Historycy publicyści, profesorowie oraz studenci z Polsku Niemiec od piątku spotykali się ze świadkami wydarzeń sierpnia 1944 roku. Słuchali też referatów i oglądali filmy o powstaniu warszawskim w rai mach konferencji „Prawda. Pamię
Historycy publicyści, profesorowie oraz studenci z Polsku Niemiec od piątku spotykali się ze świadkami wydarzeń sierpnia 1944 roku. Słuchali też referatów i oglądali filmy o powstaniu warszawskim w rai mach konferencji „Prawda. Pamięć. Odpowiedzialność”. Zorganizowały ją Muzeum Powstania, Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie i Kancelaria Prezydenta RP, a patronat medialny objęła „Rz”..
Wieczorami, podczas warsztatów, studenci z Berlina, Moguncji, Monachium i Freiburga dyskutowali min. O postrzeganiu powstania przez oba narody, o świadomości historycznej odpowiedzialności za wydarzenia sprzed ponad 6olat i poczuciu winy. Przyznają, że dostali solidną lekcję historii.
- I o to chodziło - mówi Edmund Baranowski, wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich. - Te tragiczne doświadczenia są w nas. Ale ważne, żeby młode pokolenie wyciągało z nich dobre wnioski.
Dziś w niemieckich podręcznikach do historii jest tylko kilka zdań o powstaniu warszawskim – Że było w 1944roku. Że był to opór ludności cywilnej wobec niemieckiej okupacji. Ogólniki. Nawet bez liczby ofiar - opowiada Thomas Strobel z instytutu im. Georga Eckerta w Brunszwiku. - Moim zdaniem teraz jest w Niemczech dobry klimat by historię dla szkół uzupełnić.
Na niemieckich uczelniach z wiedzą historyczną jest lepiej, choć wciąż powszechne jest mylenie Powstania w getcie z powstaniem warszawskim - przyznają studenci. Prof. Christoph Klessmann z uniwersytetu w Poczdamie usprawiedliwia ten fakt - Nie jest to grzech tylko w Niemczech. Badania pokazują, że tak jest w większości krajów Europy.
Jak studenci oceniają powstanie warszawskie? Czy czują się odpowiedzialni za nazizm, wojnę, powstanie? To był temat jednej z weekendowych dyskusji. - Wszyscy niemieccy studenci odrzucili poczucie winy - mówi Paweł Piotrowicz, moderator warsztatów.
- Stwierdzili, że czują się odpowiedzialni za nazizm indywidualnie i kolektywnie, ale nie czują się winni.
Daniela z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie rozumie powstańczy zryw - Byli prześladowani, traktowani jak zwierzęta, terroryzowani. Jest dla mnie zrozumiałe, że mieli tego dość i chcieli odwetu - tłumaczy. Ale polskiego argumentu o moralnym obowiązku obrony narodu już nikt z młodych Niemców nie rozumie. - My nie możemy mówić o obronie narodu. Ta idea stanowiła podstawę nazizmu. Dla nas słowa „naród” i „obowiązek” mają negatywne brzmienie - tłumaczy Fabio z Kolonii. Prawie żaden z uczestników warsztatów nie stanąłby w obronie swego narodu z bronią w ręku. - Tym bardziej nie dla tak abstrakcyjnych ideałów jak wolność i godność - tłumaczy Fabio - Nikt z nas nie odważyłby się oceniać powstańców warszawskich. Ale dziś chyba każdy z nas woli bezkrwawe rewolucje, jak ta „Solidarności” - stwierdziła Daniela z Erfurtu. I jak przyznano, to jest jedna z głównych różnic w postrzeganiu Powstania. Młodzi Polacy podchodzą do wydarzeń historycznych emocjonalnie, Niemcy chłodniej i bardziej racjonalnie.
Nie ma groźby manipulowania historią ani w Niemczech ani w Polsce, a interesy Związku Wypędzonych nie staną się częścią pamięci historycznej Niemiec - to główne tezy dyskusji na temat „Polska-Niemcy: Ile przeszłości w przyszłości”. Debatę zorganizowali „Rz” i Muzeum Powstania Warszawskiego. Niemiecki historyk Arnulf Baring, publicystka Katrin Steffen, poseł SPD Dietmar Nietan, profesor Manfred Wilke z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie, dr Marek Cichocki z Centrum Europejskiego Natolin i publicysta „Rz” Piotr Semka zastanawiali się, w jaki sposób przeszłość powinna wpływać na teraźniejszość w kontekście porozumienia między obu narodami. Dr Katrin Steften z Niemieckiego Instytutu Historycznego przyznała, że istnieje w Niemczech próba zrobienia z interesów Związku Wypędzonych interesu narodowego. Podkreśliła jednak, że nikt w Niemczech nie kwestionuje tego, kto wywołał lI wojnę światową ani tego, że to Polacy byli jej pierwszymi ofiarami. Ale - tłumaczyła Steffen- wśród narodu niemieckiego także były ofiary i pokazanie tego stanowi uzupełnienie historii, a nie próbę manipulowania nią Poseł SPD do Bundestagu Dietmar Nietan zauważył, że wobec historii nie może występować nadmierna wrażliwość. Nietan zapewnił, że nie należy się obawiać, aby interesy poszczególnych grup stały się częścią pamięci historycznej Niemiec. Jego zdaniem pozytywnym krokiem byłoby, gdyby polski rząd znalazł odwagę, aby rozwinąć europejską sieć pamięci Jak zauważył, Polacy i Niemcy powinni mówić do siebie, a nie obok siebie. Z kolei dr Marek Cichocki, krytykując ideę Centrum Wypędzonych Eriki Steinbach, podkreślił, iż nie uważa, aby w Polsce istniało niebezpieczeństwo manipulowania historią podobnie jak w Niemczech. Polska i Niemcy muszą dyskutować o europejskiej tożsamości i historii — postuluje. Podkreśla jednak, że musimy szanować nasze odmienne historyczne doświadczenia i wynikającą z nich narodową wrażliwość Jego zdaniem stworzenie europejskiej sieci pamięci może doprowadzić do „rozmycia” historii narodowej w kontekście europejskim.
Rzeczpospolita (02-04-2007)