DEBATA. Bilans rządów Lecha Kaczyńskiego na półmetku
DEBATA. Bilans rządów Lecha Kaczyńskiego na półmetku.
Twardy człowiek, który przywrócił warszawiakom dumę z tragicznej, ale pięknej historii? A może tylko zręczny gracz szermujący obietnicami? Lecha Kaczyńskiego na półmetku rządów oceniali wczoraj w naszej redakcji czołowi warszawscy politycy
"Gazeta": Lech Kaczyński zdobyłby 40 proc. głosów, gdyby wybory samorządowe odbyły się dzisiaj. To dobry wynik na półmetku rządów?
Jacek Zdrojewski (SLD): Lech Kaczyński skutecznie dba o popularność, ale jako administrator miasta się nie sprawdził. W tej kategorii sukcesów nie ma. Mnie to szalenie boli, bo Warszawa pod jego rządami traci szansę na rozwój. Prezydent umiejętnie potrafi ukryć tę prawdę. Tak tłumaczę jego wciąż wysokie notowania.
Mariusz Kamiński (PiS): Prezydent ma powody do satysfakcji. W Polsce ludzie szybko zniechęcają się do rządzących. Na dodatek Lech Kaczyński zaczynał rządzić miastem po scaleniu Warszawy w gminę. Musiał tworzyć urzędy od postaw. Pan poseł Zdrojewski po raz kolejny daje dowód, że jego sądy rozmijają się z ocenami warszawiaków. Wygląda na to, że stracił kontakt z rzeczywistością.
Wyniki naszych badań nie są do końca pomyślne dla PiS. Mówią, że najpopularniejszą partią w stolicy jest dziś PO.
Mariusz Kamiński: Mówmy o faktach. Z satysfakcją stwierdzam, że moje ugrupowanie (PiS) wygrało w Warszawie wybory samorządowe oraz ostatnie do europarlamentu. W przyszłym roku o mandat w Sejmie będzie się starał Jarosław Kaczyński. Jestem spokojny o wynik.
Julia Pitera (niezrzeszona): Bardzo rzadko ci, którzy dochodzili do władzy, utrzymywali popularność. W połowie kadencji notowania się z reguły obniżają. Zwłaszcza w mieście tak trudnym jak Warszawa...
Jacek Wojciechowicz (PO): To dobre wyniki. Przez dwa lata rządów Lech Kaczyński pokazuje, że jego działania spotykają się z akceptacją.
Uczciwe ambicje?
Prezydent Kaczyński rozważa start w przyszłorocznych wyborach na prezydenta kraju. Jeśli wygra, będzie musiał odejść z ratusza. Czy to jest w porządku wobec warszawiaków, którzy wybrali go na cztery lata, więc do 2006 r.?
Julia Pitera: W naszym kraju samorząd stał się powieleniem wielkiej polityki. To złe zjawisko. Nie mamy klasy liderów samorządowych. Przy całym szacunku - w Warszawie PiS nie ma kim zastąpić Lecha Kaczyńskiego.
Mariusz Kamiński: Prezydent wybierany bezpośrednio w stolicy kraju siłą rzeczy musi być znaczącym politykiem. Można by tu mnożyć przykłady krajów, w których lokalni politycy ubiegali się o stanowisko mera i szli dalej. Nie mogę wykluczyć, że Lech Kaczyński będzie się ubiegał o fotel prezydenta naszego kraju. Warunkiem tych starań jest jego sukces w Warszawie. PiS jest w stanie znaleźć godnego następcę, choć przyznaję: trudno nam będzie znaleźć polityka tego formatu.
Jacek Zdrojewski: Tego typu polityka jest zabójcza. Warszawa będzie w niej wykorzystywana jako instrument dla politycznych aspiracji pewnych indywidualności. Zapewne dalekimi perspektywami Lecha Kaczyńskiego należy tłumaczyć zaniedbanie tych inwestycji, których efekty nie mogą być widoczne od razu. Warszawa traci historyczną szansę na pozyskanie funduszy z UE. W planach wydatków na następne lata mamy na inwestycje co roku stałą kwotę. A przecież powinniśmy dostać środki z UE i wydawać coraz więcej. Działalność inwestycyjna obecnej ekipy to kompletna klapa.
Skoro jest tak źle, to dlaczego lewica tak słabo tłumaczy sytuację warszawiakom i przegrywa z kretesem w konfrontacji z Lechem Kaczyńskim?
Jacek Zdrojewski: Lewica przeżywa kryzys. Jest mniej wiarygodna od partii, które na scenie ogólnokrajowej są w opozycji. To nie zmienia faktu, że Lech Kaczyński to prezydent obietnic. Jeśli ktoś zwraca się do niego z pytaniem, czy pobuduje mosty, to słyszy, że tak. A czy zbuduje metro? A jakże. Ale kiedy? No w 2007, w 2008 r., a więc w czasie, w którym nikt prezydenta nie rozliczy.
Jaki gospodarz
Mariusz Kamiński: Pan uporczywie obraża mieszkańców Warszawy, twierdząc, że w swojej masie nie są w stanie prawidłowo ocenić prezydenta Kaczyńskiego. To pan się myli, a nie oni. Warunki do inwestowania się polepszyły. Zyskujemy coraz wyższe miejsca w rankingach miast o największej atrakcyjności inwestycyjnej. Mamy 40 deklaracji inwestycyjnych od największych firm. A np. w Londynie jest takich ofert kilkanaście. Dwukrotnie wzrosła liczna inwestycji drogowych.
Słyszymy sprzeczne opinie. Co tak naprawdę dzieje się w sferze inwestycji?
Jacek Wojciechowicz: Prawda leży pośrodku. Boomu inwestycyjnego nie ma. Jest dużo kontynuacji, jak np. poszerzanie Wału Miedzeszyńskiego.
Julia Pitera: Nie możemy rozliczać inwestycji na zasadzie: kto zrobił więcej. Można przecież zbudować np. tunel za trzy czwarte budżetu Warszawy, ale powstaje pytanie, czy to racjonalne, uzasadnione ekonomicznie i społecznie.
Weźmy poprzednią kadencję samorządu. Dużo budowała, ale most Świętokrzyski był dwa razy za drogi. Trasa Siekierkowska potrzebna, ale źle zorganizowana i też bardzo droga. Przestańmy mówić o inwestycjach jako o wyłącznym mierniku funkcjonowania władz.
Lech Kaczyński powiedział nam, że za punkt honoru stawia likwidację blaszanych hal na pl. Defilad. Czy dotrzyma obietnicy? Dlaczego dotąd nikt nie uporządkował miejsca, które tak fatalnie wpływa na wizerunek naszego miasta?
Jacek Zdrojewski: Tam są nierozstrzygnięte sprawy własnościowe. Nie ma planu zagospodarowania. Opowieści, że w 2005 r. zaczną się na placu roboty budowlane, to mrzonka. Same procedury będą trwały dłużej. Trzeba być realistą. Po raz kolejny widać, że prezydent Kaczyński to jest jedna wielka obietnica składana swobodnie, a vista. Proszę mi wskazać jedną inwestycję rozpoczętą przez prezydenta samodzielnie.
Mariusz Kamiński: Proszę bardzo - Muzeum Powstania Warszawskiego. Lech Kaczyński obiecał, że będzie gotowe na 60. rocznicę Powstania, i słowa dotrzymał. Tak będzie też w innych sprawach. Albo weźmy sprawę nielegalnego klubu Labirynt. Wy nie dawaliście sobie z nim rady. On pokazał, że można coś z tym zrobić.
Jacek Zdrojewski: Mówiąc to, ma pan ma myśli strażników, którzy zamiast pilnować zamkniętego klubu, wydzwaniali na sekstelefon.
Mariusz Kamiński: Nie. O mieszkańcach, którzy wreszcie mają tam spokój.
Bez taryfy ulgowej
Troska o bezpieczeństwo i walka z korupcją to sztandarowe hasła Lecha Kaczynskiego. Ze statystyk i badań wynika, że nie ma tu olśniewających sukcesów. Blisko 60 proc. warszawiaków uważa, że prezydent Kaczyński nie rozprawił się z korupcyjnymi układami w mieście.
Julia Pitera: Na mieście widzę więcej patroli i mniej klamer zakładanych na koła samochodów. Ale chciałabym się dowiedzieć, jakie są losy kilkudziesięciu doniesień do prokuratury złożonych przez urzędników Lecha Kaczyńskiego mówiących o niegospodarności byłych władz Warszawy z PO i SLD. Mam wrażenie, że ruchy prezydenta w tej materii może wstrzymywać perspektywa współpracy z PO po wyborach do Sejmu.
Mariusz Kamiński: W sprawach bezpieczeństwa zrobiono bardzo wiele. Straż miejska to już zupełnie inna formacja. Jej efektywność wzrosła. Dwa razy zwiększyła się liczba zatrzymanych. Ratusz płaci policji za dodatkowe patrole w miejscach wybranych z "Warszawskiej mapy bezpieczeństwa". Panią Julię zapewniam, że w walce z korupcją nie będzie żadnych taryf ulgowych. Udowadnia to sprawa byłego burmistrza z rekomendacji PiS. Gdy ujawniono, że nadużywa władzy, choć nie łamie prawa, musiał zdać urząd i wypisać się z PiS. Również wobec naszych byłych partnerów koalicyjnych z PO stosowaliśmy zasadę: żadnej tolerancji dla nadużyć.
Jacek Zdrojewski: Wiem, że warszawiacy czują się bezpieczniej, ale wielką wpadką Lecha Kaczyńskiego jest stały obiecanego systemu monitoringu ulic.
Mariusz Kamiński: Kamery zostaną uruchomione. Nie można było tego zrobić dotąd, bo TP SA zażądała horrendalnych opłat za używanie łączy. Znajdziemy tańsze rozwiązania.
Jacek Zdrojewski: Jeśli chodzi o korupcję, to weźmy konkrety: prezydent mówił, że najbardziej korupcjogenne jest aneksowanie umów miasta z wykonawcami. Jak jest obecnie? Według internetowej księgi zamówień w 880 przypadkach powiększono wartość umów. Prezydent Kaczyński mówił, że na wszystko musi być przetarg. Ale dziś jego urząd w wielu przypadkach prosi o zwolnienie z tego obowiązku. Nie chcę powiedzieć, że kwitnie korupcja. Ale proszę popatrzeć, jak mają się hasła do rzeczywistości.
Co pozostanie
Jak Lecha Kaczynskiego zapamiętają warszawiacy? Prezydent przejdzie do historii jako człowiek tej miary co np. Stefan Starzyński? A może niczym specjalnym się nie zaznaczy?
Jacek Zdrojewski: Lech Kaczyński wprowadził model zarządzania scentralizowany, arbitralny, po trosze dyktatorski. Nie ma perspektyw, wizji, planów, jakie miał Stefan Starzyński. Przejdzie więc do historii jako prezydent niezrealizowanych obietnic, zahamowanego impulsu rozwoju, jakim jest wejście Polski do UE.
Mariusz Kamiński: Warszawiacy zapamiętają prezydenta Kaczyńskiego jako człowieka bardzo twardego, zdeterminowanego, wsłuchanego w ich problemy. Już było to widać podczas obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego. Po ich zakończeniu byłem pewien, że Kaczyński przejdzie do historii jako prezydent, który przywrócił warszawiakom dumę z tego, że mieszkają w mieście z taką historią i tradycją - piękną i dramatyczną.
Jacek Wojciechowicz: Rządy Kaczyńskiego nie będą tak źle zapamiętane, jak kreśli to opozycja, ani tak dobrze, jak mówi o nich otoczenie prezydenta. My się im przypatrujemy z życzliwością.
Julia Pitera: Nie będziemy pamiętać prezydenta Kaczyńskiego, bo Polacy i warszawiacy są zmęczeni polityką. Oczekują na spektakularne, praktyczne rozwiązania. Tym wysokim wymaganiom Lech Kaczyński może nie sprostać, bo przyszło mu rządzić w trudnym systemie i czasie.
DEBATĘ PROWADZIŁ ADAM ROMER, FRAGMENTY WYBRAŁ I OPRACOWAŁ JAN FUSIECKI
[Podpis pod fot.]
Uczestnicy debaty (od lewej): Jacek Zdrojewski (SLD), Jacek Wojciechowicz (PO), Julia Pitera (niezrzeszona), Mariusz Kamiński (PiS) i prowadzący Adam Romer
WAW