Halina Kossowska „Górecka”
Nazywam się Halina Kossowska.
- Czy pamięta pani, co działo się przed wybuchem II wojny światowej, co pani robiła przed 1 września, to znaczy z jakiej rodziny pani pochodzi, do jakiej szkoły pani chodziła? Czy pamięta pani wybuch wojny?
Bardzo mało, bardzo mało. [...]
- Czy była pani wtedy w Warszawie?
Tak, byłam w Warszawie.
- Czy pani pochodzi z Warszawy?
Tak. Moja rodzina była w Powstaniu.
- Czym zajmowała się pani w czasie okupacji? Rozumiem, że pani mieszkała w Warszawie. Co robili pani rodzice?
Mama sama była. Miałam siostrę młodszą i mama musiała się opiekować.
- Jakie było państwa źródło utrzymania, dochodu?
Handlowali.
- Czy w czasie okupacji uczestniczyła pani w konspiracji?
Tak.
W konspiracji... O, różne rzeczy. Ale nie pamiętam teraz.
- Czy pamięta pani, jak wyglądała Warszawa w czasie okupacji przed wybuchem Powstania?
Tak, pamiętam trochę.
No, jak nie była taka zbudowana.
- W której części miasta pani mieszkała?
W różnych [częściach], ze względu na Niemców. Trzeba było zmieniać. [...]
- Z jakiej rodziny pani pochodzi?
Z jakiej rodziny? Kowalskich.
- A czym się zajmowali pani rodzice?
Syn pani Kossowskiej: Ojciec zginął i mama miała farmę czy posiadłość poza Warszawą i utrzymywali się tak, prawda?
Tak.
- Czy pamięta pani wybuch II wojny światowej?
Trochę pamiętam, tak.
Syn pani Kossowskiej: Byłaś wtedy w Warszawie.
Tak, byłam w Warszawie.
No, jak Niemcy bez wypowiedzenia wojny zaatakowali Warszawę.
- Czym zajmowała się pani i pani rodzina w czasie okupacji, przed Powstaniem?
No, wszystkiego po trochu. Trzeba było się utrzymać.
Syn pani Kossowskiej: Mama specyficznie handlowała różnymi produktami.
- Rozumiem, że pani handlowała jakimiś produktami, tak?
Tak.
- Jakimi produktami, gdzie pani handlowała?
No, gdzie się dało.
- I to było główne źródło państwa utrzymania?
Tak, tak, tak.
- Pani miała jeszcze młodszą siostrę, tak?
Tak.
- Czy uczestniczyła pani w konspiracji?
Tak.
- Co pani robiła w czasie okupacji, udzielając się konspiracyjnie?
No, dużo rzeczy. Dużo rzeczy… Kurierką byłam, ale na Niemców trzeba było uważać.
- Czy kiedyś panią Niemcy złapali?
O, tak.
- I udało się pani jakoś wydostać?
Wydostać, tak, tak.
Syn pani Kossowskiej: Jak udało ci się wydostać?
No...
Syn pani Kossowskiej: Udawałaś płakanie, tak.
Tak.
- Gdzie panią zastało Powstanie, gdzie pani wtedy była?
Och, wtedy byłam w Warszawie na Filtrowej.
Filtrowa.
- Jak to się stało, że pani walczyła w Powstaniu?
Och, już przedtem wiedziałam, że wciągnięta jestem do konspiracji i później działałam.
- Kto panią wciągnął do konspiracji?
Mój narzeczony.
- A jak się nazywał narzeczony?
Narzeczony nazywał się…
Syn pani Kossowskiej: Stefan.
Stefan, tak. Stefan miał na imię.
Nazwisko... Właśnie nie pamiętam.
- Czym on się zajmował, że panią wciągnął do konspiracji?
No, też handlował i też miał duże poparcie.
- Czy pamięta pani, gdzie on działał, gdzie on służył, w jakim batalionie, zgrupowaniu?
W tym samym, co i ja byłam.
„Kiliński”.
- I co pani robiła podczas Powstania?
Och, różne rzeczy. Trzeba było przenosić różne rzeczy.
- Czyli pani była łączniczką, tak?
Tak, tak.
- W jakich dzielnicach pani działała?
Och, w Śródmieściu i najwięcej... Ojej, w tej chwili nie pamiętam.
- Czy przenosiła pani tylko wiadomości, czy może też broń pani przenosiła? Czy pamięta pani, co pani dokładnie przenosiła?
Różne pisma.
- Czy pamięta pani jakby jakiś taki lęk, który się wiązał z przenoszeniem tych pism? Czy wiedziała pani, jak duże ryzyko za tym stoi?
Tak, wiedziałam o ryzyku. Ale wtedy to się nie myślało o tym, tylko żeby spełnić to, co miałam, rozkaz.
- A pamięta pani może, kto był pani dowódcą w czasie Powstania?
„Kiliński”.
- Czy pamięta pani, jak wyglądała Warszawa w czasie Powstania, jak się ludzie zachowywali, co się działo w mieście?
Och, w mieście bardzo się… Najpierw ludzie się cieszyli, a potem rzeczywiście zaczęło być coraz gorzej i ludzie się buntowali, ale cywile z nami współpracowali.
- Czy pamięta pani, co państwo wtedy robiliście, co państwo jedliście, skąd braliście jedzenie w czasie Powstania?
Och, nawet chłopcy złapali kota i z kota robili pieczeń, ale myśmy nie chcieli jeść. Dziewczyny nie chciały jeść tego i ja też nie chciałam, bośmy wiedziały.
- Czy pamięta pani może jakieś obrządki religijne? Czy ludzie się wtedy modlili, czy się nie modlili w czasie Powstania?
O tak, modlili się dużo, dużo.
- Gdzie się modlili? W piwnicach czy na podwórkach? Czy pamięta pani, jak to wyglądało?
No, na podwórkach to było, takie ołtarzyki, i to przy tym żeśmy...
- Czy pamięta pani jakiś taki kontakt bezpośredni z Niemcami w czasie Powstania?
W czasie Powstania?
- Tak. Jak pamięta pani Niemców z czasów Powstania, jak oni się zachowywali?
Okropnie. Tylko trafiło się na nich, to już kulka do głowy. Przykładali, żeby wydobyć od nas wszystko.
- Wszystko, to znaczy co? Co chcieli od państwa wydobyć?
No, jaka konspiracja i co działamy.
- Czy panią Niemcy złapali w czasie Powstania?
Nie, nie udało im się.
- Na początku była pani łączniczką. Czy później jakoś zmieniła się pani funkcja?
Tak. Na sanitariuszkę.
- Czy pamięta pani, jak to się stało?
Jak to się stało? No ze względu na to, że było dużo rannych, a nie było sanitariuszek.
- Czy pamięta pani, w którym miejscu był szpital polowy, w którym pani urzędowała, gdzie pani była tą sanitariuszką?
Najpierw na… Oj, jak to się nazywa, och… Na Czerniakowie. Czerniaków najpierw, ale później upadał. Przenosiliśmy tych rannych do innych dzielnic.
Och, to już trudno powiedzieć.
- Czyli zaczynała pani pracę jako sanitariuszka na Czerniakowie?
Tak.
- A czy pamięta pani może poza Polakami jakąś inną ludność cywilną, jakichś innych narodowości?
Nie, specjalnie nie, nie szukaliśmy takich. Myśmy się bali, że między nimi [są] szpiedzy dla Niemców i tak dalej, to żeśmy nie zadawali się z nimi.
- Czy pani pamięta swoich znajomych jeszcze z czasów Powstania, czy pani utrzymuje z nimi kontakty?
O, właściwie trudno. Z jedną dziewczynką, ale ona może młodsza ode mnie była. Z Łowicza pochodziła. Ale rzeczywiście wycofała się, potem miała już dosyć.
- Czy pamięta pani jakieś nazwiska osób, z którymi pani była w Powstaniu, osób, z którymi się pani przyjaźniła?
No nie. Po prostu nie trzeba było pamiętać, bo wtedy Niemcy wymuszaliby.
- Była pani łączniczką, to może pani się zetknęła z prasą podziemną, jakimiś ulotkami. Czy pamięta pani jakieś takie wydawnictwa?
O tak, [były], ale nie pamiętam. Nie pamiętam akurat.
- Czy pamięta pani w ogóle jakieś tytuły, które wtedy były wydawane?
Nie, nie chciało się pamiętać nawet.
- Czy była pani ranna w czasie Powstania?
Tak.
Właściwie oko straciłam.
- Czy pamięta pani, jak to się stało?
No, wtedy nalot był i ta „krowa” właściwie... Myśmy się chowały za framugę, żeby lepiej było. Ten, jak to się nazywa, no… Jak?
Syn pani Kossowskiej: Pocisk?
Jak?
Syn pani Kossowskiej: Pocisk?
Nie, nie, nie. Framuga.
Drzwi. I tam nam dawali instrukcje, żeby tam się chować, mniej więcej.
- Czy pamięta pani, czy to było na początku Powstania, czy kiedy to się wydarzyło, kiedy pani została ranna, pod koniec Powstania?
No, podczas Powstania.
- Ale nie pamięta pani, kiedy dokładnie?
Daty nie pamiętam dokładnie.
- A pamięta może pani, w jakiej dzielnicy to się stało?
No, w Śródmieściu.
- Była pani ranna, jak jeszcze pani była łączniczką, czy jak była pani sanitariuszką?
Nie. Sanitariuszką.
- Czy pani też wymagała po zranieniu opieki, czy pani też została położona do szpitala?
Nie. Do szpitala nie chciałam iść. Przede wszystkim wiedzieliśmy, że w szpitalach nie ma więcej opieki. To sama nie wiem, sama nie wiem...
- Czy pamięta pani może moment zakończenia Powstania?
Och, tyle o ile. To pamiętam trochę. Przychodzili do nas, do rannych, no i składali nam życzenia, żeby przyjść do siebie. Ale żeśmy dużo nie przyjmowali, ponieważ było ciężko bardzo, żeby nas utrzymać, trzeba było się [rozglądać] za jedzeniem, żywnością jakąś, żywnością. No i tak w ogóle, w czasie Powstania na to oko już słabo widziałam i…
Syn pani Kossowskiej: A jak było na koniec?
Na końcu?
Syn pani Kossowskiej: Na końcu, jak się poddaliście.
Nie. Myśmy się nie poddawali, tylko…
Syn pani Kossowskiej: Jak kapitulacja była.
Jak kapitulacja była, to już wiedzieliśmy, że się nie udało Powstanie i że musimy ukrywać się potem, że byliśmy w konspiracji, bo dużo oficerów i tak dalej ukrywało się.
- Czy pamięta pani wyjście z Warszawy? Co się z panią stało, jak Powstanie się skończyło?
No, starałam się dostać do szpitala. A myśmy, ci ranni, to nie myśleli o tym, żeby się gdzieś ukrywać czy coś.
Syn pani Kossowskiej: Ale w końcu musiałaś się poddać, tak?
No tak, tak.
Syn pani Kossowskiej: I gdzie Niemcy cię wzięli?
No, do…
Syn pani Kossowskiej: Tam musieliście maszerować, tak?
Tak. Do Ożarowa. To było trzydzieści kilometrów czy coś.
- Czy pamięta pani wyjście z Warszawy, jak państwo maszerowaliście do Ożarowa?
A przez Warszawę zniszczoną. Oni specjalnie nas dawali, żebyśmy zobaczyli, jak żeśmy „wygrali” to Powstanie. I żeśmy potem…
- Czy pani szła sama, czy z kimś?
Nie. Koleżanki miałam, które też były ranne, ledwie szły. Tak żeśmy się pod rękę trzymały i żeśmy szli.
- Czy pani pamięta może nazwiska tych koleżanek?
Och, nazwiska to trudno [pamiętać].
Pseudonimy. Jednej tylko pamiętam koleżanki, to ona już nie chciała nic mówić. Zupełnie była ranna i głos straciła, nie mogła nic mówić.
Pseudonim „Marysia”, zdaje się.
- Czyli szłyście panie przez tę wyburzoną Warszawę, tak?
Tak.
Ożarowa.
[Trafiłyśmy] do tych baraków w Ożarowie. No i to było właściwie takie nasze zakończenie.
- Dokąd panie potem trafiły z Ożarowa?
Potem do wagonów i do obozów, do Oberlangen.
Syn pani Kossowskiej: W końcu do Oberlangen. Tak.
- Czy to był jedyny obóz, w którym pani była?
Nie, nie, nie, to był najpierw Oberlangen, później Lamsdorf.
Syn pani Kossowskiej: Wpierw Lamsdorf, tak?
Tak. Lamsdorf. Potem, co tam było jeszcze?
Syn pani Kossowskiej: Powiedz, mamo. Mühlberg. Altenburg?
Mühlberg.
Syn pani Kossowskiej: Altenburg?
Altenburg to na końcu.
Syn pani Kossowskiej: Tak? Na końcu Oberlangen.
Nie, nie, nie. Później był właśnie Altenburg, a później żeśmy…
Syn pani Kossowskiej: I na koniec Oberlangen.
Co?
Syn pani Kossowskiej: I na koniec Oberlangen, tak?
A na koniec, to już… 1 Dywizja uwolniła.
Syn pani Kossowskiej: To tak, mówisz, że 1 Dywizja generała Maczka później cię [uwolniła].
Tak, tak, ale myśmy dostały lekarstwa pierwszy raz, dawali nam lekarstwa i ja na to oko dostałam krople. Trudno było wytrzymać.
- Czyli kiedy pani dostała lekarstwa na oko?
Och, zaraz jakiś lekarz się zjawił.
- Ale kiedy to się stało? Jak była pani w obozie czy już po wyzwoleniu z obozu?
Nie, nie, nie. Jak byłam w obozie, tam dostałam. Lekarz się mną zajął, bo ja tylko jedna byłam taka z jednym okiem.
- Czy pamięta pani, co działo się w tych obozach, co państwo tam robili, jak wyglądało życie w obozie?
Och, okropne. Jedzenia nie było i w ogóle. Nie chcieliśmy myśleć o tym w ogóle.
- A pamięta pani, ile to miesięcy było razem w tych wszystkich obozach?
Ach, wszystkich obozach. To było siedem miesięcy chyba.
- I potem nastąpiło wyzwolenie, tak?
Tak, wyzwolenie.
Z 1 Dywizji Pancernej generała Maczka.
- I co się stało z panią po wyzwoleniu?
Ach, to już, najpierw [trafiłam] do różnych szpitali, przechodziłam różne badania, nie badania. Ale było ciężko.
A potem to już trudno powiedzieć. Już człowiek nie myślał o tym.
- Czy pamięta pani, co się z panią stało już po zakończeniu wojny?
O tak, chciałam mamę znaleźć i siostrę, bo ich dwie tylko miałam, ale właściwie to było trudno.
W Polsce, tak.
Tak, tak. A później żeśmy do Guberni, Niemcy nas gonili.
Syn pani Kossowskiej: Nie, nie. Mamo, chodzi o to, jak po wojnie dostałaś się do Anglii i w szpitalu byłaś…
Tak, tak. Oj później…
Syn pani Kossowskiej: Tak?
Lekarze się starali dać mi pomoc jakąś no i…
Syn pani Kossowskiej: I kogo tam spotkałaś?
No, dużo koleżanek.
Syn pani Kossowskiej: Ale kogo specjalnego tam spotkałaś?
Specjalnego?
Syn pani Kossowskiej: Władka.
Męża mojego. On też był w szpitalu, też był po obozie. Nie był ranny, ale wyczerpany.
Nie, nie, nie był.
Syn pani Kossowskiej: W jakim obozie był tatuś?
Tatuś?
Syn pani Kossowskiej: No.
A, nie pamiętam, ale opowiadał…
Syn pani Kossowskiej: Dachau.
Dachau, tak, Dachau.
- I spotkaliście się państwo w Anglii, tak?
Ja byłam w Anglii. Tak.
- Co było potem, co pani robiła w tej Anglii?
W tej Anglii ratowałam najpierw oko, a potem operację przechodziłam. Tam nie chciałam się poddać operacji, bo się bałam, że jeszcze gorzej będę [widzieć], ale jakoś szczęśliwie się udało i teraz lepiej widzę na to oko.
Syn pani Kossowskiej: Nie, nie, to tak trochę pomieszane…
Co?
Syn pani Kossowskiej: Na to oko prawe, to już nigdy nie zrobili [operacji], to lewe oko, ostatnia operacja, tak?
Tak.
- Czyli ratowała pani oko. Ale czy podjęła też pani jakąś naukę? Z czego się pani w tej Anglii utrzymywała? Jak to się stało, że pani…
Syn pani Kossowskiej: Gdzie byłaś w Anglii?
W Anglii... Zaraz…
Syn pani Kossowskiej: W Szkocji.
W Szkocji. Urządzili takie komisje, która nas kwalifikowała, czy nadajemy się…
Syn pani Kossowskiej: Do jakiejś roboty…
Roboty. Ale mnie nie mogli wziąć, bo już słabo widziałam.
Syn pani Kossowskiej: Ale to w Szkocji. A kiedy się ożeniłaś z tatusiem?
Już w Szkocji, w Szkocji.
Syn pani Kossowskiej: I Adam się tam urodził, tak?
Tak, tak…
Syn pani Kossowskiej: Gdzie pracowaliście tam w Szkocji?
A różnie. Tatuś nami się zajmował, udawał kucharza. Dla Niemców gotował.
Tak, bo…
Syn pani Kossowskiej: W czasie wojny on był w Dachau, w fabryce robił.
Potem…
Syn pani Kossowskiej: Ale teraz tam u słynnego Szkota gdzieś pracowaliście.
Tak.
Syn pani Kossowskiej: No.
To i ja się zaangażowałam.
Syn pani Kossowskiej: Buchanan.
Nie.
Syn pani Kossowskiej: Nie?
Tyś pomylił nazwiska.
- To co pani robiła w tej Anglii, jak już pani wyszła za mąż?
No jako kucharka. Mąż nie miał cierpliwości obsługiwać tych Niemców. A ja, ja gotowałam dalej dla tych Niemców.
Syn pani Kossowskiej: W Szkocji dla Niemców? Chyba nie.
W obozie.
- A w Anglii co pani robiła po wojnie?
Po wojnie?
Syn pani Kossowskiej: Rodziłaś dzieci.
Nie. Najpierw…
Syn pani Kossowskiej: Adama.
Najpierw Adama, najstarszy syn. A potem już nie myślało się o tym.
- Czyli po wojnie pani została w Anglii?
Tak, w Anglii.
- Czy pani nadal mieszka w Anglii?
W Anglii, tak.
- Kiedy pierwszy raz przyjechała pani do Warszawy?
Och…
Syn pani Kossowskiej: W sześćdziesiątym piątym roku.
Chyba tak, ty pamiętasz lepiej.
Syn pani Kossowskiej: Przyjechałaś z kim?
- Czyli kiedy pani przyjechała, który to był rok?
W którym roku?
Syn pani Kossowskiej: Sześćdziesiątym.
Sześćdziesiątym…
Syn pani Kossowskiej: Piątym.
Ty pamiętasz, ty pamiętasz, bo pisałeś. Ja już nie pamiętam.
Syn pani Kossowskiej: Przyjechałem też w sześćdziesiątym piątym roku z córką, z córeczką, z Danusią.
- A pamięta pani, jak wyglądała Warszawa po tych dwudziestu latach?
Och, nie mogłam uwierzyć. A tak jeszcze gruzy były, jeszcze te... A myśmy po tych gruzach chodzili.
- Czy udało pani się znaleźć rodzinę?
Tylko mamę i siostrę.
- Czy one były w Warszawie po wojnie?
One nie. Nie przyszły do Warszawy, bo się bały.
- A gdzie one trafiły po wojnie?
Po wojnie, zdaje się, tak, koleżanka…
Syn pani Kossowskiej: Nie, gdzie babcia z Krysią mieszkali?
Tej, w Łowiczu.
Syn pani Kossowskiej: W Sochaczewie?
Nie, Łowicz. Przed Sochaczewem. I tam ich znalazłam, no i tak żeśmy się połączyli.
- I to było zaraz po wojnie?
Tak, zaraz po wojnie.
- To jak to się stało, że pani wyjechała do Londynu, skoro pani tu znalazła mamę i siostrę?
No, to najpierw bardzo chciałam coś robić. No i w czterdziestym... Nie pamiętam, w którym roku, ale rzeczywiście…
Syn pani Kossowskiej: Ściągnąłeś mamę do Anglii.
Tak. Tak.
Syn pani Kossowskiej: A Krysia, siostra młodsza, ożeniła się.
Tak. Wyszła za mąż. I już nie mogłam jej ściągnąć, bo wyszła za mąż. Nie chcieli męża tak brać. No i co jeszcze. Ja już więcej nie pamiętam...
Warszawa, 31 lipca 2014 roku
Rozmowę prowadziła Magdalena Fijołek
Transkrypcję sporządził Sebastian Orkisz