Andrzej Komuda
Przewodnik Muzeum Powstania Warszawskiego
Poznali się w okupowanej Warszawie. Choć byli tacy, którzy uważali, że to nie jest czas na stawanie na ślubnym kobiercu, wzięli ślub. Oto historia miłości Barbary i Krzysztofa Baczyńskich. Miłości, którą przerwało Powstanie Warszawskie.
W roku 1912 na ślubnym kobiercu stanęli Stefania Zieleńczyk (ur. 3 grudnia 1890 r., zm. 15 maja 1953 r.) i Stanisław Baczyński herbu Sas (ur. 5 maja 1890 r., zm. 27 lipca 1939 r.). On – syn powstańca styczniowego, dobrze zapowiadający się literat, ona – nauczycielka, tłumaczka, autorka podręczników szkolnych i książek dla dzieci. On – mocno zaangażowany w działalność niepodległościową, członek Polskiej Organizacji Wojskowej, legionista, oficer wywiadu (słynna „dwójka”), zaangażowany w III powstanie śląskie. Ona – wykładowca w Seminarium Nauczycielskim Katolickiego Związku Polek w Warszawie. Z tego związku w roku 1912 (lub 1913) przyszła na świat córka, która otrzymała imię Kamila. Dziewczynka wkrótce zmarła.
Był dzieckiem delikatnym, wątłego zdrowia. Astma, słabe serce, zagrożenie gruźlicą przysparzają trosk rodzicom. W pewnym momencie matce dochodzi nowy problem. Mąż zostawia ją i dziecko dla innej kobiety. A tu tyle spraw na głowie. Trzeba między innymi zadbać o wykształcenie syna. Szkoła powinna być dobra, ba, najlepsza! Wybór pada na renomowane gimnazjum warszawskie imienia Stefana Batorego. Krzysztof nie należy do prymusów, wręcz przeciwnie – nauka go nudzi. Wyróżnia się jedynie w plastyce. Lubi rysować; marzy, że kiedyś ukończy Akademię Sztuk Pięknych, zostanie ilustratorem książek dla dzieci. Na razie droga przed nim daleka, a oceny, najczęściej dostateczne, nie napawają optymizmem. Po ukończeniu gimnazjum dostaje się do dwuletniego liceum ogólnokształcącego w tej samej szkole. Jest w jednej klasie z późniejszymi żołnierzami Grup Szturmowych Szarych Szeregów: Tadeuszem Zawadzkim ,,Zośką”, Jankiem Bytnarem ,,Rudym”, Aleksym Dawidowskim ,,Alkiem”. Razem należeli do 23 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej ,,Pomarańczarnia” działającej przy szkole. Bez wątpienia zbliżają ich wspólne zbiórki, rajdy, obozy, na co dowody znajdziemy w czasie okupacji. W tym też czasie młody człowiek przeżywa fascynację ruchem socjalistycznym. Wstępuje do Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej ,,Spartakus”. Założony w 1935 r. ,,Spartakus” był jednym z pierwszych ugrupowań konspiracyjnych o charakterze socjalistyczno-rewolucyjnym. W czasie okupacji niektórzy z jego członków prowadzili działalność konspiracyjną w Stowarzyszeniu Przyjaciół ZSRR. Krzysztof był aktywnym działaczem ,,Spartakusa”; do tego stopnia, że w 1937 r. został członkiem Komitetu Wykonawczego. Został także współredaktorem pisma ,,Strzały”, organu prasowego ,,Spartakusa”. Na jego łamach publikuje swoje pierwsze wiersze. Jego fascynacja związkiem słabnie po 17 września 1939 r., a kiedy w kwietniu 1943 r. docierają do Polski informacje o zbrodni katyńskiej, zainteresowanie organizacją i głoszonymi przez nią ideami wygasa całkowicie.
K.K. Baczyński. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
W 1939 r. na łono rodziny wraca ciężko chory ojciec. Umiera na serce tego samego roku. Syn poświęca mu jeden ze swoich wierszy. Później jeszcze kilka kolejnych. Radość z ukończenia szkoły, z pomyślnie zdanej matury, zakłóca nie tylko dramat rodzinny – 1 września 1939 r. Niemcy atakują Polskę, 17 września to samo czyni komunistyczna Rosja. Rozpoczyna się najkrwawsza wojna w dziejach ludzkości – ll wojna światowa. Pięć lat śmierci, strachu, rozpaczy. Rozpoczyna się również okres niebywałego rozkwitu talentu Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.
Barbara Stanisława Drapczyńska urodziła się 13 listopada 1922 r. w Wieczfni Kościelnej. Basia była wychowywana surowo i porządnie, by nie poczuła się lepsza, uprzywilejowana, wyższa stanem. Surowy ojciec niejednokrotnie nie zgadzał się z żoną, która była zwolenniczką łagodniejszych form wychowania. Dziewczyna ukończyła gimnazjum w Warszawie, a potem, już na tajnym Uniwersytecie Warszawskim, podjęła studia polonistyczne. Fascynowała ją twórczość Przybosia, Manna, Andrzejewskiego.
Ludzie rozmawiają o wywożonych do Puszczy Kampinoskiej, którzy już nie wracają. Straszą relacje o Pawiaku, grozą przejmują opowieści o tym, co się dzieje w siedzibie gestapo w al. Szucha. Transporty kolejowe wywożą ludzi do obozów koncentracyjnych. Za murami getta ludzie tysiącami umierają z głodu. Na ulicach trzeba zachowywać wyjątkową czujność, by nie wpaść w łapankę. Czerwone obwieszczenia biją w oczy nazwiskami rozstrzelanych. Budzą po nocach naloty sowieckie, w których ginie ponad tysiąc osób. Okupacja. Giną koledzy ze szkolnej ławy. Janek Bytnar – prawie zakatowany przez oprawców z gestapo. Wprawdzie w akcji pod Arsenałem odbijają go z rąk niemieckich koledzy, ale umiera kilka dni później. W tej samej akcji zostaje ciężko ranny „Alek” Dawidowski; umiera w tym samym dniu co „Rudy” – 30 marca 1943 r. Kilka miesięcy później ginie w czasie akcji Tadek Zawadzki. Blisko miesiąc trwa w beznadziejnej walce getto.
W takich realiach dnia codziennego rozwija się talent młodego poety. Jednym z poważnych problemów w tych czasach jest utrzymanie siebie i rodziny. Ludzie imają się różnych zajęć. Baczyński szkli okna, maluje szyldy, pracuje u węglarza. Ale są i inne obowiązki. Sowieci, ręka w rękę z Niemcami, masowo mordują polską inteligencję. Trzeba wykształcić młode okupacyjne pokolenie, by po wojnie miał się kto wziąć za fachową odbudowę kraju ze zniszczeń wojennych. Tysiące nauczycieli, wykładowców uniwersyteckich z narażeniem życia podejmują ten trud. Setki tysięcy młodych ludzi pobierają nauki w ramach tajnych kompletów. Krzysztof, podobnie jak Basia, studiuje polonistykę. Czy poznali się w czasie wykładów? Trudno powiedzieć. Młodość rządzi się własnymi prawami.
Młodzi spotykają się na domowych potańcówkach, na wieczorkach literackich. Ich czas jest ograniczony godziną policyjną. Podczas jednej z takich schadzek, gdzie twórcy prezentowali swoje utwory, dochodzi do spotkania Baczyńskiego z Andrzejewskim. Ten drugi jest zafascynowany twórczością młodego poety. I to właśnie on wprowadza Krzysztofa w środowisko już uznanych twórców; poznaje go m.in. z Miłoszem oraz z Iwaszkiewiczem, w którego posiadłości w Stawiskach Baczyński zaczyna bywać.
Tak wspomina później w swoich dziennikach Jarosław Iwaszkiewicz:
Z początku nie bardzo go lubiłem, taki był szalenie pewny swoich wierszy. Pamiętam, jak czytał je u nas po raz pierwszy na Nowy Rok 1942, i kiedy spróbowałem mu zrobić parę uwag; jak się od razu postawił okoniem, jak bronił swoich poezji, jakbym ja je atakował z całą powagą. Bardzo mnie to rozśmieszyło, ale kiedy na wiosnę zamieszkał u nas na parę tygodni lecząc się na tę swoją astmę (Podkowa Leśna doskonale mu robiła na te ataki), kiedy tu posiedział trochę ze Stasiem Piętakiem, kiedy zaprzyjaźnił się z dziewczynkami, polubiłem go bardzo. Trzeba tylko do niego trafić poprzez tę skorupę, którą on na siebie nakłada przez młodzieńczą nieśmiałość, przez pewną szorstkość młodości. Wiersze jego nie wszystkie lubię, ale zadziwia mnie łatwość, z jaką je pisze, i jakie mnóstwo! Może trochę za dużo.
Baczyński, tak jak potrafił się postawić Iwaszkiewiczowi, tak też potrafił postawić się Miłoszowi. Kiedy w trakcie wieczoru autorskiego Baczyński prezentował swoje nowe wiersze, miał podobno podejść do niego Czesław Miłosz i powiedzieć: Słuchaj, ty chyba będziesz większy ode mnie. Na co Baczyński miał odrzec: Ja już jestem większy od ciebie.
Jan Bugaj to jeden z kilku pseudonimów artystycznych, jakich używał K.K. Baczyński. W czasie okupacji pojawiły się cztery tomiki jego poezji; wiele utworów opublikowano w prasie konspiracyjnej. Fot. Mirosław Iringh/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
Są tacy, którzy twierdzą, że nie ma czegoś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia. 1 grudnia 1941 r. w jednym z lokali konspiracyjnych, na kolejnym wieczorku literackim, spotkali się studenci polonistyki. W grupie młoda kobieta, która dwa tygodnie wcześniej skończyła 19 lat. Drobna, szczupła, o inteligentnym spojrzeniu lekko skośnych oczu. Całość uzupełniały brązowe włosy i zadarty nos. Interesowała się literaturą, pisała wiersze, po wojnie chciała zostać krytykiem literackim. Dyskutowali o książkach. Baczyńskiego z miejsca zainteresowała bystra dziewczyna o zdecydowanych poglądach, wypowiadająca się w stanowczy sposób. Zaproponował odprowadzenie do domu. Propozycja została przyjęta. Tego samego dnia oświadczył matce, że spotkał kobietę swojego życia.
Krzysztof z matką Stefanią i żoną Barbarą, czerwiec 1942 r. Fot. ze zbiorów Muzeum Literatury
Cztery dni po wspomnianym wieczorku literackim poprosił Basię o rękę. Oświadczyny zostały przyjęte. Ślub wzięli 3 czerwca 1942 r. o godz. 10 w kościele na Powiślu. Świadkiem Baczyńskiego był Jerzy Andrzejewski. W ceremonii wziął też udział Jarosław Iwaszkiewicz.
Tak to opisał w swoim dzienniku:
Przywiozłem im olbrzymi bukiet bzów, które w tym roku wyjątkowo obficie kwitną na Stawisku. Białych i niebieskich (jak mówi Wanda Telakowska, twierdząc, że określenie ,,liliowy” jest nazwą konfekcyjną i prawdziwie kulturalny człowiek nie powinien jej używać). Jak w zeszłym roku chrzciny, tak w tym roku śluby – szalona na to jest moda – i wszystkie albo prawie wszystkie przy mszy rzymskiej, co długo trwa, ale wygląda bardzo uroczyście. Baczyńscy przystępowali do komunii, oboje tacy drobni, malutcy, dziecinni, powiedziałem potem, że wyglądało to nie na ślub, a na pierwszą komunię. Krzysztof bardzo wzruszony. I jeszcze: Basi, jego żony, prawie nie znam, choć chodziła ona na moje wykłady o poezji. Zdaje się, inteligentna dziewczyna. Krzysztof pierwszego skończył dwadzieścia jeden lat [pomyłka - Baczyński skończył dwadzieścia jeden lat 22 stycznia (1942 r.) – red.], a trzeciego się ożenił. I teraz tak ciągle takie dzieci się żenią. Krzysztof był bardzo serdeczny dla mnie i dziękował za kwiaty, rzeczywiście wyglądały wspaniale. Mają być u nas za parę dni z pierwszą wizytą. Śmieszne dzieciaki.
Wesele odbyło się w domu Drapczyńskich. Podobno teść sprzedał złoty zegarek, by przygotować przyjęcie. W uroczystości nie brała udziału matka pana młodego, która w kościele, gdy młodzi mówili sobie sakramentalne ,,tak”, zasłabła. Nowożeńcy wprowadzili się do mieszkania Baczyńskich przy ul. Hołówki 3. Prawie natychmiast rozpętało się piekło. Obie panie zdecydowanie nie pałały do siebie miłością. Najlepsza przyjaciółka Basi, Felicja Sarna, tak scharakteryzowała jej teściową: Była taką klasyczną mamusią żydowską, lwio nadopiekuńczą, potwornie zaborczą. Sama Basia mówiła o mężu, że jest wyjątkowo rozpieszczonym jedynakiem, jednak wybaczała mu wszystko dla jego talentu.
Po tym zdarzeniu matka Krzysztofa wyprowadziła się do Anina. Tam też po pewnym czasie zaangażowała się w tajne nauczanie. Wkrótce poeta dochodzi do wniosku, że nie może dalej stać na uboczu, i latem 1943 r. wstępuje do Szarych Szeregów. Dostaje przydział do ll plutonu ,,Alek” ll kompanii ,,Rudy” Batalionu ,,Zośka”. Jest sekcyjnym; dowodzi pięcioma żołnierzami. Kończy, ostatni przed Powstaniem, czwarty turnus Tajnej Szkoły Podchorążych ,,Agricola”. W mieszkaniu Baczyńskich odbywają się konspiracyjne spotkania. Powstaje też skrytka, w której przechowywanych jest kilka pistoletów maszynowych, granaty, mapy, podręczniki z dziedziny wojskowości, prasa konspiracyjna. Ojciec Basi na wieść o tym aż siada z wrażenia. Krytykuje ten pomysł zdecydowanie, wymieniając zagrożenia, jakie to ze sobą niesie. Córka odpowiada krótko – że dlaczego inni mają walczyć, a oni stać z boku, tylko patrząc na tę walkę? Wątpliwości wobec zaangażowania męża w konspirację zbija krótko: Przeczytaj uważnie jego wiersze, a zobaczysz, że on nie miał innego wyjścia.
Krzysztof brał udział w akcji Tłuszcz-Urle, podczas której wykolejono pociąg niemiecki. Na skutek tej akcji ruch pociągów na tym odcinku został przerwany na 26 godzin. Wziął też udział, w czerwcu 1944 r., w szkoleniu strzeleckim na terenie Puszczy Białej k. Wyszkowa. Komendant szkolenia ocenił jego możliwości jako słabe. Wszyscy wiedzieli, że poeta jest kiepskim strzelcem, no i jeszcze ta astma... Na miesiąc przed wybuchem Powstania jego dowódca, Andrzej Romocki, złożył mu propozycję objęcia stanowiska szefa prasowego kompanii. Urażony młodzieniec przeniósł się do Batalionu ,,Parasol”. Kazimierz Wyka, który w podziemnej prasie wychwalał wiersze Baczyńskiego, próbował mu wytłumaczyć, że może lepiej zrezygnować z walki z bronią w ręku, że może by lepiej siebie przechować, że nie wiadomo, jak to będzie. Usłyszał jednak w odpowiedzi: Proszę pana, kto jak kto, ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie walka. Kto jak kto, ale człowiek, który tak zna i rozumie moje dzieło, musi zrozumieć mnie!
Przyjaciele Baczyńskiego, już po wojnie, twierdzili, że przeczuwał on własną śmierć. W ostatnim wierszu, który powstał w lipcu 1944 r., pisał: I wtedy budzą się płacząc,/ bo strzały pękają z daleka, / bo śnili, że dziecko poczęli całe czerwone od krwi.
***
1 sierpnia 1944 r. od rana grupki młodzieży przemierzają miasto w różnych kierunkach. Wielu ubranych niestosownie do pory roku. Długie płaszcze ukrywające broń, buty oficerki. Na twarzach widać podniecenie. To żołnierze podziemia spieszą na miejsca koncentracji swoich oddziałów. W tym dniu matka Basi wyczarowała pierogi z jagodami. Zjadł z apetytem, zadowolony jak dziecko, a potem poszli, on i Basia, walczyć o wolność swojego narodu. Kazali mu stawić się w okolicach pl. Teatralnego. Tam, z kilkoma innymi, miał odebrać buty dla oddziału. Tam zastał go wybuch Powstania.
Został odcięty od miejsca, w którym zbierał się jego oddział. Wobec powyższego dołączył do grupy ochotników. Dowodził nimi ppor. ,,Leszek” Lesław Kossowski. Oddział ten brał udział w udanym ataku na pałac Blanka. Tego dnia, 4 sierpnia, dziewczęta przyniosły skądś jabłka. Jedne z pierwszych tego roku. Stał na posterunku na pierwszym piętrze, delektując się zapachem i smakiem owocu. Nagle usłyszał pojedyncze strzały. Jeden z pocisków trafił Krzysztofa w głowę. Sanitariuszki ruszyły z pomocą.
Jedna z nich, Krystyna Sypniewska ps. Stella, tak wspominała ten moment:
Pod ciągłym ostrzałem niemieckim z różnych stron czołgałyśmy się do rannego. Kule, które przelatywały przez otwory okienne, odbijały się od ściany. Uniemożliwiały swobodne poruszanie się. Z największą ostrożnością doczołgałam się do rannego powstańca. Z lewej strony głowy miał ranę wielkości pięciozłotówki, lekko wydłużoną, w której prześwitywał mózg. Rana nie krwawiła, twarz była śmiertelnie blada. Ranny to drobny blondyn, którego z trudem ułożyłyśmy na noszach będąc w pozycji półleżącej. Był jeszcze jakiś mężczyzna, który pomagał nam przenieść rannego przez mur do punktu sanitarnego w Ratuszu. Potem dowiedziałam się, że rannym był młody poeta lat okupacji, Krzysztof Kamil Baczyński.
K.K. Baczyński zginął w pałacu Blanka, śmiertelnie raniony przez strzelca wyborowego ulokowanego najprawdopodobniej w gmachu Teatru Wielkiego. Na zdjęciu brama pałacu w okresie okupacji. Fot. Stefan Bałuk/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
W czasie pogrzebu ktoś zapytał, kogo chowają. Usłyszał w odpowiedzi: Człowieku, to Słowacki!
Tablica pamiątkowa wmurowana w latach 50. we frontową ścianę pałacu Blanka. Fot. Autor nieznany/ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego
Basia podobno nie wiedziała o śmierci męża. Był 24 września 1944 r. Wyszła na podwórko i wtedy zaczął się kolejny nalot. Potworny huk, sypie się tynk z pobliskich budynków, lecą kawałki szkła. Jeden z fragmentów szyby wbił się w jej skroń. Trafiła do szpitala w stanie ciężkim, natychmiast operacja. Umierała w strasznych mękach. W chwilach gdy odzyskiwała przytomność, mówiła: Ja wiem, że Krzyś nie żyje, też chcę umrzeć, chcę do niego. Umierając, trzymała w rękach tomik wierszy męża otwarty na stronie, gdzie można było przeczytać:
Iwaszkiewicz o śmierci Baczyńskich dowiedział się z listu od Andrzejewskiego w grudniu 1944 r.:
Niestety o Krzysiu to prawda, to samo o Basi. Zginęli oboje, każde gdzie indziej.
W bibliotece w Wieczfni Kościelnej można znaleźć takie informacje: Po zakończeniu wojny w Warszawie rozeszła się wieść, że Basia była w ciąży. Potwierdziła to jej matka. I jeszcze na temat pochówku Basi: Po powrocie do domu chcą przystąpić do ekshumacji zwłok z grobu, na którym Ryszard wraz z krzyżem pozostawił kartkę z napisem: ,,Grobu nie ruszać, rodzina sama pochowa zwłoki”. Jakże wielka była jednak ich rozpacz, kiedy zastali rozkopany grób, a mężczyzna stojący nieopodal zaproponował wskazanie miejsca, gdzie było ciało, w zamian za okup. Pieniędzy nie mieli, ale pożyczyli.
Matka Krzysztofa nie uwierzyła w śmierć syna. Mówiła, że póki nie ma ciała, jest nadzieja, że żyje, może jest w niewoli.
W styczniu 1947 r. rozpoczęto ekshumacje w rejonie Ratusza. Zwłoki Baczyńskiego rozpoznano po złotym medaliku św. Krzysztofa z inicjałami KKB. 14 stycznia 1947 r. Krzysztofa pochowano na Wojskowych Powązkach w Warszawie. Dziś Krzysztof Kamil i Basia Baczyńscy spoczywają w jednym grobie na Powązkach.
W styczniu 1949 r. do pani Baczyńskiej przyszli tajniacy z UB. Szukali Krzysztofa. Matka innego Powstańca, Jerzego Gawina ,,Słonia”, który również zginął w Powstaniu Warszawskim, właśnie w tamtych latach, gdy katownie komunistyczne wypełnione były polskimi patriotami, powiedziała do córki: Nie myślałam, że kiedyś coś takiego powiem, ale teraz myślę, że lepiej, że on wtedy zginął z bronią w ręku, bo jak słyszę, co teraz robią z jego koleżankami i kolegami, to tego na pewno już bym nie przeżyła.
Przed śmiercią matka Baczyńskiego scedowała między innymi na Andrzejewskiego i Iwaszkiewicza prawa autorskie do jego wierszy. Baczyńskiego dla kultury masowej odkryła Ewa Demarczyk, która w 1965 r. na Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu wykonała utwór ,,Wiersze wojenne”. Była to kompilacja wierszy Baczyńskiego do muzyki Zygmunta Koniecznego.
Z okazji 76. rocznicy Powstania Warszawskiego Muzeum Powstania Warszawskeigo wydało płytę „Astronomia poety. Baczyński” z piosenkami na podstawie wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, w wykonaniu Meli Koteluk i zespołu Kwadrofonik.