Czesław Jarząbek „Jacek”
- Co pan robił przed 1 września? Jak pan pamięta swoje dzieciństwo przed wojną?
Miałem 14 lat, byłem jeszcze chłopaczkiem.
- Do jakiej szkoły pan chodził?
Do szkoły na ulicy Świętej Kingi... od Okopowej, tam też były walki.
Na ulicy Gęsiej, obecnie Anielewicza.
- Jak pan pamięta swoje życie sprzed wojny, czy zapamiętał pan coś szczególnego, godnego przekazania w okresie przedwojennym, przed 1939 rokiem, jakieś ciekawe wydarzenie, w którym pan uczestniczył?
Chodzi o konspirację? A przed wojną.
- Brał pan może udział w harcerstwie?
To byłem za mały, żeby pamiętać...
- Jak pan zapamiętał sam wybuch wojny?
To pamiętam, kopałem nawet okopy.
- Gdzie pan kopał te okopy?
A czy ja teraz pamiętam... po 60 czy 70 latach. Na przedpolu Warszawy.
- A samo oblężenie Warszawy w 1939 roku?
Nie byłem. Byłem u kuzynów na wsi, w Wiktorii.
- Gdzie ta miejscowość się znajduje?
Pod Warszawą. Ale jeszcze tu walki trwały, to już jak wyszedłem stamtąd, ze wsi, pchałem się na Warszawę. Szedłem za Niemcami!
- Czym pan zajmował się w czasie okupacji, potem jak Niemcy zajęli Warszawę?
Pracowałem na Wolskiej 86 jako tokarz. A w 1943 roku była konspiracja.
- Jak pan się zetknął z konspiracją?
Ano z kolegami, kolega do kolegi.
- Czy poza pracą zawodową, jako tokarz, jeszcze innymi rzeczami pan się wtedy zajmował?
Byłem tylko w konspiracji. My [tam] przechodziliśmy przeszkolenie strzeleckie - zapoznania się z bronią. I się czekało.
- Czy poza przeszkoleniem w czasie okupacji wykonywał też pan inne zadania?
Byłem łącznikiem między Wolą a Powązkami, bo ja byłem na Powązkach na ulicy Konarskiego, już teraz tej ulicy nie ma. To jest od Dzikiej..
- Przed wojną mieszkał pan na terenie późniejszego getta?
Tak. Gęsia 89.
- Czy może coś pan powiedzieć na ten temat, bo pan został, z tego, co wiem, wysiedlony?
Z Żydami człowiek mieszkał, znał ich dobrze, ich zwyczaje. Mieszkałem między Smoczą a Okopową.
- Czy poza pracą, szkoleniem konspiracyjnym uczył się pan w czasie okupacji czy nie?
Nie. Ja skończyłem szkołę podstawową w 1938 roku.
- A dzień, kiedy zastał pana wybuch Powstania, 1 sierpnia 1944 roku...
To było na ulicy Konarskiego, pamiętam, stamtąd ruszyliśmy, ta koncentracja była przy cmentarzu wojskowym. Ale tam nie doszło do specjalnych walk, bo nie mieliśmy broni. Broń, którą mieliśmy, była wieziona rykszą, powstaniec wiózł. Niemcy zatrzymali tę rykszę i później już znaleźli tego „piata”, ckm-y, tak, że nie mieliśmy broni.
- W jakim oddziale pan rozpoczął Powstanie? Jak oddział się nazywał? Jaki pan nosił pseudonim?
„Jacek”. Mój pseudonim „Jacek”
- A oddział, w którym pan walczył?
Za chwileczkę panu powiem... Zgrupowanie „Żbik”, pluton 217, dowódcą był kapitan „Sławomir”. Do wieczora, dopóki mieliśmy amunicję, to tłukliśmy się z Niemcami, ale później, pod wieczór, był rozkaz wycofania się do Puszczy Kampinoskiej. Tam całą noc wędrowaliśmy i tam już spotkaliśmy „Żywiciela” z Żoliborza ze swoim oddziałem. Też się wycofali. Przecież oni wcześniej o trzy godziny zaczęli walkę. Dostaliśmy broń, amunicję i z powrotem.
- Tam w Puszczy Kampinoskiej?
Tak. Z Sierakowa, [ bo] tam doszliśmy. Tam dostaliśmy broń, amunicję i z powrotem.
- Czy pan już był wtedy uzbrojony? Miał pan broń?
Tak, miałem. Jak szedłem do Powstania miałem butelkę benzyny i na miejscu już byliśmy przed Godziną „W”. Ta ryksza już była skasowana, zabrana przez Niemców. Ulicą Elbląską od strony Żoliborza jechali Niemcy, ich trzech było, a nas było sześciu. Byliśmy schowani. Tacy dwaj koledzy jeszcze mieli pistolety, to był „Kazik” i „Szósty”, mnie przypadł karabin KB.
- A co się działo później, jak pana oddział już wrócił do Warszawy z Sierakowa i uzupełnił broń i amunicję?
Tam już zostaliśmy. Dowlekliśmy się na Zdobycz Robotniczą... no i miałem do końca ten KB.
- Jak wyglądały walki, w których pan brał udział wtedy na Żoliborzu?
Najpierw zaczęło się... Zdobycz Robotnicza- wie pan gdzie to jest? Koło Bielan. Tam cały dzień siedzieliśmy, a mieliśmy siedzieć cicho. Ale Niemcy nas odkryli, patrol nas odkrył. I jeden z [naszych] oddziałów zaczął strzelać do nich, do Niemców. Niepotrzebnie, bo nie było rozkazu - tylko przeczekać do wieczora. Późnej przyjechały czołgi, z Burakowa zaczęła bić artyleria, co tam została, przeciw...salwami,. Pamiętam, że to było do wieczora. Tam zginęło trzydziestu ośmiu powstańców w czasie walk. Później przyszła noc. Niemcy się wycofali a [my] mieliśmy iść albo z powrotem do Puszczy, albo na Żoliborz. Był rozkaz pójścia na Żoliborz i przeszliśmy koło Burakowa, koło tych dział, przeszliśmy na Żoliborz. Zatrzymaliśmy się na [ulicy] Suzina. Później walki, walka, walka... Później przeszliśmy na Krasińskiego 20. Jak Zmartwychwstanki, tam był klasztor Sióstr Zmartwychwstanek, tam był nasz pluton. [Następnie] przeszliśmy na [ulicę] Promyka. Potem była wymiana, bo tam harcerze byli - trzymali Promyka. I była wymiana, pamiętam. I cały czas walki były. No i cóż tam jeszcze…
- A jak zapamiętał pan żołnierzy niemieckich - przeciwników czy miał pan do czynienia z jeńcami wojennym, z Niemcami ?
No nie, z daleka, jak człowiek strzelał, to widział ich, ale żeby rozmawiać, to nie. Byli zesłani Ukraińcy... Cóż ja mam jeszcze opowiedzieć...? Pamiętam jak mój znajomy kolega czołgał się po zrzut rosyjski na rogu ulicy... nie pamiętam już dokładnie.
- Jak ten kolega się nazywał?
„Furman”. Było nas sześciu: „Kazik”, „Szósty”, „Szpagat”, „Furman”, „Szczawik” i ja - „Jacek”. Na rogu Bohomolca i Święcickiego - on tam zginął. Jeszcze później dawałem znać, jak wróciłem z niewoli, to szukałem [ich], bo my się kolegowaliśmy od małego dziecka. Jest pochowany na cmentarzu wojskowym, a „Kazik” i „Szósty” umarli w dalekiej Australii, aż tam ich zaniosło. „Szpagat” leży na Bródnie pochowany, zostało nas tylko dwóch: „Szczawik” i „Jacek”- [czyli] ja. Było sześciu.
- Jaki stosunek miała do pana oddziałów ludność cywilna podczas Powstania?
Pomagała nam. Robili barykady. Nie, nie powiem żeby... Nie byli wrogo nastawieni ludzie.
- Czy ta pomoc ograniczała się tylko do budowy barykad, czy też jakiś inny sposób?
Dzielili się żywnością.
- Czy poza tymi Niemcami, do których pan strzelał, miał pan też kontakt z innymi narodowościami, z Żydami, podczas Powstania?
Podczas Powstania? Jak wracaliśmy z Puszczy Kampinoskiej, [to] spotkaliśmy Węgrów. Oddział węgierski był na usługach niemieckich, ale dogadaliśmy się i oni poszli w swoją stronę, a my w swoją. A jeżeli chodzi o Żydów, [to] widziałem, pamiętam, że oni dostali legitymacje „akowskie”, Niemcy ich nie uznawali za kombatantów nawet Armii Ludowej, z AL-u. To wiem i byli w niewoli niemieckiej.
- Jak wyglądało życie codzienne w czasie walk, w czasie Powstania na Żoliborzu? Gdzie pan mieszkał, kwaterował?
To były wille. W willi. To był duży budynek na [ulicy] Krasińskiego 20 na rogu Stołecznej [i] trasy - teraz Popiełuszki się nazywa. [A potem] na Promyka, przeszliśmy na Promyka, tak jak mówiłem - tam były wille, takie budynki willowe.
- A jak poza służbą, czy miał pan też czas wolny poza walką?
Czasu dużo nie było. Zawsze w pogotowiu.
- A jak wyglądało zaopatrzenie w żywność w czasie Powstania?
Dużo zawdzięczamy ludności cywilnej. Krucho było. A jeśli chodzi jeszcze o walki, to brałem udział [w] ataku na Dworzec Gdański. Chcieli się połączyć: Stare Miasto z Żoliborzem. To my nie braliśmy bezpośredniego udziału - nasz pluton, tylko poszliśmy właśnie na Buraków pod te.. tam, gdzie stała artyleria i tam ich szachowaliśmy. Oni bili w naszą stronę, a nie na powstańców, którzy atakowali. To było 22 września. Po powrocie byłem ranny w lewy obojczyk, odłamkiem.
- Czy po tym jak pan został ranny, pozostał pan w swoim oddziale, czy trafił do szpitala?
Nie, to była powierzchowna rana, tylko opatrunek miałem założony. Ta ręka była sprawna.
- Czy w czasie Powstania utrzymywał pan kontakt z rodziną?
Nie, bo rodzina mieszkała wtedy na Ogrodowej przy Żelaznej, poszedłem do Powstania z Ogrodowej, a tylko dlatego na Powązki, bo tam chodziłem do szkoły na ulicy Świętej Kingi. Ta szkoła stoi jeszcze do dziś.
- Czy w czasie Powstania brał pan udział w życiu religijnym, czy był dostęp do księży, czy odbywały się jakieś msze święte?
W naszym oddziale był ksiądz, jak się nazywał, to już nie pamiętam, ale był ksiądz.
- Czy ksiądz odprawiał msze czy jakieś inne nabożeństwa?
Tylko msze, co też ksiądz mógł odprawiać. Tylko msze i pogrzeby.
- Czy poza tymi kolegami, których pan wymienił wcześniej, przyjaźnił się pan z innymi osobami w czasie Powstania?
Tak. Znałem dużo osób. Mój szwagier, razem wróciliśmy. Miałem dwie siostry, jedna mu się spodobała i został szwagrem.
- Czy w czasie Powstania miał pan dostęp do prasy bądź radia? Skąd pan czerpał informacje, co się działo na przykład w innych rejonach Warszawy?
Już nie pamiętam jak to było. Trudno mi powiedzieć. Zdaje się, że były na Żoliborzu jakieś pisemka, komunikaty.
- Wspomniał pan, że brał niejako udział w ataku na Dworzec Gdański, co się działo później z panem, z pana oddziałem, plutonem? Co się działo po ataku na Dworzec Gdański?
Wysłali nas na Burakowską pod te działa.
- A później już po zakończeniu tego ataku?
To wróciliśmy na swoje posterunki. Byliśmy na Krasińskiego 20, w tym osiedlu. Tam było kilka domów.
- Czy do końca Powstania walczył pan na Żoliborzu?
Tak. Tylko, jak mówię, po tym ataku po 20 września przenieśli nas z Krasińskiego na ulicę Promyka nad samą Wisłą. Stamtąd mieliśmy atakować Niemców. Była łączność z Rosjanami. Na Żoliborzu był oficer, który kierował ogniem artylerii rosyjskiej. Mieli łączność i mieli właśnie w dniu 30 września dostać pontony, zrobić zasłonę dymną i mieli nam pomóc. Niestety, nie doszło do tego, bo były złe warunki atmosferyczne.
- Czy Rosjanie jeszcze w jakiś inny sposób pomagali powstańcom? Wspominał pan, że pana kolega, przyjaciel zginął podczas odbioru zrzutów...
To było w ostatnich dniach Powstania. Najmłodszy był i tam został.
- Co działo się z panem po zakończeniu Powstania? Poszedł pan do niewoli?
Do niewoli, do Pruszkowa. Ciekawa rzecz, dużo rzeczy nie pamiętam, ale numer jeniecki to pamiętam do dziś.
45 853.
- A później z Pruszkowa, gdzie pan został przewieziony już jako jeniec wojenny?
Tam, gdzie byliśmy? Stalag XI A, Altengrabow, później Sandbostel, Fallingbostel. Pracowaliśmy w cukrowni, najgorzej było zimą, jak pracowaliśmy w lesie, całą zimę. Tam ciężko było, bardzo ciężko było... brud. [Gdy] kilku chłopaków uciekło, to Niemcy trzymali nas godzinę czy dwie na mrozie, a paczki żywnościowe, [które] dostawaliśmy z PCK, wszystko do kotła wsypali: czekoladę, kakao, wszystko razem. Tak się mścili. Później człowiek zachorował. Zabrali mnie do szpitala. Miałem czyraki, dużo miałem. [W końcu] oswobodzili nas Anglicy, pamiętam.
- Jak Anglicy tam dotarli? Jak wyglądało wyzwolenie, co się z panem działo później, po wyzwoleniu przez Anglików?
Jakby to powiedzieć... Byliśmy jako żołnierze naszego oddziału... już byłem jako żołnierz armii na Zachodzie. Czekałem aż... [nie] wiedzieliśmy czy szukać rodzin, ale dostałem wiadomość, że rodzice żyją, mieszkają na Ogrodowej. No i wróciłem.
- Kiedy pan wrócił do Polski?
W 1946 roku w listopadzie.
- Co się działo później, jak pan już wrócił do Polski, do Warszawy, czy był pan represjonowany przez władze komunistyczne w jakiś sposób?
Tak strasznie to nie, ale pracy to nie mogłem znaleźć. Pracy dla mnie nie było. Gdzie[kolwiek] poszedłem, to się pytali: „Jak się nazywa dowódca? Gdzie służyłem?” Pracy nie miałem. Musiałem prywatnie pracować. Byłem tokarzem. Do dziś mam zaświadczenia, że etatów, na poczcie chciałem pracować. I później człowiek zachorował na gruźlicę... Takie życie było.
- Czy poza tymi trudnościami w znalezieniu pracy był pan jeszcze w jakiś sposób represjonowany czy nie?
Nie, nie. [...] starszego strzelca […]
- Jakie ma pan najgorsze i najlepsze wspomnienie z Powstania?
Trudno powiedzieć. Najgorsze to, że tak się stało, że nie było broni, amunicji. Na Żoliborzu Powstanie się rozpoczęło 3 godziny wcześniej. Niemcy wiedzieli już, byli przygotowani. Tak samo na Powązkach, na forcie Bema, co mieliśmy atakować, co nam zabrali ryksze. To najgorsze było - nie było broni. Cóż jeszcze powiedzieć...
- A najlepsze jakieś wspomnienie z Powstania ma pan jakieś, czy nie?
Trudno powiedzieć czy [mam] najlepsze wspomnienia, najlepsze to wspomnienia jak dostaliśmy broń, amunicję…
- Jak dzisiaj, po latach, ocenia pan Powstanie Warszawskie?
Czy potrzebne było? Potrzebne było. Dużo jest zarzutów, że źle zorganizowane. Nie wiem, co mam powiedzieć.
- Czy jeszcze chce pan coś powiedzieć w sprawie Powstania?
Nie, no cóż będę mówić więcej.
Warszawa, 7 marca 2005 roku
Rozmowę prowadził Michał Pacut