Śródmieście Południe. 1 sierpnia 1944 r., już po godz. 17-tej, na terenie Śródmieścia znalazło się wielu oficerów i żołnierzy różnych formacji, zaskoczonych wybuchem Powstania. Wkrótce pojawiły się pierwsze punkty werbunkowe. W jednym z nich, urządzonym początkowo na VI piętrze narożnej kamienicy przy ul. Marszałkowskiej 74 (róg Hoża 31), rozpoczął nabór do swojego oddziału ppor. "Georg". Tego samego dnia wieczorem kierował budową barykady ulokowanej na wysokości Hożej 42. Po paru dniach żołnierzom swojego oddziału zaczął wydawać legitymacje wypisywane na kartonikach o wymiarach 9 x 12 cm. W tym czasie samozwańczym dowódcą zainteresowała się żandarmeria Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej; dowodzący nią por. "Bukszpan" (Jan Czyżewski) wysłał do ppor. "Georga" oficera kontrwywiadu ppor. "Marywila" (Henryk Wilimczyk), któremu Kucharski vel Lewicki oświadczył, że:
"jest podporucznikiem Wojska Polskiego, absolwentem III rocznika Szkoły Podchorążych Zawodowych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej, przed wybuchem wojny odkomenderowany został na kurs geografów do Paryża, w 1940 r. walczył w szeregach WP na terenie Francji po czym dostaje się do niewoli, z której ucieka, złapany i ponownie osadzony w obozie jenieckim, następnie w więzieniu, z którego także ucieka; na początku 1944 r. przedostaje się do Polski i w okolicach Zakopanego tworzy 20-osobowy oddział AK; tuż przed Powstaniem przyjeżdża do Warszawy".
Inną wersję swojej służby ppor. "Georg" przedstawia kpt. "Ostoi" (Tadeusz Klimowski), którego poinformował, że:
"jest cichociemnym z Anglii, utrzymuje codzienne kontakty z Dowódcą AK gen. "Borem" (Tadeusz Komorowski - wówczas znajdował się na Woli) dodając także, iż dowodzi 1000-osobowym batalionem, dla którego posiada ukrytą broń, której jednak nie może wydać, gdyż "jest związany przysięgą".
Wg powojennych relacji kpt. Klimowskiego "Georg" otaczał się kobietami i kradł. W ciągu kolejnych dni Kucharski vel Lewicki przestał się pokazywać w swoim "sztabie" i stracił zainteresowanie własnym oddziałem, z którego po 6 sierpnia 1944 r. jego zastępca (wówczas występujący incognito) mjr. Jerzy Antoszewicz, utworzył batalion nazwany od jego pseudonimu "Iwo". Jak wyglądał finał sprawy Kucharskiego zrelacjonował w 1966 r. kpt. cichociemny "Lewar" (Bohdan Kwiatkowski):
"Spotykało się też samozwańczych dowódców. W pierwszych dniach sierpnia zostałem wezwany do batalionu "Georga", którego dowódca podawał się za skoczka. Poszliśmy z drugim skoczkiem, mieliśmy karabin i 15 ładunków. Ów oficer opowiada, że był szkolony w Szkocji, wysłuchaliśmy go i zaaresztowaliśmy. Poddał się bez oporu, tylko powiedział: "wiedziałem, że tak się skończy". Został rozstrzelany, a z 300 ludzi, których sobie zebrał rozwinął się wspaniały batalion "Iwo"