Muzeum Powstania Warszawskiego. Okazało się, że jak się chce, to można. Ile to lat - już po 1989 r.- obiecywano to warszawiakom?!
Za parę dni mija rok od zaprzysiężenia Lecha Kaczyńskiego na prezydenta Warszawy. Z tej okazji wiele gazet i polityków robi bilans dokonań władzy miejskiej. Przeważa ton nader krytyczny. I on właśnie sprowokował mnie do obrony prezydenta. Zwłaszcza że sam wielokrotnie w tym miejscu wyrażałem rozmaite zastrzeżenia i uwagi krytyczne pod jego adresem.
Otóż krytycy Kaczyńskiego mieli okazję sprawdzić swoje umiejętności w samorządzie warszawskim. Najczęściej z efektem, który jest teraz w skrócie określany jako tzw. układ warszawski. To synonim rozrzutności, marnotrawstwa i zwykłego złodziejstwa. Klasycznym przykładem jest tunel na Wisłostradzie zaprojektowany bez głowy, za to za olbrzymie pieniądze. Notabene, ktoś przytomny zwrócił mi uwagę, że gdyby wypaliły plany poprzednich władz Warszawy i spółki Elektrim co do zagospodarowania praskiej części terenów nadrzecznych leżących w pobliżu mostu Świętokrzyskiego, to wspomniany tunel miałby istotny sens dla Elektrimu właśnie. Mianowicie, tunel uczynił z mostu Świętokrzyskiego przeprawę lokalną (z tunelu nie można na ten most wjechać - i odwrotnie, co oznacza, że most przestał być użyteczny dla większości warszawiaków). W sposób znaczący podniosło to wartość ziemi po stronie praskiej. 10 minut od centrum miasta, bez korków, po własnym moście. Cud, miód. Korzyść dla wybranego inwestora za pieniądze publiczne.
Na takie to sprawy natrafił rok temu prezydent Kaczyński. Musiał zatem zmienić układ faktycznie rządzący miastem. Trwało to nieco, ale cugle są w rękach nowego prezydenta. Uchylam kapelusza przed zręcznością Lecha Kaczyńskiego, bowiem dokonał tego, mając za koalicjanta partię stanowiącą matecznik "układu warszawskiego". Scalił też administrację samorządową miasta. Owszem, niektóre decyzje personalne były trybutem na rzecz partii koalicjanta i na rzecz własnej partii-matki. To nieuniknione w sytuacji, gdy prezydentem miasta zostaje lider partyjny. Rzecz w tym, żeby te decyzje nie przekształciły się w tolerowanie synekur dla nieudaczników i gorszych jeszcze person. Warto wspomnieć, że prezydent Kaczyński ruszył kilka spraw wydawało się przedtem nie do ruszenia. Wymienię trzy. Muzeum Powstania Warszawskiego. Okazało się, że jak się chce, to można. Ile to lat - już po 1989 r.- obiecywano to warszawiakom?! Ważna jest też deklaracja o walce z korupcją i tworzenie cywilizowanych reguł przy inwestycjach, zakupach i przetargach. To może ograniczyć złodziejstwo i stworzyć korzystny wizerunek miasta. I myślę też o tym, że ludzie, którzy narazili majątek miejski na straty, muszą - dzięki kontrolom i wnioskom ratusza - tłumaczyć się ze swoich dokonań przed prokuratorem i sądem.
Dlatego życzliwie - choć trzeźwo i krytycznie - kibicuję Lechowi Kaczyńskiemu jako człowiekowi, który próbuje zmieniać Warszawę na lepsze. I dedykuję mu na następny rok prezydentury cytat z Karla R. Poppera: "Działaj na rzecz eliminacji zła konkretnego raczej niż na rzecz realizacji abstrakcyjnego dobra".
KRZYSZTOF CZABAŃSKI
dziennikarz, publicysta
WAW