dr hab. ANDRZEJ ZAWISTOWSKI
prof. SGH
Gdy w końcu lipca 1944 r. najwyższe dowództwo AK i władze Polskiego Państwa Podziemnego podejmowały decyzję o rozpoczęciu powstania w Warszawie, w dyskusjach ważyły argumenty polityczne i militarne. Do dzisiaj są one wnikliwie rozpatrywane i analizowane, a wokół nich toczą się spory historyków, publicystów i wszystkich tych, którym bliska jest historia Powstania Warszawskiego. W dyskusjach tych rzadko pojawia się jednak jeszcze jeden aspekt, mający wpływ na decydujących o wywołaniu walk w Warszawie – doświadczenie I wojny światowej.
W 1944 r. przywódcy polskiej konspiracji byli zakładnikami „zegara historii”. Ten zegar tylko raz mógł wskazać właściwy moment na podjęcie kluczowej dla Polski decyzji. Identycznie było w czasie I wojny światowej, a zwłaszcza w ostatnich jej miesiącach. Wydarzenia, które wówczas miały miejsce w Europie, były zaskakujące i zupełnie nieprzewidywalne jeszcze rok wcześniej. W 1917 r. doszło bowiem do podwójnego wstrząsu politycznego w Rosji. Najpierw obalona została władza cara, a w listopadzie władzę dyktatorską objęli bolszewicy. Wkrótce wycofali oni Rosję z wojny, podpisując separatystyczny pokój z Niemcami. W ten sposób nagle kończyła się wojna na froncie wschodnim. Jednak w tym samym czasie w Europie lądowały już wojska amerykańskie. To one dawały przewagę Entencie na froncie zachodnim. W listopadzie 1918 r. doszło w Niemczech do politycznej rewolty przeciwników wojny, cesarz ustąpił, a państwo niemieckie poddało się. Niemcy poprosiły o zawieszenie broni, choć żaden obcy żołnierz nie przekroczył jeszcze ich granic.
To, co w 1918 r. wydarzyło się na europejskiej szachownicy politycznej, diametralnie zmieniło sytuację Polaków. Choć zwyciężyła Ententa, to wśród jej członków nie było już Rosji – czyli państwa przeciwnego powstaniu niepodległej Polski. Gdy Niemcy upadały, na ulice polskich miast wyszła dotychczas zakonspirowana Polska Organizacja Wojskowa i rozbrajała niemieckich żołnierzy.
Rozbrajanie Niemców w Warszawie – plakat „Oddajcie broń!", 1918 r. Fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego
Równocześnie powstawały różne ośrodki narodowej władzy. W Lublinie utworzono nawet tymczasowy polski rząd, który tylko czekał na możliwość przyjazdu do Warszawy. Wydawało się wówczas, że najpoważniejszą pozycję polityczną ma Roman Dmowski, stojący na czele paryskiego Komitetu Narodowego Polskiego (KNP).
Członkowie Komitetu Narodowego Polskiego, Paryż 1918 r. W środku Roman Dmowski. Fot. ze zbiorów Biblioteki Narodowej
Dmowski od pierwszych dni wojny był po stronie ostatecznie zwycięskiej Ententy – najpierw działał w Rosji, a później swoją aktywność przeniósł do Wielkiej Brytanii i Francji. Państwa zwycięskiej Ententy uznawały KNP za władze polskie na emigracji. De facto KNP był więc członkiem koalicji, która właśnie wygrała wojnę. Jednak w listopadzie 1918 r. władzę nad odradzającą się Polską przejął Józef Piłsudski. Nie dość, że był on przedstawicielem konkurencyjnego wobec Dmowskiego ośrodka politycznego, to ciążyło na nim odium współpracownika właśnie pokonanych państw centralnych. To u boku Austro-Węgier i Niemiec Piłsudski wałczył i działał politycznie aż do lipca 1917 r. Mimo to w listopadzie i grudniu 1918 r. właśnie on rozdawał kraty – po prostu był we właściwym czasie w odpowiednim miejscu i prowadził politykę faktów dokonanych. Liczyło się więc to, kto jest w Warszawie, a nie w Lublinie czy Paryżu.
Józef Piłsudski. Fot. ze zbiorów Biblioteki Narodowej
Oczywiście realia II wojny światowej były całkowicie odmienne od pierwszowojennych i przywódcy polskiej konspiracji zdawali sobie z tego sprawę. Mimo to naturalne były skojarzenia z wydarzeniami sprzed ćwierć wieku. W czerwcu 1944 r., podobnie jak w 1918 r., rozpoczęła się na Zachodzie ofensywa wojsk sojuszniczych, w tym amerykańskich. Było jasne, że upadek Niemiec to już tylko kwestia czasu. W lipcu gazety donosiły, że współpracownicy podjęli próbę zabicia Hitlera. Zamiar ten nie powiódł się, a spiskowców wymordowano. Jednak wiele osób z nadzieją przyjęło te wydarzenia, jako dowód na załamanie się wewnętrznej jedności Niemców. Pojawiły się głosy, że III Rzesza może się wkrótce poddać – jeszcze przed ostateczną klęską na froncie.
Także w lipcu 1944 na polskim terytorium powstawały nowe ośrodki polityczne, które dążyły do opanowania kraju. I tak jak w 1918 r., tak w 1944 r. w Lublinie powstał nowy rząd, choć pod nazwą Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN). Oczywiście oba te rządy trudno stawiać obok siebie. Pierwszy stworzyły partie lewicowe, stawiające sobie za cel stworzenie niepodległej Polski. Drugi, ten powstały w 1944 r., grupował komunistów i prosowieckich działaczy lewicowych, będących narzędziem Moskwy. PKWN tylko czekał na to, by móc zainstalować się w stolicy.
W tej sytuacji oczywiste było, że objęcie władzy w Warszawie to klucz do powojennego porządku w Polsce. Tego, kto będzie kontrolował stolicę, nie sposób będzie zlekceważyć przy ustalaniu nowego powojennego ładu. Dlatego w 1944 r. uważano, że nie można przegapić właściwego momentu, aby rozpocząć walkę o Warszawę. Okazało się jednak, że historia nie zawsze zatacza koło…
Więcej o kulisach podejmowania decyzji o momencie wybuchu powstania w stolicy można przeczytać w książce Chcieliśmy być wolni. Powstanie Warszawskie 1944.