Elitarna jednostka płetwonurków z Marynarki Wojennej z Gdyni wyłowiła dzisiaj najprawdopodobniej zbiornik oleju z Bombowca B-24 Liberator zestrzelonego w 1944 roku...
Elitarna jednostka nurków z Marynarki Wojennej z Gdyni wyłowiła dzisiaj najprawdopodobniej zbiornik oleju z Bombowca B-24 Liberator zestrzelonego w 1944 roku. 71 lat temu bombowiec niósł pomoc walczącej Warszawie.
Akcja poszukiwawcza była zorganizowana przez Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni w ramach ćwiczeń nurków z Brzegowej Grupy Ratowniczej 3 Flotylli Okrętów, Grupy Nurków Minerów z 13 Dywizjonu Trałowców koordynowanych przez Ośrodek Szkolenia Nurków i Płetwonurków WP. Wieczorem 22 października pracownicy Muzeum Marynarki Wojennej wraz z marynarzami 3. FO przekazali wydobyty zabytek do Muzeum Powstania Warszawskiego.
Fot: Marek Michalski/MPW
Bombowce B-24 Liberator USA dostarczają Brytyjczykom w ramach umowy Lend-Lease. W Królewskich Siłach Powietrznych na Liberatorach latają lotnicy wielu narodowości, także Polacy. W latach 1939-1945 powstaje 19 256 bombowców B-24; w 1943 roku nowy Liberator zjeżdża z taśmy co 63 minuty.
Jeszcze pod koniec lipca 1944 roku rząd polski informuje Brytyjczyków o planowanym powstaniu w stolicy, prosząc o rozważenie możliwości wysłania z pomocą polskiej 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Stanisława Sosabowskiego, a także zbombardowania lotnisk wokół Warszawy. Od pierwszych godzin Powstania pol¬skie władze na uchodźstwie starają się o pomoc dla walczącego miasta. Domagają się zwłaszcza natychmiastowego rozpoczęcia zrzutów broni, amunicji, żywności i środków opatrunkowych. 3 sierpnia, po bezpośredniej interwencji Prezydenta RP na Uchodźstwie Władysława Raczkiewicza, premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill wy¬daje polecenie rozpoczęcia zrzutów dla Warszawy, uzależniając jednak całokształt operacji zrzutowej od decyzji – niechętnego Polakom – marszałka RAF Johna Slessora.
Operacja lotniczego wsparcia Powstania Warszawskiego jest jedną z najtrudniejszych operacji powietrznych II wojny światowej. Ponieważ Stalin nie zgadza się na międzylądowania samolotów alianckich na lotniskach Zachodniej Ukrainy, loty odbywają się z baz położonych na południu Włoch. Trasa wiedzie nad Albanią, Jugosławią, Węgrami i Czechosłowacją i w obydwie strony wynosi prawie 3 tysiące kilometrów, co w przypadku bombowców Halifax oznacza konieczność zamontowania dodatkowych zbiorników paliwa. Sam lot trwa ok. 10 godzin i odbywa się w ekstremalnych okolicznościach – nocą, nad terytorium wroga, w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych. Silną obronę przeciwlotniczą Niemców wspomagają już wówczas radary, umożliwiające kierowanie ogniem dział i naprowadzanie myśliwców na samoloty aliantów mimo nocnych ciemności. Na domiar, na bombowce lecące z pomocą Powstaniu poluje nie tylko Luftwaffe, ale także sowiecka artyleria przeciwlotnicza, rozstawiona na prawym brzegu Wisły.
Kluczowym etapem misji jest wykonanie precyzyjnego zrzutu nad przesłoniętym dymami pożarów miastem; piloci nierzadko lecą nad dachami, obniżając pułap do 40 – 50 metrów. Mają kilka minut na odnalezienie celu, najczęściej oznaczonego znakami świetlnymi ułożonymi w kształt krzyża. Miejscami zrzutu są przeważnie duże place w centrum miasta (Krasińskich, Napoleona), cmentarze (ewangelicki, żydowski), a także placówki w Puszczy Kampinoskiej i Lesie Kabackim.
Wbrew wcześniejszym ustaleniom, pierwsze loty nad Warszawę, wyznaczone na 4 sierpnia, zostają niespodziewanie wstrzymane. Mimo to Polacy lecą swej stolicy na pomoc, ignorując rozkazy brytyjskich przełożonych. Po raz pierwszy od rozpoczęcia walki o Warszawę Powstańcy otrzymują wsparcie z powietrza. Niestety, następnego dnia całkowity zakaz lotów uniemożliwia kontynuowanie operacji. Od tej pory loty do Warszawy będą wstrzymywane jeszcze kilkakrotnie, a interwencje w sprawie anulowania zakazów będą pochłaniały więcej czasu niż techniczna organizacja samych operacji.
Z włoskich baz latają nad Warszawę maszyny 1586. Eskadry do Zadań Specjalnych Polskich Sił Powietrznych (PAF) oraz bombowce 148. i 178. Dywizjonu RAF oraz 31. i 34. Dywizjonu SAAF – Południowoafrykańskich Sił Powietrznych. Na pokładach samolotów RAF i SAAF, oprócz Brytyjczyków i pilotów z Afryki Południowej, są także lotnicy kanadyjscy, australijscy, nowozelandzcy, a nawet pilot z Sił Powietrznych Konga Belgijskiego.
Od 4 sierpnia do 21 września 1944 roku samoloty z pomocą dla Warszawy startują z baz włoskich 170 razy. Loty te okupione są dużymi – ok. 30 procent – stratami; największe ponoszą Polacy – 59 lotników PAF ginie lub zostaje uznanych za zaginionych.