Waldemar Szwed
Nazywam się Waldemar Szwed. Urodziłem się w maju 1939 roku na Bródnie, niedaleko kościoła, który był jedynym kościołem na Bródnie.
- Czy pan pamięta, przy jakiej ulicy mieścił się dom rodziców?
Władysław i Eugenia.
- Rodzice mieli tak na imię, tak? A na jakiej ulicy mieszkali?
Mieszkali w czasie wojny na Wyszogrodzkiej, znaczy na Pelcówce.
Miałem dwóch braci. Jeden był z trzydziestego, drugi z trzydziestego pierwszego roku.
- Czyli byli starsi od pana.
Dużo starsi, no, osiem lat, dziewięć lat starsi.
- Czym zajmowali się rodzice przed wojną?
Przed wojną mama, jak to przed wojną, nie pracowała. Ojciec pracował jako ślusarz, ślusarz i tokarz obróbki skrawania, pracował przy obróbce skrawania metali.
- Czy bracia uczyli się przed wojną, chodzili do szkoły?
Brat, ten, jak to [wojna wybuchła] trzydzieści dziewięć, to przed wojną on chodził na komplety. Ten jeden, drugi nie. Ten jeden, starszy. To znaczy [chodził do] szkoły powszechnej, oczywiście. Nawet uczyła nauczycielka, która uczyła moją matkę, chyba pani Białas się nazywała, bo tak z opowiadania pamiętam – pani Białas.
- Czy w czasie wojny rodzice również mieszkali w tym samym miejscu?
W czasie wojny cały czas mieszkaliśmy na Pelcowiźnie i później w czasie wyzwolenia tu Warszawy, Pragi całkiem, mieszkaliśmy na... Pelcowiźnie. A w czasie właśnie przejścia frontu było spalone. Pelcowizna, te domy drewniane były popalone, więc przyjęła nas rodzina mamy na Utracie. Tak tymczasowo, żeby jak ten front przejdzie i tego.
- Czy pana rodzina poniosła straty we wrześniu trzydziestego dziewiątego roku?
W trzydziestym dziewiątym roku to straty takie, że wojsko zabrało dwa rowery, to było w czasie wojny. To się śmiali – straty takie. Ale tak [poza tym] to nie było strat.
Nie, tylko w czasie Powstania, [wtedy] zginął wujek.
- A jeszcze wracając do czasów okupacji, czym zajmowali się rodzice w czasie okupacji?
W czasie okupacji mama pracowała na Śliwicach, w magazynach, a ojciec został wywieziony na roboty do Niemiec.
- Kiedy ojciec został wywieziony na roboty, w którym roku?
Tego nie pamiętam. Wiem, że wrócił przed Powstaniem, wrócił z Niemiec, bo były popalone te fabryki. Jakim cudem tam wrócił z tych Niemiec, nie wiem. Czy uciekał, czy nie uciekał, to nie pamiętam tego za bardzo, ale wrócił przed samym [Powstaniem] i Powstanie nas zaskoczyło…
- A jeśli chodzi o braci, to czy bracia uczyli się w czasie okupacji?
To tylko ten jeden się uczył, tamten nie. Brat, ten młodszy, to należał do harcerstwa, tak jak z opowiadania wiem. Nosił, znaczy handlował pomidorami podobnież, a oni podobnież nosili sprzęt i amunicję, po prostu roznosili po Warszawie.
- To jeszcze przed Powstaniem, tak?
Przed Powstaniem. A Powstanie zaskoczyło nas na Śliwicach, [to znaczy] nie na Śliwicach, tylko na Pelcowiźnie. Brat został w Warszawie, ten średni brat został w Warszawie.
No, losy brata były takie dość takie prozaiczne, bo siedzieliśmy w bunkrze, jak mama opowiadała, i Niemiec przychodzi. A na podwórku stała tak zwana krowa, która ostrzeliwała właśnie Powstanie. I Niemiec wchodzi... Najpierw zobaczyła brata, a Niemiec go za kołnierz trzymał. [Brat] był w hełmie, z tą opaską i tam miał łopatkę czy granat, coś tam, nie pamiętam, bo mówili, że coś miał za pasem. I Niemiec w te słowa do matki mówi... Bo „Gienka” mówił, po imieniu, bo to był Ślązak i po polsku mówił trochę. Mówi: „Weź tego, takiego, owakiego – mówi – bo nas wszystkich tu rozwalą. Weź to do kibla wszystko, utop”. No, na tym się skończyło, tak szczęśliwie, bo akurat Niemiec był taki a nie inny. Potem żeśmy na Utracie mieszkali i na osiedlu, na Targówku osiedlu.
- U kogoś z rodziny państwo mieszkali?
Nie, nie, to były domy poopuszczane takie. I pamiętam pierwszą noc z tym, spaliśmy w tym domu, ojciec z tymi chłopakami młodszymi postarali się o jakąś słomę, jakieś coś i na tej słomie spaliśmy na pęczkach. Potem jakieś łóżko skombinowali i tak powoli tam było. A zaraz po wyzwoleniu…
- To, o czym pan mówi, było w okresie Powstania?
Nie, nie, to już było po Powstaniu. To, co mówię, po Powstaniu było. A w czasie Powstania jak mówiłem, ojciec żony zginął w obozie, został wywieziony. Nie brał udziału w Powstaniu, ale wspierał, bo on tam czymś handlował i oni tam wspierali po prostu.
- A w jakiej dzielnicy mieszkał ten pan?
W Śródmieściu mieszkali, oni mieszkali w Śródmieściu. No, matka to już mówiłem, prawda... Ojciec żony zginął w obozie w Niemczech.
Nie, nie pamiętam. Jest tylko w obozie, w obozie... Bo tam była zmyłka. Raz Czerwony Krzyż tak przysłał, raz tak, i na tablicy... Jest tablica na Senatorskiej w tym kościele, jest tablica wypisana, nazwisko właśnie mojego teścia. Po Powstaniu znaleźliśmy się tam na osiedlu i... jak to powiedzieć, w czasie wyzwolenia... Pamiętam, jak wyzwolenie było Warszawy. To pamiętam jak dziś, bo taki sąsiad wyskoczył i krzyczał: „Szwedowa, szyj sztandar, Warszawa wolna!”. A te starsze chłopaki – to była zima – chodzili na Warszawę przez lód, a myśmy, młodsi, podkapowali ich i też z nimi tam raz poszliśmy. No i za to wciry dostaliśmy od rodziców, bo to po lodzie.
- Czy pan orientuje się, kiedy to mogło być, w jakim miesiącu?
To było w styczniu, oczywiście 17 stycznia, a to było w zimę, styczeń, luty. Później Rosjanie zbudowali most pontonowy. Tu jak teraz jest Karowa, on tak wchodził. Jak po praskiej stronie była tam ciuchcia, stacja ciuchci, to akurat tak ten most pontonowy wychodził. To już na Warszawę można było [iść], chodziliśmy w gruzy bawić się w wojnę. No i co mnie uderzyło, że w czasie tam jak chodziliśmy, na placach, trawnikach, było dużo grobów. Groby i krzyże. Teraz ludzie tam, gdzie zginęli [bliscy] w Powstanie, to znicze, kwiaty składali ludziom, którzy tam mieszkali i piwnicę zawaliło, przypuścimy. Bo nie było grobów ani nic, bo to nie wiadomo, jak, gdzie został, gdzie po prostu zginął.
- W jakim rejonie Warszawy pan wtedy przebywał?
Wujek zginął na Pańskiej, a do niewoli... Znaczy do obozu wzięli, normalnie do Pruszkowa, do tego przejściowego obozu, kobiety i dzieci, a tych do obozu wzięli. Bo Powstańców osobno brali, a cywili osobno brali do obozu.
- Ale zginął na Pańskiej czy został schwytany przez Niemców?
Nie, nie, na Pańskiej to zginął mój wujek. A ich to wzięli ze Śródmieścia. [W czasie Powstania] normalnie gdzieś w piwnicy siedzieli i ich stamtąd wzięli.
- A wie pan, gdzie oni mieszkali?
Dokładnie to nie pamiętam, gdzie mieszkali, ale wiem, że w Śródmieściu. No co, spalone wszystko, nic nie było. My to się paliliśmy dwa razy podobnież, rodzina mojej żony tak samo. Z wojny nic nie zostało. To wszystko zniszczone, tak że w tym, co zostali tylko. Tak że im było bardzo ciężko, bo teściowa była sama, a tu troje dzieci było.
Tak, tak i na Senatorskiej wyremontowali tam, jak ta belgijska ambasada, wyremontowali. Teściowa remontowała jakiś taki pokoik, pokój to był, spory pokój, miał ze trzydzieści metrów. I tam właśnie mieszkała. I taka była konkluzja, bo o Powstaniu rozmaicie można mówić, prawda, czy się komuś podoba się, czy nie podoba, że Powstanie było, czy nie było, ale było, prawda.
- Czy pan pamięta rosyjsko-niemieckie walki na Pradze?
Nie, nie, tu nic nie pamiętam, bo za mały byłem. Nie, walk na Pradze nie pamiętam. Pamiętam ofensywę, huk tych dział, jak na Warszawę to szło – to pamiętam. No i później były te związane z Powstaniem opowiadania młodych, ale to jakoś trochę inaczej wyglądało niż teraz. Tak, wie pani, opowiadali to, tak jakby mówiąc... Tak jak my teraz o wojsku opowiadamy, tak oni, ci co brali udział, co brali w wojsku udział, to tak samo opowiadali. Na przykład zapamiętałem takie zdanie, tam się kłócili, bo jeden był w AL-u, drugi w partyzantce i w robocie jak była dyskusja, jeden mówi: „Jak było, tak było”. Też z Powstania, też facet był ranny, nie pamiętam nazwiska, bo to z pracy... Ale wszystko wszystkim to taka konkluzja była. Tak to oni się nie kłócili za bardzo, razem gorzałę wypili, ale mówi: „Ja i tak bym w AK chciał”. – „A dlaczego?” – „Bo mundury i broń mieliśmy lepszą i organizacja było lepiej zrobiona. A u was tam…”. Właśnie na ten temat były spory, kto… takie przekonywujące.
- Jakie były dalsze losy pana rodziny już po wyzwoleniu?
Po wyzwoleniu to praca. Ojciec na kolei, matka dorywczo robiła. Pracowała raz tu, raz tu. Ojciec pracował jak to tego. Rozmaite losy były, wie pani. To takie pokręcone losy były przez politykę, przez wszystko, przez te dymy, przez czterdziesty siódmy rok. To było pokręcone, bo do czterdziestego siódmego roku na przykład w radiu, to ja pamiętam, bo ojciec zrobił takie małe radio, to śpiewali „Monte Cassino” prawda. A później, po wyborach, po tym, już tego nie można było. O Andersie [najpierw] można było mówić, tego, a później już tak [nie bardzo]. No co jeszcze?
- A pan chodził do szkoły po wojnie?
Chodziłem. No, pilny uczeń ze mnie nie był, nie lubiłem się uczyć po prostu, ale jakoś tam dotrwałem. Później dokończyłem szkołę po... Na wieczorówkę z wojska wyszedłem, na wieczorówce skończyłem. A tu, co... Przed wojskiem w aeroklubie zrobiłem skoczka drugiej klasy, trochę latałem na szybowcach. No i później poszedłem do 6 Dywizji Powietrznodesantowej.
- Miał pan ciekawe zainteresowania.
Tak, tak. No, to było akurat... Tradycję przyjęliśmy po… Dwadzieścia lat, od teraz to dwadzieścia pięć lat będzie w tym roku, to związek w 1999 powstał, coś takiego. Powstał ten PZSZ, związek polskich spadochroniarzy. I całym patronatem naszym to jest generał Sosabowski, ten, który dowodził 1 Brygadą Spadochronową w Anglii. Prochy jego sprowadzili. Sprowadziła rodzina, a właściwie to rodzina i dzięki spadochroniarzom sprowadzili do Polski. Jest na Powązkach. I mamy tradycję, że 9 maja, w dniu jego śmierci, składamy tam kwiaty i opiekujemy się tym jego grobem. Bo z rodziny to rozmaicie. Czyli my do końca. Nasz szef pilnie tego przestrzega. Młodzi przychodzą przede wszystkim na grób. Dużo szkół przechodzi. On ma dobrą gadkę.
- A jeszcze wracając do czasów Powstania, wojny. Czy pan pamięta, jakie były warunki życia w czasie Powstania? Czy do państwa docierały wiadomości, co się dzieje w Warszawie?
No, co pamiętam, to z opowiadania, to jak front… Z Powstania tu na Pradze to, że właśnie… Z Powstania to tyle, co z opowiadania wiem, że spaliło się na Wyszogrodzkiej. Przychodziliśmy tam na to. Mało tego, z Powstania w bunkrze siedzieliśmy cały czas. Bo żeby nie ten bunkier, to chyba by nas tam nie było. Bo to budowali na podwórkach, budowali bunkry.
- Ale kto budował te bunkry?
No z Powstania to tak raczej nic [nie pamiętam]. Tak tylko z opowiadań, jak to na Targówku było, jak Powstańcy, ale… Tu było mało [działań] na tym [terenie]. Przede wszystkim to widać nawet po rozstrzeliwaniach. No mało, niemało, bo przy cmentarzu żydowskim czterdzieści parę osób rozstrzelali. Rozstrzelali na tej drodze, co [jest] przy cmentarzu na Świętego Wincentego. Tam przecież Niemcy rozstrzelali kilka osób. Mojego dobrego znajomego wujka rozstrzelali właśnie tam. Złapali, nie wiem, dlaczego tam było to. Wiem, że tam rozstrzelali.
- Ale to było przed Powstaniem?
Nie, to było, jak Niemcy uciekali. Jak Niemcy uciekali, to właśnie tam... No i w czasie Powstania przecież jak łapali, to przecież normalne. Przecież nie było sądów, nie było nic, tylko rozstrzeliwali, gdzie najbliżej było. No i takie opowieści tych młodych chłopaków, co brali udział, co przeżywali. Bo nie wszyscy brali udział. Opowiadali o masakrach, znaczy, co ci ludzie, co Powstańcy, co ci ludzie przeżywali. Na przykład nam nauczycielka tłumaczyła w szkole tak. Kazała nam ręce wziąć na buzię i powietrza nie łapać. Bo nie mogła wytłumaczyć… Bo pytały się dzieci, jak to w tych piwnicach, że w piwnicach ginęli. No a jak to wyglądało? „To sobie wyobraźcie. Zamknijcie oczy, zatkajcie nos i usta. I ile wytrzymacie? I nic nie widzicie”. No i cisza powstała. Cisza i nie było już dyskusji takiej, bo wszyscy jakby zrozumieli. Co dzieci zrozumiały, to inna rzecz.
Warszawa po Powstaniu no to to, co ja wiem, to później nawet, jak dorastałem, to myślałem, że tak Warszawa musi wyglądać. Dopiero z filmów to tak trochę [poznałem], jak zobaczyło się te tramwaje, dorożki, starą Warszawę. Bo tak nie puszczali kiedyś. Później jak [pokazali], to trochę człowiek dopiero wiedział, jak Warszawa wyglądała. A tak to człowiek jak szedł, zobaczył, to wyglądało tak, jakby to musiało tak być. Ludzie mieszkali przecież w gruzach, tylko w gruzach, w piwnicach i takich półparterowych tylko te rury były, od kuchni szły i dym wychodził, no to wiadomo, że w tych gruzach ktoś tam mieszka. I to było normalnością.
- Często pan robił takie wypady do Warszawy?
No to jako dzieciak. Jeździło się na przykład już później… Bo tramwaje po wojnie to chodziły najpierw na Pradze osobno i po tamtej stronie osobno, bo nie było mostów. Dopiero jak poniatoszczak zrobili, ten most pierwszy, to dopiero tramwaje zaczęły jeździć po całej Warszawie. No, to była wielka pompa, wielki dzień dla warszawiaków. Co jeszcze? Autobusy jak? Autobusy to były „dżemsy” i studebakery. Autobus to wygląda w ten sposób, że był normalny samochód ciężarowy i taka drabinka była. Drabinka metalowa schodziła na dół i się wchodziło, a konduktor siedział normalnie, z czapką i za bilet brał. A ławki to były z desek, normalne, jak dla wojska, bo to wojskowe samochody. I tak się jeździło.
Oj, zawsze sporo było, sporo pasażerów. A najbardziej mi utkwił… Właśnie ja jeździłem z placu Trzech Krzyży na Sadybę. Do ciotki jeździłem, ciotka jakaś mieszkała. I to sam. Na placu Trzech Krzyży sporo grobów, jeszcze jakiś czas tam groby ludności, Powstańców tam [były]. Dużo grobów na placu Trzech Krzyży. Pamiętam te groby najbardziej, bo jeszcze tym autobusem jeździłem, to jeszcze te groby tam były. No i co, po wojnie wojsko. Po wojsku ożeniłem się, [mam] dwoje dzieci. Mieszkam na Bródnie.
W dalszym ciągu, tak. No, teraz to nie ma z kim wspominać, bo bracia poumierali, ci znajomi tak samo. Bo zawsze tam było... Jeszcze była taka rzecz, że w pracy na Pradze ci Powstańcy na uroczystości, [jak] Powstaniec jakiś umarł czy jak, to wiem, że w tym kościółku się zbierali. Ja tam kilka razy byłem. Na Bródnie, w tym drewnianym. Tam msze odprawiali za dusze tych zabitych i zmarłych potem.
- W drewnianym, to znaczy w tym, który jest na cmentarzu?
Tak, tak, bo innego nie było, tylko ten. Później powstał ten [drugi]. Ale wszystko wszystkim to w tym drewnianym było. To wiem, że na pewno, że tam oni przychodzili, ci Powstańcy, no i my młodzi. To tyle.
Warszawa, 12 maja 2014 roku
Rozmowę prowadziła Elżbieta Trętowska