7 czerwca 1923 roku w Warszawie urodził się Henryk Jerzy Chmielewski. Z tej okazji poznajcie fragmenty jego wspomnień zebranych w Archiwum historii Mówionej!
Urodziłem się 7 czerwca 1923 roku w Warszawie, w domu przy ulicy Nowomiejskiej 20. Kamienica już nie istnieje. W niej przed wojną mieściły się resztki wschodniej części Barbakanu, obecnie zrekonstruowanego. Wobec tego mogę powiedzieć dumnie, że urodziłem się w Barbakanie.
„Chmielu, organizuje się armia, wojsko polskie, ja już należę, nawet jestem drużynowym” – tak powiedział Janusz Mierkowski. „Czy chciałbyś też wstąpić?”. „No, oczywiście że tak!”. Otrzymałem pseudonim Jupiter, dlatego że Janusz miał pseudonim Merkury i wpadł na pomysł, że wszyscy żołnierze w jego drużynie muszą mieć pseudonimy od gwiazd. Tak zostałem gwiazdką.
Zbiórkę mieliśmy u mojego drużynowego Janusza Mierkowskiego przy ulicy Wspólnej 63b. Kiedy została ogłoszona, był w nas duży entuzjazm. Ubrałem się w buty oficerskie i płaszcz, a ze sobą miałem mapę i guziki z orzełkami do przyszycia.
Z tego strachu, bo mijaliśmy Niemców, odkręciłem zawleczkę granatu – sidolówki, którą miałem na piersiach, a pod pachą miałem w paczce resztę granatów i powiedziałem: „No, jeżeli patrol mnie zatrzyma: Ausweis, wtedy pociągnę zawleczkę i niech się rozwala to wszystko razem z tymi Niemcami i ze mną”. Strach był wielki, dusza na ramieniu, ale się szło.
Niemcy zawieźli nas na Okęcie i tam ładowaliśmy ich sprzęt. Mogliśmy zobaczyć jak trzy „sztukasy” startują i lecą nad Warszawę, rzucają bomby i wracają z powrotem na lotnisko. Robili to do tego stopnia systematycznie, że mieli nawet przerwę obiadową. Jak była przerwa obiadowa, wychodzili z samolotu, jedli sobie obiadek, by zaraz znów lecieć nad Warszawę.
Teraz sobie nie zdaję sprawy, jak ja mogłem przejść z Włoch przez całą Warszawę aż na Żoliborz i z powrotem. To był przerażający widok. Przez Marszałkowską trzeba było przechodzić do góry i na dół – cała zasypana gruzem. Idąc do swojego domu, przechodziłem przez plac Zamkowy, a tam rowy łącznikowe, król Zygmunt leżał… Wreszcie zobaczyłem swój dom: spalony i zbombardowany.
Źródło
Cytowane wypowiedzi Henryka Chmielewskiego „Papcia Chmiela” pochodzą z wywiadu przeprowadzonego w ramach Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego. Całą rozmowę można przeczytać na stronie www.ahm.1944.pl
Archiwum Historii Mówionej
Głównym zadaniem powstałego w 2004 roku Archiwum Historii Mówionej jest utrwalenie wspomnień uczestników i świadków Powstania Warszawskiego, żyjących dzisiaj w Polsce i za granicą. Wywiady są udostępniane szerokiej publiczności w wersji filmowej i tekstowej na stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego. Co roku przybywa nowych relacji.
Henryk Jerzy Chmielewski urodził się w 1923 roku w Warszawie. Do wybuchu wojny mieszkał na Starówce. 7 września 1939 roku opuścił Warszawę i razem z grupą kolegów rowerami dojechał do Łukowa, gdzie pozostał aż do upadku obrony Warszawy. Do konspiracji wstąpił w 1943 roku. W czasie Powstania Warszawskiego został był żołnierzem 7 Pułku Piechoty AK „Garłuch”. 2 sierpnia 1944 roku został aresztowany przez Niemców i przydzielony do obsługi Niemców stacjonujących na Okęciu. Po upadku Powstania uciekł do Skierniewic, skąd wrócił 24 października. Zdemobilizowany w 1947 roku. Przyjął pseudonim Papcio Chmiel i rozpoczął karierę rysownika. Jest autorem kultowej serii komiksów „Tytus, Romek i A’Tomek”. Mieszka w Warszawie.
fotografie ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego