Walizka z Powstania Warszawskiego

Każdego dnia do Muzeum Powstania Warszawskiego przekazywane są pamiątki po Powstańcach Warszawskich. Zazwyczaj przynoszą je członkowie rodzin, znajomi, spadkobiercy lub kolekcjonerzy. W zeszłym roku do Muzeum trafił bezcenny przedmiot znaleziony na… śmietniku. Odkrywamy losy ukryte w tym, wydawałoby się, niepozornym obiekcie.

31 maja 2023 r. otrzymaliśmy e-mail zawierający wiadomość, która wcześniej ukazała się w mediach społecznościowych: w śmietniku przy ul. Szymanowskiego na warszawskiej Pradze znajduje się walizka z okresu Powstania Warszawskiego. Zespół Działu Zbiorów Muzeum niezwłocznie udał się pod wskazany adres – w praskim śmietniku znaleziono takie przedmioty jak zastawa stołowa, książki, ubrania, meble i rzeczy osobiste, ale nie było tam walizki. Kilka godzin później do Muzeum zgłosiła się pani Justyna Nowakowska, która wraz z panią Magdaleną Kubanek zabezpieczyła walizkę i przekazała ją do MPW. Obie panie działają na facebookowej grupie „Śmieciarka jedzie”. Najprawdopodobniej ich uwagę przykuł opis naniesiony czerwonym flamastrem, znajdujący się wewnątrz walizki: „Walizeczka wyniesiona z Powstania Warszawskiego w dniu 5 sierpnia 1944 roku przez Katarzynę z Pietrusińskich Bojarską”.

Fot. Katarzyna Stefanowska / MPW

Co było w walizce?

 

Oprócz informacji umieszczonej na pakowym papierze w walizce znajdowały się trzy listy napisane do Katarzyny z Pietrusińskich Bojarskiej przez jej córkę Donatę. Dwa z nich powstały w Czerwinie (powiat ostrołęcki). Pierwszy nosi dwie daty: 17 i 21 marca 1943 r. Na drugim liście widnieje data 4 kwietnia 1943 r. Trzeci list napisany został miesiąc po upadku Powstania Warszawskiego, 2 listopada 1944 r., w Szymanowie (powiat sochaczewski).

W listach tych dwudziestoletnia dziewczyna opisuje matce swoje rozterki i przemyślenia. Pomimo grozy wojny myśli Donaty krążą wokół przyziemnych tematów. Pojawiają się imiona i nazwiska osób z rodziny oraz znajomych, m.in. imiona Zygmunt i Leszek. Byli to bracia Donaty, czyli synowie Katarzyny Bojarskiej. Autorka listów podpisuje się jako Danuta lub Dziunia. Z listów wynika, że Donata przebywała u dalszej rodziny, najpierw w Czerwinie, a następnie w Szymanowie. Prawdopodobnie chciała w ten sposób uniknąć niebezpieczeństw czyhających w okupowanej Warszawie: łapanek, egzekucji, wywózek na roboty przymusowe. Pobyt na prowincji mógł wydawać się bezpieczniejszy dla młodej dziewczyny.

List z 17 i 21 marca 1943 r.

W liście z 4 kwietnia 1943 r. Donata wspomina o małej walizce, która jest u niej w Czerwinie – być może chodzi o tę znalezioną po 79 latach na praskim śmietniku, która również jest niewielkich rozmiarów. Jeżeli tak faktycznie było, pojawia się pytanie, w jaki sposób walizka mogła znaleźć się w Warszawie. Jest możliwe, że podczas wizyty u córki matka zabrała ją ze sobą. Okupacyjne losy walizeczki pozostają w sferze domysłów.

 

List z 4 kwietnia 1943 r.

Z ostatniego listu pisanego po kapitulacji Powstania Warszawskiego dowiadujemy się, że Katarzyna Bojarska została wywieziona na roboty przymusowe do Wrocławia (niem. Breslau). Córka wspomina też o ojcu, a mężu Katarzyny, którego losy pozostawały wówczas nieznane.

List z 2 listopada 1944 r.

Tragiczny los Stanisława Bojarskiego

 

Po poszukiwaniach w zbiorach Muzeum Powstania Warszawskiego, w Archiwum Państwowym m.st. Warszawy, Archiwum Polskiego Czerwonego Krzyża i Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, udało się odtworzyć losy familii Bojarskich. Są one dramatyczne, ale jakże podobne do historii innych warszawskich rodzin.

Z zebranych dokumentów wynika, że w czasie okupacji Bojarscy mieszkali przy ul. Karolkowej 45 na warszawskiej Woli. Było to mieszkanie służbowe – mąż Katarzyny, Stanisław, pracował w pobliskich warsztatach tramwajowych jako majster ślusarski.

W bazie ofiar cywilnych Powstania dostępnej na stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego można znaleźć m.in. Stanisława Bojarskiego (ur. 29 marca 1889 r.). To mąż Katarzyny, a ojciec Donaty. Zginął 5 sierpnia 1944 r. w masowej egzekucji na terenie zajezdni tramwajowej przy ul. Młynarskiej 2. Tego dnia Niemcy spędzili tam okoliczną ludność, m.in. ze schronu pobliskiej Fabryki Obić Papierowych i Papierów Kolorowych J. Franaszek przy ul. Wolskiej oraz z okolicznych domów, po czym dokonali masowej egzekucji. Na terenie zajezdni i w pobliskim ogrodzie rozstrzelano około 1 tys. osób. Jedną z ofiar był mąż Katarzyny Bojarskiej.

Dzień, w którym zginął Stanisław Bojarski, przeszedł do historii jako czarna sobota. Mieszkańców Woli wywlekano z domów i rozstrzeliwano. Na oczach rodziców ginęły dzieci, nie oszczędzano kobiet w ciąży i starców. Niemcy nie omijali żadnego budynku. Skala zbrodni była tak wielka, że w krótkim czasie oprawcom zaczęło brakować amunicji. 5 sierpnia wieczorem dowódca niemieckiej 9 Armii, gen. Nikolaus von Vormann, otrzymał pytanie od dowodzącego natarciem Gruppenführera SS Heinricha Friedricha „Heinza” Reinefartha: „Co mam robić z zatrzymanymi? Mam więcej zatrzymanych niż amunicji”. Reinefarth meldował również: „Straty własne: 6 zabitych, 24 ciężko, 12 lekko rannych. Straty przeciwnika – z rozstrzelanymi – ponad 10 tys.”. Rzeź mieszkańców Woli trwała kilka dni. Nie wiadomo, jaka była dokładna liczba ofiar. Szacuje się, że zamordowano wówczas od 30 tys. do 50 tys. mężczyzn, kobiet i dzieci.

Katarzynie nie udało się odnaleźć ciała męża, ponieważ w celu zacierania śladów ludobójstwa Niemcy palili pomordowanych. Utworzyli nawet specjalny oddział – Verbrennungskommando Warschau, złożony z polskich zakładników. Robotnicy układali zwłoki w stosy, a następnie polewali je benzyną i podpalali. Jeden z takich stosów zapłonął na terenie zajezdni tramwajowej przy ul. Młynarskiej.

Na Starych Powązkach w Warszawie znajduje się zbiorowa mogiła, w której spoczywają prochy pracowników Miejskich Zakładów Komunikacyjnych zamordowanych 5 sierpnia 1944 r. Wśród wymienionych 12 ofiar widnieje nazwisko Stanisława Bojarskiego. Zamordowanych upamiętnia również monolit ustawiony na terenie zajezdni tramwajowej przy ul. Młynarskiej.

 

Zbiorowa mogiła pracowników Miejskich Zakładów Komunikacyjnych zamordowanych 5 sierpnia 1944 r., Stare Powązki w Warszawie, kwatera 131, rząd 2, grób 23. Fot. Katarzyna Stefanowska / MPW

Miejsce pamięci na terenie zajezdni tramwajowej przy ul. Młynarskiej 2. Fot. Katarzyna Stefanowska / MPW

Nazwisko Stanisława Bojarskiego znalazło się także na wystawie plenerowej „Zachowajmy ich w pamięci” prezentowanej przez MPW w okresie wiosenno-jesiennym w parku Powstańców Warszawy na Woli. Na podświetlanych nocą 93 bryłach widnieje ponad 50 tys. mieszkańców stolicy zabitych lub zaginionych podczas Powstania Warszawskiego. Obok imion i nazwisk ofiar umieszczono datę urodzenia oraz ostatnie miejsce pobytu lub zamieszkania.

 

Katarzyna z Pietrusińskich Bojarska, 1937 r.

Właścicielka walizki

 

Katarzyna z Pietrusińskich Bojarska, urodzona 25 lipca 1890 r. w Annopolu Lubelskim, uniknęła tragicznego losu męża. Po wypędzeniu z domu najprawdopodobniej trafiła do kościoła św. Stanisława parafii św. Wojciecha przy ul. Wolskiej, gdzie Niemcy zorganizowali punkt zborny dla wysiedlanych warszawiaków. Katarzyna zdążyła zabrać ze sobą walizkę. Zgromadzonym w kościele ludziom brakowało wody i żywności, wielu z nich chorowało. Na terenie przykościelnym Niemcy przeprowadzali egzekucje. Tych, którzy przeżyli, doprowadzono na Dworzec Zachodni. Tam oczekiwali na transport do obozu przejściowego Dulag 121 w Pruszkowie, który stał się centralnym punktem ewakuacyjnym.

Pruszkowski obóz składał się z ogromnych hal fabrycznych otoczonych wysokim betonowym murem. Dziewięć z 14 hal zamieniono na baraki obozowe, ogrodzone zasiekami z drutu kolczastego. Panowały tam spartańskie warunki – brak higieny, głód, przepełnienie sprzyjały szerzeniu się epidemii. Wewnątrz hale były puste (bez sprzętów i mebli), najczęściej pozbawione szyb, z brudną posadzką. Wyczerpani ludzie spali na betonie, wykorzystując każdy skrawek wolnej powierzchni. Z powodu braku miejsca duża część osób koczowała na zewnątrz. Każdy z baraków był strzeżony przez niemieckie posterunki.

Pobyt w obozie trwał od jednego do kilku dni. Ewakuowani poddawani byli selekcji. Brutalną segregację przeprowadzali funkcjonariusze niemieckiego urzędu pracy (Arbeitsamt), którzy przy pomocy żandarmów i niemieckich kolejarzy rozdzielali rodziny. Ludzi popychano, kopano i bito. Pobieżnie, bez sprawdzania dokumentów, w ogromnym pośpiechu formowano trzy grupy. Do pierwszej trafiali chłopcy i mężczyźni w wieku od 15 do 60 lat, przeznaczeni do pracy przymusowej na terenie Rzeszy. Młode osoby podejrzane o udział w Powstaniu wysyłano do obozów koncentracyjnych. Drugą kategorię stanowiły zdolne do pracy kobiety między 16 a 50 rokiem życia. Najliczniejszą grupą byli niezdolni do pracy: starcy, dzieci, matki z małymi dziećmi, chorzy i ranni. Te osoby wysiedlano w głąb okupowanej Polski.

Do obozu w Pruszkowie trafiła najprawdopodobniej również Katarzyna Bojarska, skąd została wywieziona na roboty przymusowe do Wrocławia. Z dokumentów Polskiego Czerwonego Krzyża wynika, że z Wrocławia wróciła dopiero 4 sierpnia 1945 r. Po powrocie do stolicy rozpoczęła poszukiwania małżonka, nie wiedziała bowiem, że został on zamordowany w czasie Powstania Warszawskiego.

Karty poszukiwawcze. Archiwum Polskiego Czerwonego Krzyża

Historia odtworzona z fotografii

 

Ważnych informacji dostarczył również album z fotografiami. Trafił on na śmietnik wraz z walizką oraz innymi pamiątkami i także został ocalony przed zniszczeniem. Dzięki starannie opisanym zdjęciom możemy odtworzyć dalsze losy rodziny Bojarskich i – przede wszystkim – zobaczyć, jak wyglądali bohaterowie tej poruszającej historii.

Na fotografiach widzimy całą rodzinę Bojarskich: Katarzynę, jej męża Stanisława, córkę Donatę i jej braci. Niektóre zdjęcia zostały wykonane jeszcze przed wojną, inne w czasie okupacji. Przyglądamy się Donacie na tle zajezdni tramwajowej przy ul. Młynarskiej, a więc w miejscu, gdzie cztery lata później zginie jej ojciec. Są też zdjęcia zrobione w Czerwinie; przedstawiają one Donatę wraz z kuzynostwem. Większość fotografii pochodzi jednak z lat powojennych. Na jednym z nich patrzymy na Katarzynę w podeszłym wieku. Pojawia się też rodzina Donaty: jej mąż i syn Jacek.

Jacek był ostatnim właścicielem mieszkania przy ul. Szymanowskiego, skąd pochodzi walizeczka i album. Katarzyna zmarła w 1981 r., Donata w 2004 r., a jej syn w 2022 r. Wszyscy zostali pochowani na Cmentarzu Północnym w Warszawie.

Stanisław i Katarzyna Bojarscy z dziećmi Donatą i Leszkiem, lato 1939 r. Fot. Zygmunt Bojarski

Donata Bojarska na tarasie służbowego domu przy ul. Karolkowej. W tle warsztaty na terenie zajezdni tramwajowej przy ul. Młynarskiej, wiosna 1940 r.

Katarzyna Bojarska z córką Donatą przed drzwiami służbowego domu przy ul. Karolkowej, 1936 lub 1937 r. Fot. Zygmunt Bojarski

Donata Bojarska (po lewej) z kuzynką Danutą Żebrowską, Czerwin, lato 1942 r. Fot. Bogdan Żebrowski

***

Każdy dokument dotyczący wydarzeń z sierpnia i września 1944 r. to kolejny puzzel wielkiej układanki, jaką są dzieje Powstania Warszawskiego. Wciąż jeszcze brakuje wielu elementów tej skomplikowanej łamigłówki.

Wszystkie osoby, które są w posiadaniu materiałów z okresu konspiracji lub Powstania Warszawskiego, prosimy o kontakt z Muzeum Powstania Warszawskiego: Dział Głównego Inwentaryzatora MPW, tel. (22) 539 79 85 / (22) 539 79 87, e-mail: jbialobrzeska@1944.pl, hzaremba@1944.pl

Autorki artykułu: Katarzyna Utracka, Joanna Białobrzeska, Hanna Zaremba-Ankiersztejn

 

Zobacz także

Nasz newsletter