Edward Szostak „Witold”

Archiwum Historii Mówionej

Nazywam się Edward Szostak, podporucznik III Obwodu Wola, Pluton 319, pseudonim „Witold”.

  • Proszę opowiedzieć, co pan robił przed 1939 rokiem?

Musiałbym tutaj spojrzeć.

  • Chodzi mi o to, do jakiej szkoły pan chodził, gdzie pan mieszkał? Takie najprostsze wiadomości.

Urodziłem się tu, na Woli, ulica Dworska bodajże 6, obecnie tam jest fabryka żarówek i mieszkałem Wolska 7, dom przechodni na Krochmalną 84, tu na Woli. Do tej pory mieszkam prawie że tu.

  • Czym zajmowali się pana rodzice?

Ojciec malarz dekorator, mama gospodyni domowa, trochę później w czasie okupacji handel i tak dalej.

  • Gdzie pan chodził do szkoły?

Najpierw chodziłem… szkoła podstawowa to była na ulicy Towarowej. Później przenieśli mnie na ulicę Brylowską koło szpitala żydowskiego, stamtąd na ulicę Bema i tam kończyłem szkołę podstawową.

  • Poszedł pan do gimnazjum?

Stamtąd później zdawałem do szkoła średniej pod nazwą Państwowa Średnia Szkoła Techniczna Kolejowa na Chmielnej 88 i od trzydziestego… Skończyłem ją w 1935 roku. Otrzymałem dyplom budowniczego, otrzymałem wszystkie zaświadczenia, uprawnienia. Po tym właśnie, w 1935 roku tak się złożyło, że nie było pieniędzy i jeden z profesorów, Kowalski, asesor kolejnictwa polskiego, zaproponował mi pracę natychmiast w Łodzi Fabrycznej i tam jako kierownik odcinka drogowego Łódź Fabryczna − Łowicz pracowałem. Tam pracowałem do jesieni 1935 roku i właśnie w tym okresie dostałem wezwanie do wojska.

  • Gdzie pan służył?

Służyłem w Dywizyjnym Kursie Podchorążych Rezerwy Piechoty w 1935 roku w Pułtusku. Starałem się dostać, bo wtedy w 1935 roku była taka ciekawa rzecz, że powstała rezerwa pilotów, to znaczy nie zawodowych, tylko rezerwa pilotów i chciałem się dostać. Zwolnili mnie na jeden dzień, przyjechałem do Warszawy, byłem na badaniach na Rakowieckiej, zdawałem tam do Cybuły, ale że miałem szkołę budowlaną, nie mechaniczną, nie elektryk, nie dostałem się. To była pierwsza w ogóle taka szkoła rezerwy cywilna.
Wróciłem do Pułtuska i w 1936 roku skończyłem w stopniu plutonowego podchorążego. Po roku, w 1937 roku dostałem przydział do 22. Pułku i odbyłem jednomiesięczne ćwiczenia rezerwy. Ale wtedy zacząłem pracować właśnie w Łodzi na tym odcinku i po powrocie z wojska dostałem się do fabryki karabinów, Warszawska Fabryka Karabinów na ulicy Dworskiej, obecnie Kasprzaka i tam pracowałem jako kierownik pewnego odcinka. Fabryka się rozbudowywała, w ogóle Polska się rozbudowywała wtedy, miałem moc pracy. Mój kierownik… Kotnowski, czy… nazwisko nie pamiętam, starszy człowiek, wszystkie rachunki wydobył, które przechodziły przez moje ręce i ja młody człowiek, dobrze mi się powodziło. Tam firma stolarska Rudzki stawiała nowe hale stalowe i ja tam, w tej fabryce się bardzo mocno zaangażowałem. Ale żeby tam się dostać, to najpierw dwa miesiące wywiad wojskowy sprawdzał mnie, co to za człowiek, ale dostałem się i pod patronatem tej jednostki wojskowej, bo to była fabryka zbrojeniowa…

  • Tam karabiny były produkowane?

Tak, nie tylko karabiny i działka polowe siedemdziesiątki piątki, i cekaemy. Fabryka się wtedy rozbudowywała, no i ja młody człowiek, bardzo młody człowiek, miałem… Ale polityką się nie zajmowałem, tylko zajmowałem się, od młodości do wybuchu wojny, sportem [i architekturą budowlaną].

  • Proszę opowiedzieć.

Należałem do Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, mieściło się na ulicy Skierniewickiej róg Grzybowskiej, bo Grzybowska dochodziła wtedy do Skierniewickiej. Ale to był taki okres.

  • Jaką dyscyplinę pan uprawiał?

Gimnastykę przyrządową.

  • Drążek, takie rzeczy, tak?

Tak, [poręcze, kółka, lina, koń z łękami, skoki gimnastyczne]. To trwało aż dostałem się do szkoły średniej. Młody człowiek, dwunastoletni, był zlot „Sokołów” w Wilnie, pojechałem, dwunastoletni chłopiec, czy trzynastoletni, z wycieczką i z powrotem. Ale później zainteresowałem się sportem dalej, trochę ścigałem się na rowerze, bardzo dużo się ścigałem, brałem udział i tak to trwało do wybuchu wojny. Było pytanie, czy brałem udział? Było tak, że w 1939 roku, ostatnie moje ćwiczenia, dostałem awans na podporucznika i to nikt o tym nie wiedział, tylko wywiad dwójki z fabryki karabinów, a do Powstania przystąpiłem jako plutonowy podchorąży, tak mi poradzono. Ja tu wszystko mówię, ale nie wszystko chyba trzeba…

  • Dobrze, wszystko jest ważne, niech pan opowiada.

Na czym skończyłem? Aha…

  • Nie został pan powołany do wojska w sierpniu, tak?

Nie zostałem powołany, bo byłem… wywiad wojskowy z fabryki… do 22. Pułku reklamowany byłem i fabryka w czasie wybuchu wojny miała być ewakuowana aż do [Równego], a [Równe], to chyba panowie wiedzą, aż tam het za Pińskiem. Ja jako budowlaniec, kanały wewnętrzne i wykopy zewnętrzne…
W czasie wybuchu wojny prowadziłem wykopy wzdłuż ulicy Dworskiej, od głównego wejścia do Reduty Ordona, przy pomocy ludzi z fabryki. Ale pierwsze bombardowania, tak pamiętam, w tym okresie na Kole spadły i fabryka była ewakuowana. Ja z tą fabryką ewakuowaną, jako opiekun młodzieży …

  • Dokąd został pan ewakuowany z fabryką?

Pod Warszawą wszystkie pociągi, nie tylko pociągi nasze, ale i pociągi innych fabryk z Warszawy, zostały zbombardowane. Nasz pociąg został zbombardowany pod Morozami, tu pod Warszawą. Miałem tylko walizeczkę i właśnie jak sportowiec, kostium gimnastyczny, ubiory, dostaliśmy tam emeryturę pięcioletnią, już nic nie można było kupić i ja właśnie nie interesując się polityką, a tylko sportem i swoją pracą, zacząłem maszerować, na piechotę, na wschód. Różnymi sposobami doszedłem pod Równe, na odległość dosłownie kilometra i 17 września pan Edward Szostak słyszy dudnienie. Wyszedłem, zobaczyłem pociąg czerwonych stoi, pociąg towarowy i prywatne wagony, czerwona gwiazda. Z powrotem wracam na zachód, no tak, bo przecież wiem, co mam robić. Z powrotem.

  • Na piechotę pan poszedł?

Nie, mnie się pilnował chłopiec, goniec z fabryki karabinów, cały czas był ze mną, jak było to bombardowanie też był ze mną. W ten sposób ten chłopiec ze mną razem jechał z powrotem. Jedzie pociąg, właśnie ten, co mówiłem, z gwiazdą, towarowo-osobowy, mówię: „Słuchaj, dasz radę się uczepić ostatniego wagonu?”. Uczepiliśmy się i tak tym pociągiem przez całą noc dojechaliśmy do Kowla, tam wysiedliśmy. Z Kowla na piechotę do Łucka, z Łucka do… jak to się nazywa?

  • Do Brześcia?

Piaski Luterskie czy coś, już na granicy sowiecko-niemieckiej. Przeszedłem na drugą stronę i w ten sposób dostałem się z powrotem do Warszawy cały. […] Po powrocie z powrotem do fabryki karabinów i tam pracowałem do [końca 1941] roku.

  • Fabryka pracowała na rzecz Niemców?

[Tak]. Już pod okupacją niemiecką.

  • Ale nadal produkowała broń?

W dalszym ciągu tutaj na ulicy Dworskiej, a obecnie na Kasprzaka i tak do 1942 roku. Właśnie syn się urodził w 1942 roku i wstąpiłem wtedy do Armii Krajowej, zaczęła się konspiracja. Z fabryki karabinów mieli nas wywieźć, wydział budowlany miał być skasowany i nas mieli wywieźć do Austrii. Oczywiście wtedy ja z moją narzeczoną, mówię: „Słuchaj, weźmiemy ślub, bo nie wiemy jak będzie dalej”. Spowiedź tu w kościółku i wzięliśmy ślub. Nie pojechałem do Austrii, wydział budowlany został skasowany, ale mając jeszcze tą legitymację, że tam pracuję, to korzystałem i wieczorami mogłem swoje sprawy konspiracyjne załatwiać. Kilka razy na ulicy Wolskiej mnie żandarmeria polsko-amerykańska zatrzymała…

  • Polsko-niemiecka.

Tak, ale legitymacja, blisko mieszkam, oni mnie na Wolskiej ulicy, między Karolkową a dawniejszym Placem Kercelego, ja tutaj mieszkam, oni mnie zatrzymali, tak mi się udało i tak było do Powstania.

  • Gdzie pan później pracował jak pan stracił pracę?

Później już nigdzie nie pracowałem, tylko w konspiracji. Wtedy troszeczkę malowałem, przyznam się, wtedy interesowałem się handlem, zacząłem z kolegami w konspiracji uprawiać gorzelnię małą, handel, blisko Kercelaka i tak się utrzymywałem do wybuchu [Powstania].

  • Jeszcze jak pan pracował w fabryce, jaki miała charakter pana praca konspiracyjna?

Byłem technikiem budowlanym, a zarazem kierownikiem nadzoru wszystkich [robót] budowlanych, jakie firmy w tej fabryce wykonywały, [nadzorowałem rozbudowę hal produkcyjnych i jednocześnie konspiracyjnie pracowałem z młodzieżą]. Firma się rozbudowywała, więc na przykład firma Rudzki, która budowała wtedy Dworzec Główny w Alejach Jerozolimskich i fabryka karabinów dwa nowe oddziały, drogi…

  • Wiadomo, ale na czym polegała pana praca w konspiracji? Co pan robił w konspiracji jak pan pracował jeszcze w fabryce karabinów?

Jako nauczyciel młodzież uczyłem obsługi broni, sztukasy, karabiny.

  • Obsługi, budowy, tak?

Nie budowy, a obsługi w ogóle, bo to była młodzież, tylko tym się zajmowałem.

  • Ta młodzież to byli jacyś pracownicy fabryki?

Nie, nie wszystkich znałem nawet, ale z fabryki owszem, było kilku. […]

  • Proszę powiedzieć jak wyglądały spotkania konspiracyjne, na których pan pokazywał broń i omawialiście panowie te sprawy?

Dowódca Plutonu 319 „Orzech” „Jaśmin”… mieliśmy zebrania na ulicy Karolkowa, Kasprzaka, w pewnym domu, więc każdy pistolet, czy karabin, pokazywanie jak go się składa, rozkłada i tak dalej. Tak to trwało.

  • Czym się pan zajmował w konspiracji, gdy stracił pan pracę w fabryce broni, jakie pan miał funkcje?

Właśnie wspomniałem, z kolegami…

  • W dalszym ciągu pan szkolił?

Tak, trochę handlem, trochę założyliśmy gorzelnię dużą pod Warszawą, handel tym i poznałem później przyszłych moich przełożonych. Przyznam się osobiście, no tak było, mnie polityka nie obchodziła, kochałem swój zawód budownictwo, bardzo i sport. Ale po ożenieniu się [urodził się] syn, [potem wybuchło] Powstanie. Przed Powstaniem, to na zebraniach po prostu wszystkich kolegów młodszych musiałem nauczyć obsługiwania się zwykłym KB, KBK, maska gazowa, cekaem i to wszystko, a te wszystkie szkolenia, to ja przeszedłem w wojsku. W Pułtusku trzy kompanie wojska, ja byłem w 3. kompanii, byłem bardzo wysoki, ale w 3. kompanii. Tam między innymi śpiewak, kolega Szopski też tam był, kilku Żydków było, Żydzi odpadli z tego, ale niektórzy, na przykład rabin żydowski odprawiał nabożeństwa w Pułtusku. No a my w wojsku, no to w każdą niedzielę na nabożeństwo.

  • Dobrze, a jak wyglądała sytuacja tuż przed Powstaniem? Pamięta pan, co pan robił?

W Powstaniu?

  • Przed Powstaniem jeszcze.

Przed no to właśnie to wszystko i ten handel…
  • Jak pan zapamiętał wybuch Powstania?

Kolega Leszczyński zawiadomił mnie, że mamy się zebrać na ulicy… koło Wawelberga o godzinie takiej i takiej i tam żeśmy się zebrali. Na Tyszkiewicza 7, czy coś. W mieszkaniu kolegi Ładyńskiego, który obecnie nawet jest sekretarzem „Waligóry”, młody chłopak wtedy. Stamtąd właśnie mieliśmy zebrać się na Kole, za wiaduktem kolejowym na Obozowej pierwsze budynki. Ja jako zastępca [dowódcy] plutonu 319, z pewną grupą ludzi, byłem przez pewien czas postawiony na rogu Młynarskiej, Obozowej i Tatarskiej, ostatni budynek.
Ponieważ broń pancerna z Bemowa dojeżdżała już do ulicy Płockiej, bo już szpital był zajęty… i stamtąd zostałem, przed przyjściem… teraz uwaga, bo to nie wszyscy może wiedzą, ale mnie to cholera bierze, przed przyjściem pana… no jakże się ten dowódca nazywał?… Oni przyszli na Wolę piątego, a do czwartego to już tysiące ludzi było zabitych, a szczególnie w fabryce tapet na ulicy Dworskiej, tysiące, ja to widziałem! Widziałem, dlatego że na rogu ulicy Skierniewickiej i Wolskiej mieszkał jeden z kolegów, ten dom się palił i on mówił: „Edek, przejdźmy na drugą stronę, może coś jeszcze się uratuje”. Tych kolegów, którzy byli koło mnie, tam często… Kilka grup ludzi przecież nie mieli broni, na miłość Boską, mieli jakiś stary karabin bez muszki! „Pilnujcie, ja z nimi pójdę”.
Poszedłem, pali się to wszystko, z powrotem wróciłem, koniec. To tak było, Wolska, Leszno, Górczewska, a ostatnie moje dowodzenie w czasie Powstania, to było na skrzyżowaniu ulicy Górczewskiej i Działdowskiej. Tu były, na rogu Wolskiej i Młynarskiej, wielkie barykady, a ja z pewną grupą ludzi wyznaczonych przez pana… [niezrozumiałe] z karabinem maszynowym koło domu Wawelberga przy Działdowskiej… Stamtąd żeśmy się musieli wycofać. Ja się wycofywałem ze znajomymi, moimi kolegami, bliskimi mnie, przez kirkut, przez Gibalskiego, przez Okopową na Stare Miasto.

  • Dobrze, wróćmy jeszcze do początku Powstania. Co było waszym pierwszym zadaniem?

Tam na [niezrozumiałe] Kole… [Utrzymać nasze stanowiska do momentu przyjścia pomocy ze Śródmieścia].

  • No i co, mieliście coś opanować?

A skąd? Ja nie miałem żadnej broni, właśnie…

  • Nie mieliście w ogóle broni?

Właśnie, właśnie, trzeba i to powiedzieć. Broń mieliśmy otrzymać w ogrodach… Na końcu Górczewskiej ogrody… Ogrody jak się nazywały? To tam mieliśmy otrzymać broń. Doszedłem kawałek, a pierwszą broń mieliśmy otrzymać przed wiaduktem na Górczewskiej, skład węgla, nic, pusto. Po przejściu na drugą stronę pierwsze bloki po lewej stronie, pusto, nie ma nic, butelka benzyny i granat, nawet granaty własnej roboty.

  • Do tych ogrodów nie udało się wam przejść jak rozumiem, tak?

A skąd?! Broń pancerna [atakowała] przecież z Bemowa i Wolska padła już do ulicy Płockiej. Już oddziały, na przykład Sowińskiego, padły. Ja byłem w III Obwodzie, to jest Wola, ale II Obwód i I Obwód, Koło, Okęcie padło i zostaliśmy zepchnięci prawie już tutaj do Młynarskiej. Dopiero piątego przyszedł… o Jezu kochany, no zapomniałem… zapomniałem jego nazwisko teraz… Ze Śródmieścia, bo tak się złożyło, że Śródmieście ostatnie było. Bo tak, najpierw padła Wola, później Okęcie, później Starówka, później Mokotów i później dopiero Śródmieście. No, więc co?
Tutaj później na rogu Żytniej i Młynarskiej, dostałem po raz pierwszy od swego dowódcy parabellum niemieckie, prawdziwe, nowe parabellum, nowe dwa magazynki, to był piąty, czy szósty dzień Powstania. Nareszcie znaleźli, dopatrzyli się, że potrafię obsługiwać cekaem, potrafię obsługiwać wszystkie [rodzaje] broni. Ja nie mówiłem kim jestem, byłem podchorążym, byłem skromnym żołnierzem Armii Krajowej i koniec. Byłem na samym początku już zdenerwowany, że nas oszukano, nie ma broni i tak się [zaczęło]. […] A jeszcze na kirkucie spotkałem porucznika Dzita, nazwisko Dzit, on później w Murnau, jak żeśmy się spotkali, to on, ja i jeden z nich w Murnau żeśmy się spotkali. On był dowódcą 2. kompanii, a że Tarczyński dowódca w ogóle III Obwodu, został ranny, więc on został dowódcą. Tak tą ulicą Okopową, do Powązek i na Stare Miasto przeszliśmy z częścią oddziałów. Ci chłopcy, którzy byli ze mną, no to…

  • Kiedy pan przeszedł na Starówkę?

Kiedy przeszedłem? Jak padła… ósmego chyba, 8 sierpnia już musieliśmy się wycofywać. Ja się wycofywałem przez kirkut, a tam jeszcze spotkałem tego Dzita, porucznika przedwojennego: „No i co Edek?”. „No i co? No widzisz chyba, co się dzieje?!”. Co do gadania? Byłem zdenerwowany, bo mnie to… Przeszedłem dwa lata w szkole podchorążych ćwiczenia, znałem od „A” do góry, no i teraz jestem i ja nic nie mogę, a młodzież się rwie do Powstania, giną na oczach, widzę giną, no nie wiem co, strasznie było! A ja byłem nerwowym człowiekiem, mnie to cholera brała! Tylko Dzit później dowiedział się, że… bo później jak składałem papiery, no to Dzit się dowiedział i dowódca „Waligóry” wiedział kim ja jestem. Nikt nie wiedział, ja byłem skromnym, żołnierzem Armii Krajowej i tu mi było najlepiej.

  • Ale jak już pan przeszedł na Starówkę, już pan awansował na zastępcę dowódcy plutonu? Tak, czy nie?

No tak. Byłem dowódcą nie tylko naszych oddziałów, bo dużo nas zginęło, ale część chłopców przeszła przez Żoliborz na Starówkę i w tej grupie… Ja miałem odcinek od Kamiennych Schodków do Mostowej, a moje dowództwo było Krzywe Koło 12, na górze. W pierwszych chwilach jeszcze mieliśmy pod ręką całą ulicę Brzozową i Dunaj, dopiero jak broń pancerna zaczęła atakować no to z Dunaj na Brzozową, Brzozową wyżej i tak do końca Powstania ja z tymi chłopcami wytrzymałem. Już się chłopcy ładowali do kanałów, dostałem polecenie maskować w dalszym ciągu obronę tego kawałka, Krzywego Koło 12. Później, w ostatnim momencie… a tam później byłem… No i taki wypadek, może przy okazji, przy wchodzeniu do kanału na rogu Długiej, Placu Krasińskiego i Miodowej, już ostatnie momenty, już plac zajęty jest i wiadukt na Placu Krasińskiego już ostrzeliwany… spadł samolot i pilot nazywał się Szostak. Mówię panu, bo tak było. Żegnam się, wchodzę do kanału i w tym momencie dowiedziałem się, bo samolot spadł na ulicę Miodową, między Placem Krasińskiego a Elektoralną, pośrodku. Dopiero dowiedziałem się po dwudziestu kilku latach, że… aha, no i z tego odcinka Kamienne Schodki − Mostowa, byłem do końca. Dowódcą wtedy był, już nie mój dowódca tylko ten… Nie pamiętam dokładnie […]

  • Proszę opowiedzieć o swoim plutonie. Na Starówce już byliście jakoś dozbrojeni?

No to pan plutonowy był przedwojenny baloniarz, służył w balonach w Jabłonnie, a mój dowódca 1. kompanii, to był sierżant sztabowy jako gospodarz przedwojenny zawodowy. Ani ten, ani ten, jako taki tego szkolenia wojskowego… Nie bardzo rwali się do Powstania. A ja się przyznam, piąty, szósty dzień już miałem, już straciłem…

  • Chęć do działania, tak?

… ten zapał, bo widzę, młodzież się rwie, mój Boże, nie utrzymasz ich no. Tam na Krzywym Kole byłem do końca Powstania. Między innymi…

  • Były na Krzywym Kole jakieś charakterystyczne właśnie wydarzenia, które pan jakoś zapamiętał w czasie obrony właśnie tego odcinka na Krzywym Kole?

Ja tylko…

  • Jakieś charakterystyczne wydarzenia, o to mi chodzi. Czy pan zapamiętał coś ciekawego?

No charakterystyczne, powiedzieć?

  • No oczywiście.

Było już tak niebezpiecznie, ostatnie dni, namawiałem kolegę Leszczyńskiego, kolegę Adamczewskiego z mojej najbliższej drużyny, mówię: „Słuchajcie, ja tej nocy pójdę na drugą stronę”. Już posmarowałem twarz sadzami i pomimo, że oni już zajęli przecież, chciałem przepłynąć na drugą stronę. Przychodzi rozkaz, posyłają mnie na ulicę Ceglaną, stamtąd na ulicę Ceglaną… oj nie, przepraszam. Oj pomyliłem. Ale jak kanałami przeszliśmy do Śródmieścia, to dopiero mnie na Ceglaną posłali do Chawy.

  • Niech pan opowie jak to było z tym, z tą próbą pana.

Ale ja tylko poszedłem pomóc im po prostu. Tam byłem dwa, trzy dni, z powrotem wróciłem na Plac Bankowy, bo ostatnie momenty to róg Szpitalnej, Chmielnej, tutaj, Plac Bankowy i tu zakończyłem Powstanie. A cała walka to była tam, na Starym Mieście, a tu w Śródmieściu, to ulica Górskiego i ulica Chmielna…

  • I tu pan już doczekał…

… jak dowódca grupy pewnej, bo to już była zbieranina różnych chłopców.

  • Tu na Chmielnej pan doczekał do końca Powstania?

Do końca Powstania.

  • Niech pan jeszcze może coś opowie na temat przejścia kanałami.

Kanałami wchodziliśmy na rogu Miodowej, Długiej i Placu Krasińskiego, ten kanał tam jest w dalszym ciągu. Wszedłem jako ostatni, taki dostałem rozkaz, więc maskowałem tą obronę, w ostatnich momentach, już masa przeszła i ja się… Niektórzy koledzy, na przykład kolega Leszczyński na plecach dźwigał kolegę rannego przez całe kanały i wyszliśmy na rogu Nowego Światu i Wareckiej.

  • Bez żadnych problemów przeszliście?

Pierwszy problem był jak byłem jeszcze na Starym Mieście, pierwszy odcinek – to mieliśmy wycofać się przez Dworzec Gdański na Żoliborz. Weszliśmy do kanału, już przeszliśmy kilka metrów w kierunku mniej więcej tego wiaduktu, który był na… woda przybrała, wycofanie z powrotem, popłoch się stał straszny. Po powrocie z powrotem na swój odcinek, bo przecież tam trzeba maskować dalej obronę. Po przejściu tu, no to tylko na ulicy Górskiego i na ulicy Chmielnej, oczywiście…

  • Różnica zauważalna chyba była między Starówką a Śródmieściem?

Straszna, no jak by się pan nie zdenerwował, ja wychodzę brudny, zmęczony i zdenerwowany do najwyższego stopnia, bo na Starym Mieście jakiś przyszedł znajomy i mówi, że był na ulicy Krochmalnej i pozawijali wszystkich, że żona, to wszystko spalone, a to nieprawda była, bo żona została piątego, czy szóstego przez Czerwony Krzyż zabrana do kościoła Świętego Wojciecha na Wolę, do Pruszkowa i do niewoli została wywieziona na Śląsk, na granicy śląsko-niemieckiej, później w Dreźnie i z tym chłopcem ona tam. A ja tutaj po przejściu do Śródmieścia, przy kapitulacji już właśnie „Wit” mówi: „Edek, masz awans na podporucznika”. Ja mówię: „Tak? No to bardzo dobrze”. No i do Lamsdorfu pociągiem.
W Lamsdorfie siedziałem tydzień, tam podałem, że chory jestem, prześwietlenie, nie udało się, w pociąg i do obozu. Ale miałem taki wypadek. Po kapitulacji na Placu Bankowym, na Złotej ulicy, tam zdaje się, że jeszcze jest kawiarnia, na łóżku odpoczywałem i trzeba trafu, szrapnel się rozrywa nad Warszawą cholera, przebija tekturę w oknie, tu w pośladek ranny, tu w nogę ranny. Tam jakaś sanitariuszka, która nie wiedziała, cięcie w pięcie, tutaj to, dobra i tak pojechałem do niewoli. Ale zaczym dojechałem, to już dostałem takiej gorączki, że [znalazłem się] na izbie chorych. Leżę na izbie chorych tam, a mnie odwiedza dwóch kolegów z ławy szkolnej, z ulicy Chmielnej ze szkoły technicznej, Ręczarski, który tam siedział pięć lat, z którym [byłem] w wojsku, Gut i mojej żony siostry ciotecznej mąż Wajs, który też tam siedział kilka lat, tych poznałem. No a ja chciałbym jak najprędzej dostać się z powrotem do Warszawy, do Polski, nie ma wyjazdu przecież, nie ma transportu. Ale spotykam dowódcę 1. kompanii z Pułtuska, porucznika Kolankiewicza, który z walizką, z żoną ładuje się do pociągu i jedzie na zachód, pożegnanie. Widziałem na własne oczy dowódcę 21. Pułku, „Sosa” Wolskiego, który później był skoczkiem, dowódcą skoczków. Ale właśnie w tym obozie poznałem zastępcę „Sosa” Wolskiego, dowódcę 21. Pułku, starszy człowiek. A ja wtedy co miałem? Dwadzieścia dziewięć lat, trzydzieści lat, młody chłopak byłem, sportowiec, dobrze wychowany, zupełnie inne… […]
Właśnie wybraliśmy się na ten… Aha, ja byłem słaby, bo okazało się, że to się… ale to było, tu palec… „No bo ty uciekałeś!” ten kolega Ręczarski mówi mi. „Zamknij się! Co ty do mnie mówisz?!”. Takie rzeczy. „A ty dlaczego się dostałeś do niewoli?”. Ja do niego, no i tak żartem poznałem dużo. Tam chodziłem na specjalne kursy, wtedy powstały tak zwane betony podwieszające, to są specjalne, wtedy [w szalunkach odpowietrzonych]…

  • Nowość, tak?

Nowość tak, chodziłem na te kursy i stanąłem do konkursu projektowania z architektury. Nie udało mi się, ale te kursy odbyłem, bo to mnie bardzo interesowało, to było całe moje życie, budownictwo, nie tylko… […]
No właśnie, on i dowódca 21. Pułku i to wszystko, ja miałem dostać się do… no i sprawdzają mnie, no to zastrzyki i pan Edward ma przydział do Andersa. Miałem już te wszystkie zastrzyki, wszystko zrobione, wycofałem, bo nastąpiło międzynarodowe… koniec, nie ma wyjazdu. Moją legitymację oddałem jednemu koledze, który mieszkał na rogu Ogrodowej i Wroniej i on, nie wiem czy na moje nazwisko pojechał zamiast do Andersa, do Australii. Dostał pięć tysięcy dolarów i tam się osiedlił. Ale ja nie mogłem, musiałem wrócić, bo przecież została żona. Ten znajomy, który mi powiedział, że wszystkich widział zabitych, nieprawda, przeżyli. Tak tam spędziłem od 1944 roku, od października, do… maja. „Bór” Komorowski przyjechał na odwiedziny obozu, to był początek, oswobodzili nas 1 maja, trzeciego to wszystko przyjechało i oczywiście chciałem się dostać… trudno, nie mogłem się dostać, no to czekałem, troszeczkę wyzdrowiałem, osiedliłem się nad jeziorem Staffelsee, wieś Uffing niedaleko obozu.
Tam pływałem, łapałem ryby, czekałem na wyjazd, tam spotkałem dużo kolegów, którzy przyjechali wozami sanitarnymi z Włoch, z lekami do obozu i nareszcie [wsiadłem] w pociąg i przyjechałem do kraju. Oczywiście nigdy się nie nadawałem, nigdzie się nie rejestrowałem. W Dziedzicach, na Śląsku w Dziedzicach, stamtąd do Warszawy, dom spalony, wszystko spalone. No i co? Zacząłem pracować jako zwykły tragarz, poznałem tutaj na Kolejowej tragarza… A spotkałem kolegę z „Sokoła”, który wtedy już należał do partii, Kazimierz Karbowniczek, był szoferem, rozwoził węgiel i żywność dla towarzyszy partyjnych. „Edek, jak chcesz, to możesz pracować”. Ja mówię: „No pewnie, przecież nie mam pieniędzy, jestem bosy, goły i nagi”. Tak pracowałem z nim pół roku. Nareszcie kolegę trafiłem i mówi: „Słuchaj, ja mam cioteczną siostrę, która jest sekretarzem Piróga. Ty pisz podanie, pojedziemy do niego i dostaniesz się do SPB (Społeczne Przedsiębiorstwo Budowlane)”. Poszedłem, bardzo chętnie mnie przyjęli, ale już pierwsza budowa a tutaj się dzieje w Polsce, chyba panowie młodzi, to może nie wiecie, ale tu się strasznie działo, przecież, nie daj Boże, co się działo. Dostałem się do SPB przez tą znajomość i zacząłem pracować, ale na wyjazd i pierwsza moja praca budowlana była odbudowa wsi Piaseczno pod Warką, a ja myślałem, że to, to Piaseczno [pod Warszawą], pojechałem pociągiem, a z tego Piaseczna później na piechotkę, ale tam nad Pilicą. No i tą wieś odbudowywałem. Stamtąd, dowiedzieli się z papierów jakie mam uprawnienia, posłali mnie, nie to że posłali: „Pojedzie pan do Siedlec budować szpital”. Pojechałem do Siedlec, tam już z żoną…
  • Kiedy pan się z rodziną spotkał?

We wrześniu, wrzesień, październik, jak przyjechałem do kraju spotkałem najpierw mamę, mama żyła. Mama powiedziała mi, że brat mój żyje, Ryszard… a nie, przepraszam, on przecież zginął w Powstaniu. Zginął tu głupio, w Fabryce Jarnuszkiewicza pracował jako spawacz, na rogu Żelaznej i Grzybowskiej w fabryce łóżek, on tam zginął. Później, po pewnym czasie żona przyjechała, nie wiedziała nic, sama młoda kobieta, na Wolskiej pod tym domem spalonym siedzi, płacze. Mama ją spotkała: „Chodź Heniu! Żyjesz, chodź!”. Ponieważ rodzice mojej żony pracowali jako pomoc w szpitalu, zwykła sprzątaczka, w szpitalu mieszkali i żona z małym chłopcem tam pracowała. Jak ja, po przyjeździe, jeszcze byłem w mundurze, już się bałem, ale w mundurze byłem i poszedłem odwiedzić żonę, przywitanie i tak dalej. Oni mieszkali w dużej hali, to ja mówię: „Tą halę zamurujemy. Jest cegieł pełno, z gliną to zamurujemy, żeby Rosjanie nie przychodzili tutaj”. Ale mniejsza z tym. Stamtąd żonę zabrałem do mojej siostry, która mieszkała w czasie Powstania na Marszałkowskiej, później na Ogrodowej i jako lokatorzy tam mieszkaliśmy.
Z Siedlec wróciłem i zostałem wielkim kierownikiem odcinka Trasy WZ, od ulicy Młynarskiej, aż do „Grubej Kaśki”, do Placu Bankowego… Ale oczywiście na ulicy Leszno nie miałem nic tam do roboty, ale od Żelaznej do Młynarskiej przeróbka, bo Leszno poszło swoją drogą dobrze, a tu cały Kercelak trzeba było wytyczyć nowe ulice. To do mnie należało, ponieważ ja to znałem wszystko. Miałem do pomocy chłopców i wspólnie z tramwajarzami od Żelaznej ulicy już powstał odcinek Trasy WZ, prosto do Młynarskiej, a ulica Wolska skośnie weszła gdzieś tam między Karolkową a Młynarską. Tutaj pracowałem na tej trasie, ale już…

  • Całe życie pan pracował jako budowlaniec?

Cały czas, tak.

  • Dokształcał się pan później jakoś? Jak rozumiem inżyniera pan nie miał?

Nie, jeszcze nie…

  • Ale później pan skończył, tak?

Nie, już nie, bo później Powstanie i…

  • Nie, ale myślałem, że może po wojnie pan jakiś kurs kończył.

Że po wojnie, a po wojnie trzeba było pracować i zdobyć pieniądze na życie.

  • Nie miał pan problemów z tym, że pan był w Armii Krajowej?

Problemów nie miałem, ja miałem wszystkie patenty na projektowanie, na wykonawstwo i tak dalej. Znałem wszystkich kolegów po biurach. Najlepszy dowód, że po Trasie WZ zostałem kierownikiem odbudowy lotniska na Okęciu. Co było moim zadaniem? Zburzenie starych budynków i projektowanie nowych budynków, nowe hangary. Fundamenty ja robiłem, a konstrukcję stalową kolega… o rany, no ten, który później na Trasie WZ… na moście pracował… [Nazywał się Kula].

  • Wróćmy jeszcze do Powstania. Na końcu chciałbym…

Później stamtąd przyszli, przyjechali nareszcie, z Woldenbergu przyjechał kolega znany, Pisański, on zajął moje stanowisko, a ja zostałem kierownikiem Trzeciego Zbiornika Gazu w Warszawie, na gazowni warszawskiej były dwa i ja budowałem trzeci, wielki zbiornik, który do tej pory jest.

  • Chciałem tylko pan zapytać jeszcze na końcu, żeby pan mi odpowiedział na takie pytanie, czy jest coś charakterystycznego, co pan chciałby dodać na temat Powstania Warszawskiego?

Ale powiedzieć prawdę?

  • Oczywiście, że tak.

Ale jak wy to wszystko podacie, to ja nie mogę powiedzieć.

  • Dlaczego pan nie może powiedzieć?

Powiedzieć?

  • No oczywiście, że tak.

Nie miałem zaufania do zawodowych oficerów, od najwyższego do najniższego! Nie miałem zaufania! I oni przeżyli! No tak! Natomiast oficerowie rezerwy, cywilni ludzie, nadstawiali głowy, tak jak ta młodzież. To było i ja tego nie znosiłem, no nie mogłem tego znieść. Ojciec był w Legionach, mój ojciec. Ale co? Tylko w czasie wojny, potem wrócił i zajął się malarstwem. Mnie osobiście dowództwo zawodowe w czasie Powstania…

  • Zawiodło, tak? Uważa pan tak?

Nie, może niektórzy oficerowie tak. No biedny Anders, są wyjątki, Maczek, Anders, to są prawdziwi dowódcy, ale też szereg dowódców siedziało w czasie Powstania tam o, w tamtym domu! „Ty Antek, Maniek, ty tam idź”. Ginęli ludzie! Niestety, to moje osobiste… odczucie.

  • Chciałby pan coś jeszcze dodać?

Dlatego, że na samym początku Powstania grupa ludzi, około trzystu ludzi młodych nie ma broni. No jak z butelką benzyny i z jakimś z sidolu granatem na czołgi mam iść, czy co?! Do jasnej cholery! No przecież, no jak?! No, po co? Na co? No nie da rady! Powstrzymać? No powstrzymać, no to kopcie jakieś wykopy, do jasnej cholery, żeby nie przejechali, czy jak? No i ginęli, ginęli, ginęli.
Ja rozumiem, że to zryw patriotyczny, ja to wszystko rozumiem. Ja byłem wychowany… ja przecież kochałem… W szkole podchorążych, na przykład walka na bagnety. Zwyciężyłem w trzech kompaniach podchorążych i teraz ma być walka o mistrzostwo pułku i ja smarkacz byłem wystawiony jako szermierz. Ale w tym okresie, właśnie w 1936 roku były po raz pierwszy manewry pod ostrym ostrzałem w Czerwonym Borze. Ja dobrze stałem z… nie z geografii, tylko z…

  • Z czytania mapy?

Nie tam z czytania, ze szkiców, z rysowania… dostałem przydział do 21. Pułku i brałem udział… ale to głupio, no właśnie jako zastępca dowódcy batalionu. Do mnie należeli kucharze, rowerzyści, bo przecież łączność, nie saperzy, a lekarze i ja się tym zajmowałem. Ale to nieprawda, bo robiłem szkice dla tego dowódcy batalionu. Te szkice, które potrafiłem robić, bo się zdawało egzaminy z miernictwa i nie tylko, no mniejsza z tym. Tak to wyglądało. […] Tak, bez przerwy, bo jeżeli ja, człowiek dwudziestodziewięcioletni, po dwóch przeszkoleniach wojskowych, dostałem czterdziestą drugą lokatę na trzy kompanie, no więc byłem bardzo dobry z dowodzenia, może tylko z alfabetu Morse’a dwójka. Ale tak? Przecież ja to wszystko widziałem jako młody człowiek, trzydzieści lat, to młody człowiek przecież. Pogrzeb Piłsudskiego w 1935 roku. Ja jestem jeszcze nie ubrany dobrze, dostaliśmy mundury i […] Było potrzebne, ale na miłość Boską… nie wiem no…

  • Lepiej zorganizowane jakby było, tak?

Tak, może w późniejszym terminie, może jakoś to inaczej było trzeba ustawić. Może te oddziały, które były na Woli, na Okęciu, na Mokotowie, przygotować i jakoś uzbroić, dozbroić, za pieniądze pokupować, dozbroić naprawdę. Co się okazało? Dozbrojone było tylko Śródmieście i trochę Mokotów. A Wola? A Okęcie? Pusto i tysiące ludzi zginęło. „Radosław”, o teraz sobie przypomniałem, za czym „Radosław” przyszedł piątego, to już tysiące ludzi zginęło. Powstanie jako takie, dobre, to jest… może jak się tak zastanowić, to może rzeczywiście, bo to jest zryw …

  • Patriotyczny.

… [patriotyczny] całego narodu…

  • Ale w inny sposób, żeby było lepiej przygotowane.

Tak.



Warszawa,  9 listopada 2006 roku
Rozmowę prowadził Paweł Leszczyński
Edward Szostak Pseudonim: „Witold” Stopień: plutonowy podchorąży, zastępca dowódcy plutonu 319 Formacja: Zgrupowanie „Waligóra” Dzielnica: Wola, Stare Miasto Zobacz biogram

Zobacz także

Nasz newsletter