Rozmowa z prof. Marią Poprzęcką
Rozmowa z prof. Marią Poprzęcką.
W "Wysokich Obcasach" czytamy jej teksty o sztuce. Studentom jest znana m.in. jako autorka głośnych książek "O złej sztuce" i "Akademizm", w których odziera ze złej sławy... kicz i sztukę akademicką. "Gazecie" odpowiada na pytanie, jak uratować sztukę przed iem zainteresowania odbiorców
Małgorzata Ludwisiak: Jak na większą skalę zainteresować łodzian sztuką?
Prof. Maria Poprzęcka, kierownik Instytutu Historii Sztuki na Uniwersytecie Warszawskim: Miejsce na odbiór dobrej sztuki musi się w Łodzi znaleźć, bo macie znakomite tradycje w dziedzinie sztuki współczesnej. Zaczynając od Muzeum Sztuki - jednego z pierwszych na świecie, które zaczęło gromadzić dzieła sztuki współczesnej. A kończąc na "Konstrukcji w Procesie" i Międzynarodowym Muzeum Artystów, które powstało w Łodzi.
Niedawno Łódź Biennale 2004 nawiązało do tej tradycji.
- Tak, i właśnie to odniesienie może stać się szansą dla Łodzi. Taka impreza buduje artystyczne oblicze miasta i wychodzi do ludzi. Łódź nie przebije nigdy Krakowa zabytkami ani Warszawy skalą inwestycji. Ale możecie być miastem sztuki współczesnej i wykształcić sobie zaplecze jej odbiorców.
Chyba dobrze wróży nam frekwencja na październikowym biennale, które w ciągu miesiąca odwiedziło ponad 10 tys. osób?
- To bardzo dobry wynik na tle ogólnej frekwencji muzealnej! Łódzkie Muzeum Sztuki to instytucja potrzebująca gruntownej odnowy. Dużym problemem jest położenie muzeum nieco na uboczu, w kamienicy, która niczym szczególnym się nie wyróżnia. Dziś wielkie instytucje sztuki współczesnej potrzebują atrakcyjnej, nowoczesnej architektury. A także całej oprawy w postaci działań pozamuzealnych i dogodnych godzin otwarcia. Sama sztuka już nie wystarcza. Do Luwru, Centrum Pompidou czy muzeum w Nowym Jorku ludzie przychodzą do restauracji na kolację, na zakupy albo na pokaz mody. Ale dzięki temu wejdą też na wystawę. Na Zachodzie do muzeów sztuki współczesnej ustawiają się kolejki.
W Polsce nieliczne instytucje sztuki myślą na sposób zachodni.
- Bardzo pozytywnym przykładem jest nowo otwarte Muzeum Powstania Warszawskiego. Organizatorzy wyszli z założenia, że to miejsce ma działać jak firma i że powinno być niemal jak zoo, gdzie przychodzą całe rodziny z dziećmi. Co ciekawe, najnowocześniejsze podejście do tej instytucji mieli sami kombatanci! Stworzono miejsce interaktywne i oddziałujące na emocje. Widzowie mogą brać foldery, wyrywać kartki z powstańczego kalendarza. Dziś to muzeum musi wyjść do ludzi, a nie ludzie do muzeum.
Potrzebna jest jeszcze solidna promocja.
- Trzeba chwytać się wszelkich środków, rozwieszać na ulicy banery reklamowe. Ogromną rolę odgrywają tu media oraz popularyzacja, która jest społecznym obowiązkiem uczonych. Przypominam, że w XIX wieku wielcy pisarze i poeci - np. Baudelaire, Zola, Stendhal - pisali do gazet! Oczywiście robili to za pieniądze, ale lepiej, żeby zarobili tacy ludzie niż przypadkowe pismaki.
Czy spełnienie tych warunków już wystarczy, by zainteresować ludzi sztuką najnowszą?
- Sztuka musi wyjść poza bezpieczne miejsce: galerię, muzeum. Dawna sztuka zawsze pełniła jakąś funkcję społeczną, np. polityczną czy religijną. Dziś sztuka zamyka się w przestrzeniach galeryjnych i wyobcowuje się ze społecznych kontekstów. Tegoroczne łódzkie biennale jest dobrym przykładem wprowadzenia sztuki w przestrzeń miasta - do kamienicy, do starej fabryki czy do Pałacu Poznańskiego. Takie działania mogą okazać się jedynym skutecznym ratunkiem przed śmiercią sztuki.
ROZMAWIAŁA
MAŁGORZATA LUDWISIAK
Prof. Maria Poprzęcka była gościem Atlasu Sztuki i uczestniczką dyskusji o wolności i niepodległości sztuki
[Podpis pod fot.]
Prof. Maria Poprzęcka
LOL