Trwają ostatnie przygotowania do wystawy, która zaprezentuje część największej na świecie kolekcji poczty powstańczej. Ta część to zbiór listów i znaczków zakupiony na aukcji w Diisseldorfie Konserwatorzy z Muzeum delikatnie czyszczą k
Trwają ostatnie przygotowania do wystawy, która zaprezentuje część największej na świecie kolekcji poczty powstańczej. Ta część to zbiór listów i znaczków zakupiony na aukcji w Diisseldorfie Konserwatorzy z Muzeum delikatnie czyszczą kolejne kartki i koperty, konserwują znaczki, smarują papier sprzed 64 lat płynami odkwaszającym i dezynfekującym. W przyszłym tygodniu każdy dokument znajdzie się w szklanej oprawie, tak by można go było przeczytać z obu stron..
- Chcemy na wystawie, którą otwieramy 19 marca, pokazać wszystko, co kupiliśmy na aukcji w Dusseldorfie. To ponad 130 eksponatów. Razem z naszymi dotychczasowymi zbiorami jest to dziś największa taka kolekcja na świecie - mówi dyrektor MPW Jan Ołdakowski.
Poczta powstańcza w 1944 r. nie była instytucją prowizoryczną i tymczasową. - Była symbolem funkcjonowania legalnego państwa polskiego i samoorganizacji społeczeństwa w ekstremalnych warunkach - mówi Ołdakowski - Gdy po raz pierwszy otworzyłem albumy ze znaczkami z powstania, uderzyła mnie staranność ich wykonania. To nie były stemple z kartofla i znaczki rysowane na kolanie. Nie ma się poczucia, że powstawały wykryciu. To rzetelny wyrób, który miał świadczyć o tym, że państwowe struktury działają.
Listy uderzają skrótowością. Dowództwo AK zarządziło bowiem oszczędność informacji: "Nie pisać zbyt często. Poczta znajduje po 10-15 listów dziennie pisanych przez tę samą osobę. Nie przekraczać 25 słów".
Z krótkiej korespondencji bije troska o najbliższych. "Kochana Beatko! Nie mam żadnej wiadomości od ciebie...", "Rysiek! Wszystko dobrze. Nogi mam w łupkach". Czy: "Drogi bracie. Odezwij się do mamy. Ona się martwi..".
W zbiorach przywiezionych z Dusseldorfu trafiają się znaczki fałszywki, malowane ręcznie. Nie mają wartości filatelistycznej, ale historyczną. Są też polskie kartki z przestemplowanym znaczkiem z podobizną Hitlera (powstańcy używali ich, gdy nie wystarczało polskich) oraz niemieckie karty ze znaczkami powstańczymi (to oznaczało, że musieli ich używać nawet Niemcy mieszkający w Warszawie). Są też znaczki z czerwonym orłem w dziwnym kształcie. Mogą to być próby fałszowania informacji przez żołnierzy niemieckich.
Zbiór będzie po wystawie opracowywany naukowo.
Życie Warszawy (14-03-2008)