Już jutro rozpoczynają się uroczyste obchody 63. rocznicy wybuchu Powsta¬nia Warszawskiego. Podczas wczorajszego spotkania z kombatantami prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz przedstawiła program uroczystości. Okazuje się jednak, że dla warsz
Już jutro rozpoczynają się uroczyste obchody 63. rocznicy wybuchu Powsta¬nia Warszawskiego. Podczas wczorajszego spotkania z kombatantami prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz przedstawiła program uroczystości. Okazuje się jednak, że dla warszawiaków Muzeum Powstania szykuje dodatkową niespodziankę..
Tegoroczne obchody roz¬poczną się w sobotę o godz. 19 w Parku Wolności obok Muzeum Powstania Warszawskiego koncertem „Pamiętamy 1944...". - Zagrają zespoły T.Love, Maleo Reggae Rockers i Habakuk. W kolejnych dniach odbędą się też koncerty jazzowe Tomasza Stańko i Agi Zaryan. Zaplanowano także spektakl awangardowego reżysera Jana Klaty - mówi dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.
Tymczasem okazuje się, że Muzeum wspólnie z Agencją Mienia Wojskowego przygotowało dla warszawiaków jeszcze jedną olbrzymią niespodziankę. W hangarze Wojskowej Akademii Technicznej już od 6 sierpnia będzie można zwiedzać zupełnie nową ekspozycję związaną z Powstaniem Warszawskim. Po raz pierwszy warszawiacy będą mogli zobaczyć szczątki wykopanego pod Dąbrową Tarnowską halifaksa, a także pamiątki po pilotach. - W ubiegłym roku w trakcie budowania repliki samolotu liberator znajdującej się w Muzeum zgłosił się do nas pasjonat lotnictwa z Zabrza Jacek Popiel. Opowiedział o bombowcu halifax zestrzelonym w okolicach Dąbrowy Tarnowskiej - mówi Piotr Śliwowski, historyk z Muzeum. - Wiedzieliśmy o tym, że w trójkącie Tarnów – Kraków – Bochnia w trakcie powstania spadło 12 bombowców, ale nie znaliśmy dokładnej lokalizacji żadnego wraku -dodaje.
Informacja była na tyle interesująca, że pracownicy Muzeum wraz z reporterem „Dziennika" pojechali na miejsca żeby ją sprawdzić. Tam dotarli do naocznego świadka katastrofy, na którego pole spadł samolot. Trzytygodniowe prace archeologiczne pozwoliły ustalić, że jest to halifax nr JP-276A RAF-u, który leciał ze zrzutami z miasta Brindisi we Włoszech. W noc katastrofy dowodził nim Kanadyjczyk, kapitan Arnold R.Blynn. Początkowo bombowiec miał lecieć nad Warszawę. Z powodu ostrzału trasa została zmieniona.
Teraz pozostałości wraku zostaną zaprezentowane na wystawie na terenie Wojskowej Akademii Technicznej. - Chcemy, by tak jak ekspozycja w Muzeum i ta prezentacja była multimedialna i wielowymiarowa -mówi Śliwowski. - Naturalnym miejscem jest więc lotnisko. Wystawa opowie o tragedii załóg samolotów, które w trakcie powstania, latając ze zrzutami dla żołnierzy AK, ryzykowały własne życie. Wiele z nich, jak ta kapitana Blynna, nigdy nie wróciło do bazy. - Chcemy pokazać historię na przykładzie jednostek, które ją tworzyły - tłumaczy Śliwowski.
Innym elementem będzie pokazanie prac nad odnalezieniem i wydobyciem samolotu, który po katastrofie zatonął w bagnistym gruncie. Ta część ekspozycji będzie prezentować archeologię od kuchni. - Zrekonstruujemy całe stanowisko - tłumaczy Śliwowski. -Chcemy, by wyglądało jak najbardziej naturalnie, dlatego przywieziemy ziemię z miejsca wydobycia wraku. Pokażemy też narzędzia archeologiczne użyte podczas prac - dodaje.
Na podłodze hangaru namalowany zostanie zarys halifaksa naturalnej wielkości. Wydobyte części wraku będą umieszczone w miejscach, w których je pierwotnie zamontowano. Zostaną opisane i podświetlone, dzięki czemu zwiedzający będą mieli świadomość, jak ogromna była to maszyna. Zdaniem organizatorów duże wrażenie będzie też robić gra świateł i dźwięków, np. ryk silników. - Wszystko utrzymane będzie w industrialnej kompozycji, tak by widz mógł poczuć atmosferę lotu prawdziwym bombowcem - mówią hitorycy.
Załoga samolotu zestrzelonego pod Tarnowem zostanie upamiętniona w jeszcze jeden sposób. Ich nazwiska pojawią się na Murze Pamięci w Muzeum. Wystawę będzie zaś można oglądać przez trzy miesiące.
Dziennik PEŚ Warszawa (27-07-2007)