Co roku w Parku Wolności na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego odbywa się uroczystość złożenia wieńców przy Pomniku Lotników upamiętniającym międzynarodową pomoc powietrzną niesioną latem 1944 r. ogarniętej walką Warszawie. Inicjatorem tych spotkań jest Stowarzyszenie Polska-Afryka Południowa.
Pomnik został odsłonięty dzięki współpracy MPW z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa 4 sierpnia 2016 r. w 72 lata po pierwszym locie z pomocą Powstaniu. Autorem pomnika jest wybitny warszawski artysta, rzeźbiarz Marek Moderau.
Pomnik Lotników, 4 sierpnia 2016, fot. MPW
W czasie Powstania Warszawskiego drogą powietrzną Alianci przekazywali Polakom broń, amunicję, lekarstwa, żywność, odzież, które zrzucano w metalowych zasobnikach, z czterosilnikowych bombowców – Consolidated B-24 Liberator, Handley Page Halifax i Boeing B-17 Flying Fortress. Załogę maszyn bombowych w zależności od ich rodzaju stanowiło od 7 do 10 osób (piloci, strzelcy, nawigatorzy, bombardierzy, despatcherzy, mechanicy, nawigatorzy, oficerowie łącznikowi, radiotelegrafiści). Samoloty startowały z południowych Włoch (Latiano rejon Campo Casale k. Brindisi) i jeden raz z baz w Wielkiej Brytanii.
W operacji uczestniczyła polska 1586 Eskadra Specjalnego Przeznaczenia (Polish Special Duties Flight) podlegająca brytyjskiemu 138 Dywizjonowi RAF 334 Skrzydła Specjalnego Przeznaczenia RAF (Royal Air Force). Loty nad Warszawę prowadziły także inne jednostki brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych (RAF) oraz Południowoafrykańskich (South African Air Force, SAAF), Kanadyjskich (Royal Canadian Air Force, RCAF), Australijskich (Royal Australian Air Force, RAAF) i Amerykańskich Sił Powietrznych (United States Army Air Forces, USAAF). Były to: 148 i 178 Dywizjony RAF, 31 i 34 Dywizjony SAAF oraz 95, 100 i 390 Grupy Bombowe 8 Armii Powietrznej USAAF i 4, 361 i 355 Grupy Myśliwskie 358 Dywizjonu Myśliwskiego USAAF. Kanadyjczycy i Australijczycy służyli w 178 Dywizjonie RAF.
Loty z południowych Włoch rozpoczęły się w nocy z 4 na 5 sierpnia. W następnych dniach wstrzymano je. Zostały wznowione nocą z 8 na 9 sierpnia. Ostatni lot nad miasto przeprowadzono nocą z 13 na 14 września. W nocy z 21 na 22 września zrealizowano ostatni zrzut lotniczy nad Kampinosem. 18 września po południu przeprowadzono operację Frantic 7. Był to jedyny lot dzienny i jedyny zrealizowany przez Amerykanów, a także jedyny z baz położonych na Wyspach Brytyjskich.
Lecąc z Włoch, samoloty pokonywały trasę ok. 1500 km (w obie strony: ok. 3 tys. km). Przemieszczały się nad terytoriami okupowanymi (Albania, Jugosławia, Węgry i przedwojenna Czechosłowacja). Nad Polskę wlatywały od południa. Były narażone na ostrzał niemieckiej artylerii przeciwlotniczej, a także na działalność myśliwców wroga. Szczególnie niebezpieczne były rejony położone niedaleko jeziora Balaton na Węgrzech oraz tereny podkrakowskie, obszary w pobliżu Tarnowa i Bochni. Latano zazwyczaj na wysokości ok. 4 tys. m, czasem – z uwagi na zagrożenie oświetleniem przez niemieckie reflektory – należało zniżyć się na pułap 200–300 m. Żeby wykonać precyzyjny zrzut nad placówką miejską lub podmiejską, trzeba było zniżyć lot mniej więcej na 100 m. Jedna maszyna mogła zrzucić jednorazowo 12 zasobników ważących po blisko 100 kg i od 6 do 12 paczek mających 30 kg.
Powstańcy idący ul. Górskiego niosą zasobnik zrzutowy, fot. Sylwester Braun „Kris”, Zbiory MPW
Loty z pomocą materiałową nad Warszawę wykonywały też jednostki podlegające taktycznie Armii Czerwonej. Były to 2 Dywizja Lotnictwa Bombowego Armii Czerwonej oraz polski 2 Pułk Bombowców Nocnych „Kraków”. Dysponowały one samolotami Polikarpow PO-2 (zwanych kukuruźnikami bądź pociakami). Pierwszy zrzut tych jednostek został zrealizowany nocą z 13 na 14 września. Dnia 18 września Sowieci przerwali pomoc lotniczą. Powrócili do niej nocą z 21 na 22 września, a ostatni lot przeprowadzili w nocy z 28 na 29 września. Bez użycia spadochronów zrzucali broń i amunicję, żywność (suchary razowe, kasza jaglana, konserwy), leki. Po uderzeniu o ziemię sprzęt niejednokrotnie ulegał uszkodzeniu.
Maszyny lecące z lotnisk włoskich i brytyjskich dokonały w sumie zrzutu 200 ton rozmaitego zaopatrzenia. W ręce Powstańców trafiło jednak tylko ok. 60-90 ton. Straty alianckie wyniosły 147 lotników. Z Polskich Sił Powietrznych zginęło 59 żołnierzy, a 39 z brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych (w tym po jednym lotniku z Australijskich i Kanadyjskich Sił Powietrznych), porównywalne były straty Południowoafrykańczyków – 37 osób, natomiast Siły Powietrzne USA straciły 12 żołnierzy. Podczas realizowania całej operacji powietrznego wsparcia Alianci stracili 30 samolotów, w tym Polacy – 11 maszyn. Pomoc lotnictwa sowieckiego i podległych mu taktycznie jednostek polskich jest trudna do oszacowania z uwagi na brak możliwości realizacji kwerend w archiwach rosyjskich.
W czterdziestym dziewiątym dniu Powstania, 18 września została nad Warszawą przeprowadzona potężna operacja lotnicza. Była to jedyna amerykańska akcja powietrzna wspierająca walczących Polaków, jednocześnie największa i jedyna dzienna lotnicza operacja przeprowadzona nad ogarniętą bojem Stolicą Polski. Około godz. 13.40 nad Warszawę od strony północnej nadleciało 107 czterosilnikowych amerykańskich bombowców Boeingów B-17 „Latających Fortec” z 95, 100 i 390 Grup Bombowych 13 Skrzydła Bombowego 3 Dywizji Bombowej 8 Armii Powietrznej USAAF eskortowanych przez 56 jednosilnikowych myśliwców Mustangów P-51 z 4, 361 i 355 Grup Myśliwskich 358 Dywizjonu Myśliwskiego (65 Skrzydło Myśliwskie, 2 Dywizja Bombowa) USAAF realizujących operację Frantic 7. Z baz brytyjskich wyleciało 110 fortec, dwie maszyny zawróciły, a jedna została zestrzelona, w przypadku zaś sześciu samolotów zrzut nie został przeprowadzony z powodów technicznych.
Lecąc z baz brytyjskich nad Morzem Północnym i Bałtykiem Amerykanie pokonali 1360 km w 5 godzin. Samoloty z pułapu 4-5 km dokonały zrzutu zasobników nad Śródmieściem, Żoliborzem i Mokotowem w godzinach 13.41-13.49. Nie wszystkie fortece uwolniły ładunek. Według badań Kajetana Bienieckiego autora książki Lotnicze wsparcie Armii Krajowej (I wyd., Kraków 1994) zrzut przeprowadziło 101 samolotów, które zrzuciły w sumie 1170 zasobników. Znajdowało się w nich 2987 brytyjskich pistoletów maszynowych Sten, 390 ręcznych karabinów maszynowych, 102 sztuki brytyjskich granatników przeciwpancernych Piat, 7070 granatów, 10 min, 7,3 ton plastyku, 3,2 ton lontów. Ponadto w zasobnikach spakowana była żywność, medykamenty i amunicja. Była to gigantyczna pomoc, ale blisko 3% spadochronów nie otworzyło się, czas spadania pozostałych wynosił ok. 7 minut. W ciągu tego czasu część zasobników została zwiana przez wiatr, inne wpadły do Wisły bądź wylądowały na Pradze opanowanej przez Armię Czerwoną. Większość ładunków dostała się jednak w ręce Niemców.
Boeing B-17 Flying Fortress z 390 Grupy Bombowej 8 Armii Powietrznej USAAF ostrzeliwany nad Warszawą przez niemiecką artylerię przeciwlotnicza podczas operacji Frantic 7, 18 września 1944, fot. autor nieznany, Zbiory Air Force Historical Research Agency
Powstańcy operowali na zbyt małym terenie by móc przejąć wykonany ze znacznej wysokości zrzut lotniczy. Udało się im pozyskać tylko 288 zasobników, co według kalkulacji Kajetana Bienieckiego stanowiło zaledwie 25% całego zrzuconego wówczas ładunku.
Amerykanie uczestniczący w operacji mieli straty. Pod Dziekanowem Leśnym została zestrzelona forteca dowodzona przez porucznika (First Lieutenant) Francisa E. Akinsa z dziesięcioosobową załogą. Razem z dowódcą zginęło siedmiu lotników (Staff Sergeant/st. sierż. Frank P. de Cillis – 19 lat, Staff Sergeant/sierż. Walter P. Shimshock – 19 lat, Flying Officer/ppor. Ely Berenson – 20 lat, Staff Sergeant/st. sierż. George A. Mc Phee – 21 lat, Second Lieutenant /ppor. Myron S. Merrill – 23 lata, sierż. Paul F. Haney – 25 lat, Second Lieutenant /ppor. Forrest D. Shaw – 27 lat). Ocalało dwóch lotników: Technical Sergeant/ sierż. techn. Marcus L. Shook – 24 lata, który zmarł w 1995 r. natomiast pięć lat po katastrofie zmarł Staff Sergeant/st. sierż. James D. Christy. Niemcy w potyczce powietrznej zniszczyli także dwa myśliwce Mustang P 51 uczestniczące w operacji powietrznej. Jeden z nich spadł na pole we wsi Stara Wrona (ok. 19 km od Płońska), a drugi kilka kilometrów na północ od Nasielska w rejonie wsi Kątne. Pilotem pierwszego z nich był dwudziestoczteroletni First Lieutenant /por. Joseph Vigna, a dugą maszynę prowadził, mający 21 lat First Lieutenant /por. Robert Peters.
Dwóch lotników uczestniczących w operacji zginęło poza terytorium polskim. Nad Schleswigiem (północne Niemcy) został zestrzelony myśliwiec pilotowany przez ppor. (Second Lieutenant) Clyde’a Alisona Arrantsa. Natomiast z powodu ran otrzymanych nad Warszawą zmarł por. (First Lieutenant) Paul W. Hibbard pilot Boeinga, którym wracając znad Warszawy udało się wylądować na kontrolowanym przez Armię Czerwoną lotnisku w Mirgorodzie (Ukraina).
Przeprowadzenie gigantycznej operacji lotniczej było możliwe dzięki zgodzie przywódcy państwa sowieckiego, Sekretarza generalnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików), Józefa Stalina, który nie chciał wcześniej udzielić aprobaty na wykorzystanie lotnisk na terenie kontrolowanym przez Armię Czerwoną, gdzie jednostki mogły uzupełnić paliwo, dokonać niezbędnych przeglądów czy napraw, a żołnierze z załóg mogli odpocząć. Amerykanie wykorzystali lotniska w Mirgorodzie, Połtawie, Brześciu i Pyriatynie. Był to lot wahadłowy. Samoloty amerykańskie po zatankowaniu i uzupełnieniu amunicji oraz przejęciu ładunku bomb, wzięły następnie udział w kolejnej akcji. Zbombardowały ważny strategicznie węzeł kolejowy i kompleks zakładów przemysłowych w Szolnok w środkowych Węgrzech (100 km na wschód od Budapesztu).
Kiedy wybuchło w Warszawie Powstanie, premier Rządu RP na Uchodźstwie, Stanisław Mikołajczyk, próbował bezskutecznie wynegocjować w Moskwie warunki współpracy i powołania przyszłego rządu polskiego. Problem ze wsparciem Powstania przez Brytyjczyków wiązał się z tym, że uważali oni teren Rzeczpospolitej za obszar taktycznych operacji rosyjskich, a stanowisko tych ostatnich, nie było Polsce przychylne.
12 sierpnia 1944 r. sowiecka agencja telegraficzna TASS oskarżyła polski rząd w Londynie o wywołanie walki, bez uzgodnień z dowództwem sowieckim. 16 sierpnia Stalin przekazał Mikołajczykowi informację, że dowództwo sowieckie nie udzieli walczącym Powstańcom wsparcia. Stanowisko Sowietów w takim brzmieniu poznał również premier Wielkiej Brytanii Churchill, który był adresatem depeszy z oficjalnymi decyzjami gremiów politycznych państwa Rad. Rosja nie sprzeciwiała się lotom alianckim, jednak kategorycznie nie godziła się na lądowanie maszyn na swoim terytorium. Treść oficjalnego stanowiska Sowietów trafiła także do prezydenta USA Roosevelta, ale wolał on dać Stalinowi wolną rękę w tej materii za cenę wsparcia w wojnie z Japonią.
Dopiero podczas zmagań o Pragę (Warszawa prawobrzeżna), nocą z 13 na 14 września nad miastem pojawiły się sowieckie samoloty walczące z Niemcami bądź niosące pomoc zrzutową. Kilka dni wcześniej 10 września, Stalin zgodził się na lot wahadłowy alianckich samolotów nad stolicę Polski z pomocą materiałową z lądowaniem maszyn w bazach sowieckich, co umożliwiło amerykańską operację Frantic 7 (18 września).
Polski lotnik z 2. Pułk Bombowców Nocnych „Kraków” przy samolocie Polikarpow PO-2 (tzw. kukuruźnik), fot. autor nieznany, Zbiory MPW
W październiku 2006 r. Muzeum Powstania Warszawskiego otrzymało informację o miejscu zestrzelenia w nocy z 4 na 5 sierpnia 1944 r. pod Dąbrową Tarnowską bombowca Handley Page Halifax MK II służącego w 148 Dywizjonie RAF, który leciał do punktu zrzutowego w rejonie Skierniewic. W wyniku przeprowadzonych prac archeologicznych rozpoczętych 18 października, ekipie MPW udało się odkopać fragmenty wraku samolotu oraz szczątki żołnierzy z załogi: pięciu Kanadyjczyków, Brytyjczyka i Irlandczyka, które zostały z wojskowymi honorami pochowane na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie w październiku 2007 r. Wydobyte pamiątki kultury materialnej pozwoliły na zorganizowanie przez MPW wystawy plenerowej przypominającej powietrzną operację wspierającą Powstanie Warszawskie: „1944 Skrzydła Nadziei. Halifax JP 276 A na pomoc wolnej Polsce”, która została otwarta 6 sierpnia 2007 r. w hali Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie przy ul. Radiowej. Na ekspozycji stałej MPW są obecnie prezentowane pamiątki z rozbitego samolotu, są to części maszyny: piasta silnika Rolls-Royce Merlin, tabliczka znamionowa z fragmentem poszycia, wlew paliwa, aluminiowy wspornik, a także mapy i rzeczy osobiste lotników: papierośnica, scyzoryk, złota odznaka RCAF, 3 rewolwery Smith & Wesson Model 10.
Stanowisko archeologiczne pod Dąbrową Tarnowską. Wydobycie szczątków samolotu Handley Page Halifax MK II, 21 listopad 2006, fot. MPW
Stanowisko archeologiczne pod Dąbrową Tarnowską. Wydobycie szczątków samolotu Handley Page Halifax MK II, listopad 2006, fot. MPW
W osiemdziesiąt lat po Powstaniu Warszawskim w wolnej Polsce, lotnicy służący w naszych siłach powietrznych w czterech wielozadaniowych samolotach F-16 (General Dynamics F-16 Fighting Falcon) oraz jednym średnim czterosilnikowym samolocie transportowym C-130 (Lockheed C-130 „Hercules”) podjęli wspólnie z MPW inicjatywę przelotu nad warszawskim niebem w godzinę „W” (godz. 17:00) 1 sierpnia 2024 r. Przelot jednostek mógł zostać zrealizowany dzięki konsultacjom przeprowadzonym z Inspektoratem Sił Powietrznych przy Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych.
Udział samolotów Polskich Sił Powietrznych w uroczystościach obchodowych był wspaniałym hołdem dla Powstańców Warszawskich, spinając przeszłość i teraźniejszość symboliczną klamrą.
Lotnicy biorący udział w przelocie wzięli udział w corocznej uroczystości złożenia wieńców pod Pomnikiem Lotników 18 września, a następnie przekazali w darze MPW wykonaną przez personel lotniczy biało-czerwoną flagę, która w chwili lotu nad Warszawą 1 sierpnia wisiała w „Herculesie”.
Załogi samolotów C-130 i F-16, 31 lipca 2024, fot. Michał Zajączkowski, Zbiory MPW
Autor: Michał Tomasz Wójciuk