ostrego strzelania, bo wiadomo, [że owało ostrej amunicji], ale broń była.

  • Dlaczego Praga, jeżeli mieszkała pani w Śródmieściu?

Tak mi się ułożyło. Miałam koleżankę, która w pewnym momencie mnie zapytała, czy bym chciała należeć do harcerstwa. Ponieważ przed wojną mój brat należał do harcerstwa, ja nie należałam, powiedziałam, że bardzo chętnie. Ona skontaktowała mnie z osobami, do których już później zostałam włączona do zgrupowania.

  • Razem z tą koleżanką?

Nie. Ta koleżanka nie uczestniczyła i nie była w ogóle udziału w konspiracji, bo miała w tym czasie dwóch braci bliźniaków, których Niemcy wywieźli do Oświęcimia, więc ona się nie włączała do prac podziemnych.

  • A pani brat był w konspiracji?

Nie, brat nie był w konspiracji. Brat poszedł dopiero w czasie Powstania Warszawskiego. Miał siedemnaście lat. Poszedł do batalionu „Kilińskiego” na terenie Starówki i tam 20 sierpnia poległ, prawdopodobnie na ulicy Freta.

  • Jak rozpoczęło się pani Powstanie? Pani miała przydział na Pragę, tak?

Tak. 1 sierpnia stawiłam się na godzinę „W” w rzeźni miejskiej na Pradze, przy ulicy Jagiellońskiej. Tam pełniłam służbę ratowniczą. Po upadku Powstania, po zakończeniu walk na terenie Pragi wyjechałam z Warszawy. Jeszcze najpierw byliśmy przez kilkanaście dni do wyzwolenia Warszawy na kwaterach, na których kwaterowaliśmy przed wybuchem Powstania. Byliśmy do dyspozycji dowództwa, a później wyjechałam.

  • Pierwszy dzień Powstania, jak pani zapamiętała?

Właśnie na terenie rzeźni. Przechodzenie z jednego budynku do drugiego. Teren rzeźni był duży, więc przechodziło [się] z jednej strony na drugą, to pamiętam tylko tyle, niewiele już.

  • Tam był pani oddział kobiet?

Tak.

  • Jeszcze jakiś inny, czy tylko pani?

Myśmy się nie mogli wszyscy skontaktować, bo każda grupa była w innej części rzeźni.

  • Pani była uzbrojona?

Nie. Nie mieliśmy broni.

  • Z jakim niebezpieczeństwem to się wiązało? Widziała pani Niemców?

Nie widziałam Niemców. Słyszałam tylko, bo myśmy byli w budynku, a oni przebiegali, a później wszystko ucichło, zakończyło się.

  • W jaki sposób to się zakończyło?

My wyszliśmy po kilku dniach z tego terenu. Po prostu dowództwo zwolniło nas do domów i poszliśmy na punkty zborne, gdzie gromadziliśmy się jeszcze przed Powstaniem i tam byliśmy do dyspozycji dowództwa do wyzwolenia Warszawy, a jak już Warszawa została wyzwolona, działania na Pradze ustały, to wtedy już każdy poszedł, tam gdzie poszedł.

  • A pani rodzice?

Moi rodzice zostali w Śródmieściu. Rodzice byli w Śródmieściu, w czasie całego Powstania byli na Starówce przy ulicy Długiej.

  • Tam gdzie pani brat?

Tam, gdzie brat i tam, gdzie mieszkaliśmy. Stamtąd byli wywiezieni do Pruszkowa, z Pruszkowa gdzieś pod Częstochowę do gospodarzy. Niemcy tak wtedy porozdzielali ludzi. Rodzice pojechali tam i później, już jak wrócili, to odnaleźli mnie, bo byłam u kuzynów na Lubelszczyźnie.

  • W czasie Powstania nie miała pani żadnego kontaktu ani z rodzicami, ani z bratem?

Absolutnie, żadnego, bo oni byli w Śródmieściu, a ja na Pradze.

  • Jak weszli Rosjanie, to?

Jak weszli Rosjanie, to wyjechałam już z Warszawy, tak że nie byłam już na Pradze.

  • To kiedy to było?

To było zaraz po 14 [września], bo 14 [września] weszli na Pragę, a myśmy zaraz wyjechali z kuzynem. Kuzyna spotkałam.

  • Nie spotkała się pani z tymi żołnierzami?

Nie.

  • Co państwo przez ten czas jedli, kiedy była pani jeszcze na Pradze? Mieliście jakieś zapasy?

Już nie pamiętam, jak to wyglądało. Coś tam było pewnie. Nie umiem nawet powiedzieć w tej chwili, jak to wyglądało.

  • Mówi pani, że była pani z kuzynem, tak?

Nie, kuzyna spotkałam przypadkowo i z kuzynem wyjechałam w lubelskie, do rodziny.

  • Do rodziny, tak?

Tak.

  • Kiedy pani wróciła później do Warszawy?

Wróciłam w 1945 roku i wtedy zaczęłam chodzić do liceum. W 1948 zrobiłam roku maturę.

  • Pani rodzice odnaleźli panią jeszcze w lubelskim, tak?

Tak, właśnie w 1945 roku rodzice mnie odnaleźli i wróciliśmy do Warszawy. Wtedy zrobiłam w 1948 roku maturę, 1948 roku zdałam na studia. W 1952 roku skończyłam studia i jako lekarz stomatolog wyjechałam na nakaz pracy w lubelskie.

  • Jeśli chodzi o brata, czy mieli państwo jakieś wiadomości?

Nic. Żadnych wiadomości nie mieliśmy o bracie, aż dopiero chyba w dwudziestą rocznicę Powstania, będąc na cmentarzu, wiedzieliśmy, że był w zgrupowaniu „Kilińskiego”, byłam tam z kuzynami i znaleźliśmy jego nazwisko w kwaterze zgrupowania „Kilińskiego”. Już wtedy wiedzieliśmy, to znaczy przypuszczaliśmy, tak było zapisane, że zginął na Freta.

  • Kiedy ujawniła się pani, że była pani w AK?

Ja się nie ujawniałam, bo ci, co się ujawniali, to poszli za kratki. A ja się nie ujawniałam, aż dopiero już chyba w czterdzieści lat potem, jak już zaczęły się organizować środowiska akowskie, [to się zapisałam]. Jeszcze przedtem był ZBOWiD, to należeliśmy do ZBOWiD-u, bo to była jedyna organizacja, w której mogli być akowcy. Później po tym był, nie wiem, który to mógł być rok? [...] Ujawniania [się] nie było, zapisałam się już do Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej i wtedy zaczęliśmy się tutaj spotykać. Należę do Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, należę do Związku Powstańców Warszawskich.

  • Jaki wpływ wywarło na panią Powstanie? Zmieniło coś w pani?

Trudno mi powiedzieć. Każdy z nas w jakimś czasie się zmienia. Nie umiem powiedzieć specjalnie, co było, czy to było jakieś przełomowe [wydarzenie].

  • Jak pani ocenia decyzję o Powstaniu?

Powstanie musiało wybuchnąć, dlatego że inaczej bylibyśmy stłamszeni, zgniecieni przez okupanta i przez wszystkich, tak że musieliśmy się bronić i musieliśmy pokazać, że my nie jesteśmy tacy, jakich oni chcieliby nas widzieć, że my potrafimy walczyć o siebie, o swoje prawa i o swoich ludzi, o cały naród polski.
Warszawa, 1 lutego 2006 roku
Rozmowę prowadziła Katarzyna Figiel
Janina Mossakowska Pseudonim: „Zawierucha” Stopień: porucznik Formacja: Pluton Bojowy Kobiet w obwodzie Praga Dzielnica: Praga Zobacz biogram

Zobacz także

Nasz newsletter