Biura do wynajęcia" - głosi reklama na budynku przy ul. Bielańskiej, w którym miało być Muzeum Powstania Warszawskiego. - Nic nie przepadło, negocjacje trwają - uspokaja urząd wojewody
Kamień węgielny pod Muzeum Powstania Warszawskiego został wmurowany w 50. rocznicę wybuchu Powstania (6,5 roku temu). Burza wokół muzeum wybucha zawsze tuż przed 1 sierpnia i kolejnymi wyborami. Teraz jest nowy powód. Budynek, w którym miało się znaleźć muzeum, zmienił się w biurowiec do wynajęcia.
Utargować muzeum
- Umowę najmu można podpisać na minimum pięć lat. Czynsz to 28 dol. za 1 m kw. miesięcznie. W środku nie ma instalacji. Budynek o powierzchni 2,7 tys. m kw. będzie wykończony zgodnie z potrzebami konkretnego najemcy. Podobno nikt nie jest już zainteresowany urządzeniem tu Muzeum Powstania Warszawskiego - mówi Adam Rejczak z firmy międzynarodowych doradców ds. nieruchomości Healey & Baker.
Zawieszona reklama zachęcająca do wynajmu budzi złość w placówce Muzeum Powstania Warszawskiego, które działa w Muzeum Historycznym, a od lat ma lokalizację przy Bielańskiej. Przy tej ulicy są ruiny dawnego Banku Polskiego, reduta powstańców 1944 r. Po wojnie skrył się tu Zakład Lamp Profesjonalnych. W III RP firma została uwłaszczona i szybko sprzedała nieruchomość. Powstańczy bastion w 1993 r. kupiła spółka Reduta, zapowiadając inwestycję komercyjną. Dopiero gdy władze utraciły prawo do gruntu, zaczęły negocjować z nowym właścicielem, by "utargować" obiecane kombatantom muzeum.
- Do końca 1999 r. Reduta miała zbudować muzeum w stanie surowym. Takie były ustalenia z wojewodą. Za niedotrzymanie terminu wojewoda groził karą pieniężną. Nie wyegzekwował jej - wyjaśnia Izabella Maliszewska, kierownik Muzeum Powstania Warszawskiego.
Bój o ubikacje
Urząd wojewody szukał porozumienia z Redutą. Proponował wydzielenie gruntu z budynkiem przyszłego muzeum i oddanie go skarbowi państwa. W zamian Reduta zostałaby właścicielem pozostałej części działki, dziś ma tylko prawo wieczystej dzierżawy.
- To jest jak czeski film. Przychodzą przedstawiciele spółki, którzy nic nie mogą albo nie wiedzą. Chcą inaczej dzielić grunt niż tak, jak wcześniej ustalono. Bój toczy się o kawałek za murem, gdzie jest myjnia samochodowa. W tej części trzeba urządzić muzealne ubikacje - mówi Paweł Poncyliusz, radny Śródmieścia.
- Nagle ktoś zażyczył sobie, by powiększyć teren na potrzeby muzeum. Tymczasem zgodnie z ważnym pozwoleniem na budowę stanowi on integralną część działki pod nowy biurowiec - odpowiada architekt Michał Borowski, który projektuje dla Reduty.
Architekt twierdzi, że jak bumerang wracają pomysły, by spółkę ukarać, wywłaszczyć, wyrzucić z Bielańskiej, co psuje atmosferę dialogu. I zapewnia: - Kiedy budynek dla muzeum był prawie gotowy, Reduta słała pisma do wojewody Antoniego Pietkiewicza, który na nie nie odpowiedział.
Biuro prasowe wojewody na takie zarzuty odpowiada krótko: - Korespon- dencję wysyłamy na bieżąco. Prowadzimy negocjacje z właścicielem w sprawie podziału nieruchomości.
Walka dwóch dekad
Kombatanci są zaniepokojeni. - Wieszanie informacji na budynku przyszłego Muzeum Powstania Warszawskiego "Biura do wynajęcia" to nielegalna działalność pana Feldona. Dopóki rozmowy są w toku i ustaleń z wojewodą, nie wolno tego robić. Wciąż jesteśmy zainteresowani przejęciem tego budynku - zapewnia architekt Jacek Cydzik, były żołnierz AK, uczestnik Powstania, który drugą dekadę walczy o muzeum.
DARIUSZ BARTOSZEWICZ
DLA GAZETY
ANTONI FELDON
prezes spółki Reduta
Budynek przy Bielańskiej jest nasz i stanął na naszym gruncie. Mogliśmy go przekazać na zbożny cel, ale nie było nikogo, kto chciałby go od nas przejąć. Nie ma i nie było ludzi, nie ma programu Muzeum Powstania Warszawskiego, nie ma pieniędzy, aby je prowadzić. Kiedy pisaliśmy listy do wojewody, nie dostaliśmy odpowiedzi przez półtora roku. Terminy minęły, pociąg odjechał. Fundowanie muzeum nie jest zadaniem prywatnego inwestora. Budynek ma swoją wartość i każdy, kto go chce, musi za niego zapłacić.
NOT. BART
[podpis pod fot./rys.]
Reduta miała zbudować muzeum w stanie surowym do końca 1999 roku
WAW