"Pamiętam panią, która tu mieszkała, panią Anielę Janochową. Odprowadziła syna na punkt zborny na Stare Miasto bodajże czy na Wolę, też tego nie pamiętam. Przeszła jeszcze przez Dworzec Gdański, wróciła. Pamiętam ją, strasznie przerażone oczy miała. Zresztą jej syn, Władek, w pierwszym czy drugim dniu Powstania zginął na Woli. (...) Pani Aniela Janochowa, o której mówiłam, mieszkała z nami już przed wojną. Jej mąż był kapitanem, został powołany do wojska. Zginął w Katyniu, co było wiadomo już wcześniej, bo był nawet na listach zabitych ludzi, rozstrzelanych, w gazetach warszawskich. Ona, jako maszynistka, znała chyba państwa Dunin-Wąsowiczów. Powiedziała, że bardzo dobrze pisze na maszynie. Pisała na maszynie na matrycach, to jest tekturka i cieniusieńka błona. Ona pisała to, co redaktorzy dostarczali z nasłuchów przez radio, z Wolnej Europy czy BBC. Nie umiem powiedzieć kto, ale byli dziennikarze, którzy donosili, przychodzili. Pan Dunin-Wąsowicz to redagował i albo dyktowano jej, albo przepisywała. (...) Zresztą razem z panią Anielą roznosiłam jeszcze gazety do dziennikarzy, do szpitala. Jest gdzieś opisane nawet moje wyjście z panią Anielą na ulicę Krasińskiego, do szpitala.