Jeśli Europa szuka swojej historycznej tożsamości, to znaleźć ją może nad Wisłą, w symbolice Powstania Warszawskiego. W 1944 roku młodzi ludzie wystąpili przeciwko dwóm totalitaryzmom w imię walki o wolność. W imię idei, która tworzy
Jeśli Europa szuka swojej historycznej tożsamości, to znaleźć ją może nad Wisłą, w symbolice Powstania Warszawskiego. W 1944 roku młodzi ludzie wystąpili przeciwko dwóm totalitaryzmom w imię walki o wolność. W imię idei, która tworzy współczesną Europę.
PAWEŁ WROŃSKI
Tato, dlaczego było Powstanie Warszawskie? - zapytał mnie syn, gdy staliśmy w tłumie na placu Krasińskich podczas Apelu Poległych. Zagrały trąbki, zagrzmiała salwa honorowa i pytanie uleciało wraz ze spłoszonymi gołębiami. Może i dobrze, bo nie wiem, czy wówczas odpowiedziałbym właściwie.
Przez wiele lat tę odpowiedź formułowano za nas. Żyło wojenne pokolenie. Starsi ludzie z beretkami medali tłumaczyli nam, po co poszli z visami na tygrysy. W szkołach podczas nudnawych spotkań z kombatantami słyszeliśmy niemal nieustannie o obowiązku i ojczyźnie. W telewizji codziennie przegrywaliśmy i wygrywaliśmy niemal wszystkie bitwy II wojny światowej lub gnaliśmy na Rudym 102 wraz z Jankiem Kosem do Berlina. Kształtowała nas wojna.
Tak, to prawda, w dużej części było to kłamstwo. Niewiele pisano o Holocauście. Dopiero po latach władze rosyjskie ujawniły znaną w niemal każdym polskim domu prawdę o Katyniu, a żołnierze Armii Krajowej i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie dopiero w ostatnich latach zajęli godne miejsce w panteonie bohaterów.
Po 1989 roku moje pokolenie chciało zrzucić z ramion bojowy szynel, tak jak pokolenie międzywojennego dwudziestolecia usiłowało zrzucić "płaszcz Konrada". Mawialiśmy, że owszem, historia jest ważna, ale trzeba budować nową Polskę, że od obchodów, wspomnień, celebry, muzeów ważniejsze jest budowanie autostrad. Tymczasem nie było autostrad i nie było muzeum.
Na plac Krasińskich przyszedłem z synem w poczuciu, że coś mi umyka. Że wspomnienie o II wojnie światowej powinno być istotne również dla niego. Chciałem, aby zobaczył tych ludzi z biało-czerwonymi opaskami, którzy walczyli na ulicach stolicy. Chciałem, by on mógł swoim dzieciom opowiedzieć: Widziałem powstańców warszawskich - tę najwspanialszą armię, jaką kiedykolwiek wystawiła Rzeczpospolita. Chciałem mu pokazać Władysława Bartoszewskiego, Jerzego Kłoczowskiego, Jana Nowaka-Jeziorańskiego. To trochę tak, jak mój dziadek opowiadał, że widział powstańców roku 1863.
Zapewne za dziesięć lat podczas kolejnej "okrągłej" rocznicy grono tych, którzy przeżyli, będzie jeszcze mniejsze. Co jednak wówczas będzie? Jaka będzie Polska?
Testament pokolenia wojny
Przez wiele lat to niepodległościowe pokolenie wojenne formułowało cele polskiej polityki.
Przede wszystkim, Wolna Polska. Odzyskanie przez Polskę suwerenności w 1989 roku było prostą konsekwencją postawy tych, którzy powiedzieli "nie" zarówno Hitlerowi, jak i Stalinowi. - My chcieliśmy po prostu wolności, nie przyrzekaliśmy żadnemu rządowi, żadnej partii, przysięgaliśmy Polsce - mówił Władysław Bartoszewski na ceremonii otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego.
Członkostwo Polski w Sojuszu Północnoatlantyckim wynikało z wyboru dokonanego we wrześniu 1939 roku. Polska stanęła u boku zachodnich aliantów i choć oni w rozgrywce ze Stalinem potraktowali ją jako blotkę, konsekwencje tego wyboru trwały do dziś. To właśnie pokolenie wojenne musiało przejść najdłuższą drogę wiodącą ku pojednaniu z Niemcami i zaakceptować fakt, że obecnie demokratyczne Niemcy są elementem europejskiego ładu. Członkostwo w Unii Europejskiej również jest naturalną konsekwencją wszystkich poprzednich wyborów.
Jakie cele polskiej polityki formułować będzie pokolenie wojną już niedoświadczone? Nie wiem. Boję się, że może mu zanąć historycznego dystansu, cierpliwości i pogody ducha wynikających z ciężkich przeżyć. Schorowany Jan Nowak-Jeziorański przyjechał na wózku pod Muzeum Powstania Warszawskiego, by zachwycać się odbudowaną Warszawą, by mówić, że cel jego życia został spełniony, że polskie sprawy idą w dobrym kierunku. Jego głos zabrzmiał czystym tonem wobec dysonansu politycznych karłów, którzy nieustannie wietrzą zdradę, klęskę i koniec Rzeczypospolitej. To to pokolenie wnosiło w polskie życie publiczne konieczny umiar i poczucie dystansu. Wszak najbardziej zapalone głowy w 1956 i 1980 roku studziło wspomnienie tragedii Powstania Warszawskiego.
To powstańcze pokolenie odchodzi. Dobrze, że wreszcie otrzymało spóźnione zadośćuczynienie. Co prawda nie odbyła się wymarzona defilada na Marszałkowskiej, ale za sprawą prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego otrzymali własne muzeum; przedstawiciele narodu, z którym w przeszłości walczyli, chylą przed nimi głowy, a prezydent Polski wyraża ubolewanie z powodu peerelowskich prześladowań.
Polityka w służbie historii
Jeszcze kilka dni temu uważałem, że polityki nie da się prowadzić za pomocą historii. Gdy w czasie negocjacji na temat członkostwa w Unii Europejskiej politycy holenderscy i belgijscy straszyli napływem taniej siły roboczej i przestrzegali przed skutkami finansowymi członkostwa Polski w Unii Europejskiej, do redakcji telefonowali oburzeni czytelnicy. Dziwili się, że tego rodzaju sądy mogą wypowiadać ludzie wywodzący się z krajów, w których są cmentarze I Dywizji Pancernej i spadochroniarzy gen. Sosabowskiego. Ja wówczas tłumaczyłem, że argumenty historyczne nie są dobrze widziane na europejskich salonach - na przykład Francuzi winni być dozgonnie wdzięczni Amerykanom za lądowanie w Normandii, a jakoś tego uczucia nie widać.
Myliłem się. Osobą, która mi to ukazała, jest Erika Steinbach. To ona z historii uczyniła oręż własnych dążeń, rozpoczynając dyskusję, która podwyższyła temperaturę stosunków polsko-niemieckich do stanu podgorączkowego. Podziękowania należą się jej również z tego powodu, że zachowuje się tak hałaśliwie, jak niezręcznie. Dzięki niej Niemcy dowiadują się, że ich winy nie są "abstrakcyjne", a także, że nie dotyczą tylko Żydów czy Rosjan, jak to można przeczytać w wielu niemieckich publikacjach.
Wielu Niemców uświadomiło sobie dzięki niej, że istniało coś takiego jak Powstanie Warszawskie, które było czymś innym niż powstanie w getcie warszawskim. Szkoda, że drugiej, trzeciej, czwartej Eriki Steinbach nie ma w Stanach Zjednoczonych czy we Francji, gdzie politycy są bardzo skorzy do udzielania nam lekcji dobrego wychowania, ale niewiele wiedzą o historii kraju, który zamierzają pouczać.
Teraz, po uroczystościach 60. rocznicy Powstania Warszawskiego, nie ma wątpliwości, że polityka to historia.
Wspólne daty
Kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder po niedzielnym spotkaniu z premierem Markiem Belką powiedział, że Powstanie Warszawskie staje się elementem historii Europy. Większość uczestniczących w konferencji dziennikarzy uznała te słowa za nawiązanie do totalnej niewiedzy większości Europejczyków o tym, co się zdarzyło w Warszawie w 1944 r.
Jest jednak i głębsze dno tej wypowiedzi. Unia Europejska ma trudności z identyfikacją. Brakuje jej odniesień historycznych. Wspólnych dat z najbliższej historii, które ukazywałyby ponadnarodowy wymiar dziejów naszego kontynentu. Więzi transatlantyckie przywódcy najważniejszych krajów świata umacniają 6 czerwca podczas rocznicy lądowania w Normandii, ale co umacnia więzi europejskie?
Były prezydent Francji Valery Giscard d'Estaing, pisząc konstytucję europejską i usiłując znaleźć to, co Europę łączy, sięgał do antycznych Greków i myśli oświecenia.
Starożytni Grecy określali "Europą" tę część świata, w której panuje wolność - w odróżnieniu od tyranii perskiej Azji. To idea wolności stała się podstawą potęgi cywilizacji europejskiej. To ludzie wolni spierali się, tworzyli idee, wynalazki, obalali bariery poznania. Zjednoczona Europa powstała po to, aby nigdy już nie doszło do wojny podobnej do tej rozpętanej w 1939 r.
W 1944 roku w Warszawie blisko 50 tysięcy młodych ludzi ruszyło do walki przeciwko największemu zagrożeniu europejskiej wolności. Przeciwko hitlerowskiemu faszyzmowi i przeciwko sowieckiej odmianie komunizmu. Uczynili to, nie zważając na dyplomatyczną grę wielkich mocarstw, które handlowały ich krajem w Teheranie i Jałcie.
W jakiej innej europejskiej stolicy zdarzyło się coś o tak wielkim ładunku symbolicznego znaczenia jak Powstanie Warszawskie?
Nie wiem, czy w przyszłości wspomnienie o Powstaniu Warszawskim stanie się kamieniem węgielnym wspólnych dziejów Unii Europejskiej. Po warszawskich uroczystościach wydaje się, że lepiej potrafię wytłumaczyć mojemu synowi, dlaczego wybuchło.
[Podpis pod fot.]
Powstanie Warszawskie staje się elementem europejskiej tradycji. Na zdjęciu: obchody 60. rocznicy Powstania na pl. Krasińskich
GW