Jan Klata, znany reżyser teatralny, przygotowuje widowisko dla Muzeum Powstania Warszawskiego, 1 sierpnia w sali pod Liberatorem pokaże multimedialne przedstawienie „Tryumf Woli". Opowieść o wymordowaniu 40 tysięcy mieszkańców Woli powst
Jan Klata, znany reżyser teatralny, przygotowuje widowisko dla Muzeum Powstania Warszawskiego, 1 sierpnia w sali pod Liberatorem pokaże multimedialne przedstawienie „Tryumf Woli". Opowieść o wymordowaniu 40 tysięcy mieszkańców Woli powstała na podstawie relacji niemieckich żołnierzy..
Propozycja, by znany reżyser przygotował spektakl na rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, padła już rok temu. - Jan Klata to młody reżyser, który nie boi się trudnych pytań i szuka oryginalnych odpowiedzi. Świeżych, ambitnych, nietypowych. Wiedzieliśmy, że tematem Powstania powinien się zająć właśnie on - tłumaczy Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum.
Wtedy Klata pracował jednak za granicą i dlatego współpraca z Muzeum doszła do skutku dopiero teraz. W sobotę, w sali z repliką bombowca Liberator, zaczną się próby półgodzinnego widowiska.
Główną rolę zagra krakowski aktor Piotr Grabowski. „Tryumf Woli" to zarazem tytuł jednego z najbardziej znanych filmów propagandowych Trzeciej Rzeszy zrealizowanego przez Leni Riefen-stahl. Scenariusz widowiska powstał na podstawie wspomnień niemieckich żołnierzy, którzy w pierwszych dniach sierpnia 1944 roku mordowali mieszkańców Woli. Zabito wtedy około 40 tysięcy cywilów.
- Zainteresowało mnie to, że ci ludzie, oficerowie, wykształceni Europejczycy, potrafili dostrzec piękno w tym, co zrobili. Opisywali płomienie trawiące miasto jako coś poruszającego, spektakularnego -tłumaczy reżyser. - Niestety, przemoc i cierpienie fascynuje ludzi także dziś. Nawet po 11 września znaleźli się tacy, którzy mówili, że widok samolotu uderzającego w wieżowiec miał w sobie coś wspaniałego - dodaje.
Reżysera poruszyły też powojenne losy jednego z katów Woli, Heinricha Reinefartha, który nie tylko nie poniósł kary za swoje zbrodnie, ale też dożył spokojnej starości z generalską rentą. W roku 1951 został nawet burmistrzem miasta Westerland, a w 1962 wybrano go do landtagu w Szlezwiku-Holsztynie. Heinrich Reinefarth zresztą nie miał wyrzutów sumienia. „Pewnej nocy, gdy szliśmy ulicami, usłyszałem, że w ruinach ktoś gra na fortepianie, i to znakomicie. Poszedłem w tamtym kierunku. W domu całkowicie odkrytym, odsłoniętym z muru - jedyne, co ocalało, to był fortepian. Przy nim siedział niemiecki pułkownik i grał. Wysłałem adiutanta po skrzypce, które zawsze woziłem ze sobą, i zagraliśmy razem" - wspominał po wojnie kat Woli.
Przyjaźnię się z wieloma Niemcami, pracuję z nimi i bardzo chcę pojednania między naszymi narodami - zapewnia reżyser. - Ale nie sposób udawać, że tej strasznej przeszłości nie było. Nawet jeśli dla kogoś wracanie do tych spraw jest niewygodne, pojednanie nie może oznaczać zapomnienia - tłumaczy swój wybór Jan Klata. - Daliśmy reżyserowi wolną rękę. Pytanie o to, jak człowiek zachowuje się w obliczu przemocy i totalitaryzmu, jest wciąż aktualne. Stawiamy je też na naszej ekspozycji, więc przedstawienie nie powinno być aż takim zaskoczeniem - mówi dyrektor Muzeum Jan Ołdakowski.
Klata podkreśla, że widowisko będzie skromniejsze od przedstawień teatralnych z prawdziwego zdarzenia. Od innych będzie się też różniło wyjątkową datą premiery. -Zwykle zachęcam do oglądania późniejszych przedstawień, nie pierwszego. W tym przypadku jest jednak odwrotnie. Wydaje mi się, że w tym miejscu, w taki dzień to będzie wyjątkowe doświadczenie - zachęca reżyser.
Dziennik Polska Europa Świat Warszawa (25-07-2007)